Stany Zjednoczone to drugi największy na świecie emitent gazów cieplarnianych. Emisje zależą w dużej mierze od polityki, kształtowanej przez prezydenta mocarstwa. W ostatnich latach Joe Biden dokonał wielu zmian na rzecz dekarbonizacji gospodarki. Ma ambitne cele, jednak wygrana Donalda Trumpa oznacza radykalną zmianę kursu.
Po 2005 roku emisje gazów cieplarnianych zaczęły w USA spadać. Przyczyny są złożone. Jedną z nich były efekty kryzysu finansowego, a także zmiana węgla na gaz ze złóż łupkowych. Kolejną przyczyną był rozwój technologii. To także polityka klimatyczna.
Tu główną zasługę miał Barack Obama, dzięki któremu emisje gazów cieplarnianych w USA spadły o 9 proc., mimo jednocześnie postępującego wzrostu PKB. Choć nie brakuje osób, które twierdzą, że Obama nie zrobił wystarczająco dużo na rzecz polityki klimatycznej – szczególnie w przypadku początkowych lat urzędowania. – Pierwsza kadencja była w zasadzie straconym terytorium – powiedział Daniel Kammen z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Uważa, że ważne były pierwsze dwa lata jego kadencji ze względu na układ sił w amerykańskim Kongresie.
Po prezydenturze Obamy przeszedł Trump, który podjął wiele antyklimatycznych decyzji. Jego prezydentura trwała jedną kadencję, więc kolejny prezydent – Joe Biden zaczął proces odwracania kontrowersyjnych decyzji Trumpa. Biden zobowiązał się w ramach paryskiego porozumienia klimatycznego do przyspieszenia działań na rzecz ograniczenia emisji CO2 do 50-52 proc. w stosunku do 2005 roku jeszcze w tej dekadzie. Zapowiedział też, że USA w połowie stulecia będą neutralne klimatycznie.
Biden w przeciwieństwie do Trumpa, którego nazwał „klimatycznym podpalaczem”, zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
– Jedynym egzystencjalnym zagrożeniem, przed którym stoi ludzkość, jeszcze bardziej przerażającym niż wojna nuklearna, jest globalne ocieplenie przekraczające 1,5 stopnia w ciągu najbliższych 20-10 lat – stwierdził w ubiegłym roku Biden. – To byłby prawdziwy kłopot. Nie ma od tego odwrotu – dodał.
Trump ma już swój plan i nie jest w nim osamotniony
Teraz do gry może ponownie wejść Trump, któremu sondaże wciąż sprzyjają. Te z marca dają mu sporą przewagę nad Bidenem, niektóre nawet pięcioprocentową.
Trump już wie, co zrobi z polityką klimatyczną Bidena. Dziesiątki denialistycznych organizacji połączyło siły, aby zapewnić Trumpowi plan działania – znany jako Projekt 2025 – jeśli zwycięży on w listopadowych wyborach. Plan ten przedstawia szereg kroków, które były prezydent mógłby podjąć, by odwrócić działania klimatyczne podjęte przez administrację Bidena.
Trump powiedział, że zwiększenie wykorzystania paliw kopalnych będzie jednym z jego głównych priorytetów. Proponowane zarządzenie wykonawcze w Projekcie 2025 oferuje mu ścieżkę do osiągnięcia tego celu.
Spowolnienie dekarbonizacji USA
Analiza przedstawiona przez Carbon Brief pokazuje, że druga kadencja Trumpa oznaczałaby znacznie spowolnienie w dekarbonizacji amerykańskiej gospodarki. Emisje wprawdzie będą spadać, chociażby ze względu na coraz większą konkurencyjność energetyki solarnej wobec węgla i ropy, ale będzie to spadek znacznie wolniejszy, niż planowano.
Szacuje się, że do 2030 roku amerykańskie emisje spadną o 28 proc. w razie wygranej Trumpa. Jeśli wygra Biden, szacowany spadek wyniesie 43 proc. W scenariuszu Trumpa roczne emisje gazów cieplarnianych w USA byłyby o około 1 GtCO2e (ekwiwalent CO2) wyższe w 2030 roku niż za rządów Bidena, co skutkowałoby skumulowanym wzrostem o około 4 mld ton CO2 do 2030 roku.
Te 4 mld ton CO2 to dużo. Jest to np. roczna emisja całej UE i Japonii lub 140 państw o najniższym śladzie węglowym na świecie.
„Fanatyzm klimatyczny administracji Bidena będzie wymagał likwidacji” – czytamy w Planie 2025. Ludzie Trumpa już przygotowali wszystko, by dokonać szybkiej i „sprawnej” wymiany tak, aby nie dopuścić do powtórki z administracyjnego chaosu pierwszej kadencji.
Tom Pyle, współtwórca Projektu 2025 i prezes American Energy Alliance, powiedział, że Fundacja Heritage rekrutuje obecnie lojalistów Trumpa, gotowych wdrożyć program od pierwszego dnia. Dodał, że kluczowe będzie powołanie odpowiednich ludzi, którzy będą mogli wdrażać założenia programu.
– Projekt 2025 może stać się niezbędnym narzędziem dla prezydenta Trumpa, jeśli zostanie on wybrany na drugą kadencję – powiedział Pyle. – Ale plan jest tak dobry, jak ludzie, którzy go wdrażają, dlatego ważniejsze będzie zatrudnienie kompetentnego i zaangażowanego konserwatywnego personelu w administracji.
Donald Trump chce „wypatroszyć” program dekarbonizacji gospodarki
Dodatkowe emisje CO2 oznaczają kłopoty zarówno dla samych USA, jak i całego świata. Szacuje się, że koszty związane ze skutkami globalnego ocieplenia mogą przekroczyć 900 mld dolarów. USA już teraz ponoszą wielowymiarowe koszty ocieplającego się klimatu. To cała litania katastrof, zdarzeń, które w ostatnich miesiącach i latach nie przyniosły Ameryce niczego dobrego. Susze, upały, ostatnie pożary w Teksasie. Można o tym mówić w nieskończoność. A amerykańskie emisje nie zostają w Ameryce. Ich skutki odczuwa cały świat, łącznie z nami.
W listopadzie zeszłego roku gazeta Financial Times doniosła, że Trump „planuje wypatroszyć” założenia ustawy IRA. Jest to ustawa o redukcji inflacji wprowadzona przez Bidena. Program, którego celem jest dekarbonizacja gospodarki, wart jest prawie 400 mld dolarów. Na tym programie korzystają miliony Amerykanów. IRA dla nich jest tym, czym dla nas KPO.
W jaki sposób kandydat na fotel prezydenta Stanów chce to zrobić? Przez zwiększenie inwestycji w paliwa kopalne i wycofanie przepisów zachęcających do kupowania pojazdów elektrycznych. Gazeta dodała, że Trump nazwał program „największą podwyżką podatków w historii”.
Jednak Trump dużo tu nie zmieni, ponieważ wiele projektów IRA ruszyło w całym kraju. Co ciekawe oporu przed takimi inwestycjami nie było nawet w stanach, gdzie rządzą Republikanie.
„Szeroko zakrojone obietnice Trumpa dotyczące osłabienia instytucji międzynarodowych, wzniecenia globalnych wojen handlowych i udostępnienia krajowych zasobów na wydobycie paliw kopalnych mogą mieć złożony wpływ na wszelkie zmiany w IRA, potencjalnie osłabiając wzrost gospodarczy, szerszy klimat inwestycyjny, oraz perspektywy dla wschodzących zielonych gałęzi przemysłu” – czytamy w przeglądzie Massachusetts Institute of Technology.
„Powrót Trumpa byłby straszny”
– Trump cofnie wszystko, co zrobił Biden, będzie działać szybciej i zajdzie dalej niż wcześniej. Będzie działał znacznie szybciej, aby narzucić swój program – powiedział Myron Ebell, który stał na czele zespołu przejściowego Agencji Ochrony Środowiska (EPA) podczas pierwszej kadencji Trumpa.
Szczególnym czynnikiem wzmacniającym działania Trumpa, będzie fakt jego ostatniej kadencji, która w USA trwa 4 lata. – Prezydent skorzysta na doświadczeniu zdobytym podczas sprawowania urzędu, będzie mógł szybciej realizować swój program. Nie będzie obciążony koniecznością reelekcji, więc okno czasowe będzie krótkie, ale w rezultacie może okazać się bardziej agresywny – stwierdził Pyle.
O tym, że działania Trumpa mogą oznaczać nasilenie rozgrywającego się kryzysu klimatycznego i zrazić jeszcze przy tym sojuszników Ameryki, świadczą wypowiedzi samych naukowców.
– Powrót Trumpa byłby straszny. Byłoby to również niesamowicie głupie. Zahamowałoby to postęp poczyniony przez dziesięciolecia w zakresie ochrony zdrowia i bezpieczeństwa publicznego. Nie ma w tym żadnej logiki innej niż zniszczenie wszystkiego. Ludzie, którzy go wspierają, mogą nie zdawać sobie sprawy, że stawką jest także ich życie – obawia się Andrew Rosenberg, były urzędnik NOAA i obecnie pracujący na Uniwersytecie New Hampshire.
Polityka Trumpa oznacza kłopoty także dla nas. Wygrana republikanina oznacza przybliżenie nas do czarnego scenariusza ocieplenia planety o 2 stopnie.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Aspects and Angles