W projekcie planu miejscowego dla nowohuckiego kombinatu, który miał pozwolić na utworzenie strefy przemysłowej pojawiła się zmiana. Urząd miasta dodał zapis mówiący o zakazie „zabudowy i zagospodarowania terenu, które kwalifikowałby obszar do utworzenia strefy przemysłowej”. O tym, jakie to może mieć znaczenie, zapytaliśmy miejskiego radnego Łukasza Maślonę.
Czy to zablokuje tworzenie strefy przemysłowej?
Łukasz Maślona, radny Krakowa dla Mieszkańców: Obawiam się, że taki zapis w planie miejscowym to pozorne działanie, które niestety wojewoda, czy sejmik niekoniecznie muszą brać pod uwagę. Może powstać „martwa” strefa przemysłowa, tylko dla ochrony prawnej koncernu hutniczego, ale nikt nie daje gwarancji, że nie zostanie ona aktywowana poprzez choćby zmiany w prawie. Dlatego na razie najbardziej optymalnym rozwiązaniem wydaje się po prostu nie uchwalanie tego planu, dopóki nie będzie określone ostateczne przeznaczenie tych gruntów. Właściciel terenu nie określił się, co zamierza w tym miejscu realizować. Nie wiemy, jakie instalacje mogłyby tam powstać.
Jak – jako klub – oceniacie pomysł stworzenia tego typu strefy?
Gdyby otoczenie prawne w Polsce było na tyle dobre, żebyśmy się nie musieli obawiać, że zanieczyszczenia produkowane na obszarze jakiejś strefy przemysłowej będą przekraczać jej granice, to można byłoby takie rozwiązanie rozważyć. Natomiast na pewno nie w takim zakresie jak pierwotnie w przypadku planu „Kombinat”. Czyli nie kilkaset hektarów przeznaczonych pod jednolitą, wielką strefę przemysłową. Największym problemem jest fakt, że my jako rada miasta nie mamy w zasadzie nic do powiedzenia jeśli chodzi o tworzenie strefy. W planie jedynie wyznaczamy miejsce pod przemysł, a to marszałek będzie uzgadniał szczegółowe kwestie dotyczące strefy przemysłowej…
„Nie mamy nic do powiedzenia”
Z sejmikiem województwa…
Dokładnie! I jest duże ryzyko, że nie zostaną tutaj zapisane tak rygorystyczne normy i przepisy, by dać mieszkańcom Krakowa gwarancje, że nic szkodliwego, z tego co będzie na terenie strefy, nie przedostanie się poza jej granice. Mieliśmy kilka lat temu problemy z zanieczyszczeniem powietrza i wtedy też huta emitowała mnóstwo zanieczyszczeń. To były setki ton pyłów i nie tylko – na których emisję zgodę wydawało województwo. Mieszkańcy Nowej Huty i okolic pamiętają bardzo dobrze grafitowy pył na samochodach i parapetach. W dzisiejszym otoczeniu prawnym nie mamy pewności, że będziemy w stanie nad tym zapanować.
A czy w ogóle możemy tam lokować nowy przemysł? Nawet przemysł ma swoje normy jeżeli chodzi o gleby i grunty.
I tu dotykamy kolejnego problemu związanego z brakiem wiarygodnej diagnozy środowiska w rejonie kombinatu. Każdy, kto wie, z czym wiąże się przemysł hutniczy, zdaje sobie sprawę z tego, że te tereny na pewno są zanieczyszczone. Pytanie tylko – jak bardzo? I kolejne pytanie, czy w ogóle, jakikolwiek przemysł może tam być, jeśli normy są tak bardzo przekroczone, że ludzie nie powinni tam przebywać? Jest takie ryzyko. Odsyłam tu do przykładu włoskiej Ilvy, gdzie remediacja kosztowała setki milionów euro.
Niestety władze ArcelorMittal Poland nie przedstawiły nam takich badań, bo być może warto byłoby rozważyć ewentualnie utworzenie jakiejś małej strefy na terenach, które są bardzo mocno skażone, ponieważ to dawałoby szansę na przegląd wszystkich instalacji i rekultywację tego terenu. Dopóki jednak nie wiemy, gdzie są największe skupiska zanieczyszczeń, a wiedza ta nie jest powszechna, to nie powinno się w ciemno ustanawiać strefy przemysłowej. Potwierdzają te przypuszczenia również naukowcy z Polskiej Akademii Nauk, którzy mówią wprost, że wiadomym jest, iż na terenie kombinatu są takie obszary, gdzie nawet nie opłaca się oczyszczać, tylko należy taki teren zabezpieczyć i zostawić. Stąd istnieje ryzyko, że poprzez ustanowienie strefy i wpuszczenie tam innych przedsiębiorstw, nagle okaże się, że zostaną rozgrzebane takie miejsca, które w ogóle nie powinny być dotykane i od których ludzie powinni się trzymać z daleka.
Instytucje nie spełniają swojej roli
Czy, aby poznać stan środowiska w Polsce, trzeba domagać się tego w sądach?
Tak, to nam najwyraźniej pozostaje. Jest miejska spółka Kraków Nowa Huta Przyszłości, która zajmuje się zagospodarowywaniem terenów przejmowanych od ArcelorMittal Poland, ale my do dziś nie wiemy jakie działania podejmuje, ponieważ prezydent i władze spółki zasłaniają się tajemnicą przedsiębiorstwa. Nie ujawniają wyników badań, nie chcą powiedzieć, jakie podjęto działania rekultywacyjne. W związku z tym sądownie mamy wyrok, który ich do tego zobowiązuje. Niestety odwołano się do Naczelnego Sądu Administracyjnego, więc czekamy na ostateczny prawomocny wyrok, który zmusi spółkę miejską do podzielenia się tymi informacjami.
To skoro mamy problem z transparentnością, to w jaki sposób chcemy ludziom zaplanować
to co będzie na terenie kombinatu?
Jako rada ustanawiając tam funkcję przemysłową i plan zagospodarowania ubezwłasnowolnimy się dodatkowo w przyszłości. Nie będziemy mieli do tego żadnych narzędzi, ponieważ są inne służby do tego przewidziane, które powinny dbać o nasze bezpieczeństwo i zdrowie. Mówię o Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska. Mówię o Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ale wiem też doskonale, że instytucje te nie spełniają swojej roli. Wymagają strukturalnej reformy, bo są często w naszych krakowskich sprawach rzecznikami firm, które zajmują się truciem powietrza i zanieczyszczeniem środowiska. Przykład zatruwania wód potoku Olszanickiego, próba udowodnienia, że to nie huta zanieczyszcza wody Wisły, a rzeka wpływa negatywnie na grunty należące do huty, brak realnych działań w sprawie zatruwania rzeki Drwiny w rejonie Rybitw, czy działania służb na terenie „ekologicznej” garbarni, to tylko najbardziej jaskrawe przykłady. Trudno więc pokładać nadzieję w organizacjach, czy instytucjach, które nie działają.
- Czytaj także: „Tu 'chemię’ dostaje się bez kolejki”. Gdy ogłaszano alarm, musieli zamykać dzieci w domach
Fot. Archiwum prywatne.