W ostatnim czasie ukazało się sporo tekstów poświęconych tematyce zanieczyszczenia powietrza, w których obok stwierdzeń prawdziwych pojawiają się mity, półprawdy (postprawdy?) i jawne kłamstwa. A także oszczerstwa pod adresem działaczy antysmogowych.
Niektóre z takich artykułów w oczywisty sposób mają za cel manipulowanie czytelnikiem. Co ciekawe, są to teksty anonimowe. Nasuwa się więc pytanie, czy ktoś za te publikacje zapłacił? Łatwo się domyślić, kto korzysta na tego typu dezinformacji – wystarczy tylko zauważyć, jakie źródło zanieczyszczeń jest bagatelizowane, i o co oskarżane są osoby i organizacje walczące z zanieczyszczeniem powietrza.
Warto tu przypomnieć, że pół wieku temu wynajęci przez koncerny tytoniowe znakomici specjaliści od public relations (agencja Hill and Knowlton) poddawali w wątpliwość udowodniony już wówczas przez naukę fakt: palenia tytoniu jest szkodliwe dla zdrowia.
Inne tego typu teksty i wypowiedzi świadczą z kolei po prostu o ignorancji lub zaburzonym kontakcie z rzeczywistością ich autorów. Dobrym przykładem są tu niektóre publikacje Łukasza Warzechy, czujnie damaskującego liczne zagrożenia związane z „lewactwem” i konsumpcją sojowego latte przez wielkomiejską młodzież.
Podobnie jest zapewne w przypadku niedawnych groteskowych wypowiedzi na temat smogu autorstwa barwnego weterana polskiej sceny politycznej – Janusza Korwina-Mikke.
Są też wreszcie sytuacje, w których trudno jest powiedzieć, czy autor przejawia złą wolę, czy jest ignorantem, czy świadomie działa w czyimś interesie, czy też wreszcie jest typowym „pożytecznym idiotą”. Tak jest na przykład w przypadku Xawerego Lopińskiego („publicysty, komentatora i felietonisty”), piszącego w wydawanej w Trójmieście (a więc miejscu o względnie czystym powietrzu) „Gazecie Bałtyckiej”.
Lopiński postanowił najwyraźniej wcielić w życie słynną maksymę Stanisława Jerzego Leca („Zawsze znajdą się Eskimosi, którzy wypracują dla mieszkańców Konga Belgijskiego wskazówki zachowania się w czas olbrzymich upałów”), pouczając mieszkańców południowej Polski (regionu plasującego się w czołówce miejsc o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu w Europie) o prawdziwych źródłach i konsekwencjach zanieczyszczenia powietrza.
Kolega redaktora Lopińskiego, Waldemar Brzoza, w opublikowanym na łamach tej samej gazety artykule „Kto i co stoi za Alarmem Smogowym?” dzielnie ujawniał z kolei fakty, które od lat są jawne i powszechnie dostępne.
Bogiem a prawdą, tego typu wypowiedzi nie zasługiwałby na komentarz, gdyby nie to, że pozostawienie ich bez odpowiedzi może wywołać wrażenie, że tezy stawiane przez ich autora (autorów?) są prawdziwe. I obawa, że osoby nie zaznajomione zbyt dobrze z tematem zanieczyszczenia powietrza mogą ulec manipulacji. Postaram się zatem pokazać najczęściej spotykane w takich publikacjach mity, półprawdy, manipulacje i kłamstwa.
O czym przeczytacie w serii tekstów, które znajdziecie w SmogLabie.
Pisanie, że smog nie szkodzi, szkodzi zdrowiu publicznemu
Smog był zawsze. Czemu mówimy o nim teraz?
Smog to nie jest narzędzie walki politycznej
Fot. Sheila Sund/Flickr.