W 2015 roku w Paryżu narody świata uzgodniły cel „Utrzymania wzrostu średniej globalnej temperatury znacznie poniżej 2°C względem poziomu przedindustrialnego i kontynuowanie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu temperatury do 1,5°C.”
Globalna temperatura od czasów przedprzemysłowych już wzrosła o ponad 1°C i perspektyw na osiągnięcie celu 1,5°C praktycznie już nie ma. Przyjrzyjmy się więc celowi ograniczenia wzrostu średniej globalnej temperatury do progu 2°C, który i tak trudno uznać za bezpieczny – jest to połowa różnicy temperatur między maksimum epoki lodowej a ciepłym okresem z ostatnich 10 tysięcy lat. Wzrost średniej globalnej temperatury o 2°C oznacza zagładę praktycznie wszystkich raf koralowych, poważne przesuwanie się stref klimatycznych (np. wysuszanie się rejonu Morza Śródziemnego, z potencjałem wywoływania masowych migracji) czy znaczącego wzrostu poziomu morza (ostatnim razem, gdy klimat Ziemi był cieplejszy o 2-3°C około 3 mln lat temu, światowy poziom morza był wyższy o 20-30 metrów).
Ocieplenie o 2°C nie jest więc wcale bezproblemowe, ale i tak mniej problematyczne niż 4-5°C do końca stulecia i 2-3 razy tyle w kolejnych stuleciach w przypadku spalenia wszystkich dostępnych paliw kopalnych.
Jak więc powinny się zmniejszyć światowe emisje dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych (przy najbardziej optymistycznych założeniach odnośnie redukcji innych gazów cieplarnianych)?
Mniej więcej do połowy stulecia powinniśmy zaprzestać spalania paliw kopalnych bez wychwytu CO2 (która to technologia nie jest dostępna na skalę przemysłową) – i nie da się tego w żadnym istotnym stopniu skompensować zalesianiem. Podkreślmy: ograniczenie ocieplenia do (wcale nie tak bezpiecznego) progu 2°C oznacza zaprzestanie spalania ropy, gazu i węgla w ciągu mniej więcej 30 lat.
Świat jest obecnie uzależniony od paliw kopalnych, które dają nam ponad 80% całości energii, nie zrezygnujemy z nich z dnia na dzień – ale czynione są coraz poważniejsze wysiłki na rzecz ograniczenia ich zużycia.
Spośród paliw kopalnych najcenniejsza i najtrudniejsza do zastąpienia jest ropa. Drugi w kolejności użyteczności jest gaz (spala się znacznie czyściej, a emisje CO2 na jednostkę energii są o połowę mniejsze niż przy spalaniu węgla).
Jakie paliwo jest więc pierwszym kandydatem do redukcji zużycia? Węgiel, oczywiście – szczególnie, że będąc w większości stosowany do produkcji prądu jest stosunkowo łatwy do zastąpienia przez bezemisyjne źródła energii, takie jak słońce, wiatr, woda czy atom. Przy ograniczaniu jego wydobywania i spalania do rachunku zysków dochodzą liczne korzyści zdrowotno-środowiskowe, od ograniczania smogu po szkody górnicze.
Istniejące na świecie kopalnie mają w swoich złożach dużo więcej węgla, niż można spalić. A które z nich mogą liczyć na to, że ich węgiel będzie jeszcze wydobywany? Oczywiście te o najniższych kosztach wydobycia. I nie są to kopalnie w Polsce.
W 2017 roku, we wspólnym raporcie Międzynarodowa Agencja Energii i Międzynarodowa Agencja Energii Odnawialnej stwierdziły:
ograniczenie wzrostu średniej globalnej temperatury powyżej progu 2°C z prawdopodobieństwem 66% będzie wymagać transformacji energetycznej w nadzwyczajnym zakresie, głębokości i szybkości. Związane z wytwarzaniem energii emisje muszą osiągnąć szczyt przed 2020 rokiem i spaść o ponad 70% względem obecnego poziomu do 2050 roku (…)
To i tak trajektoria emisji, wymagająca dużych emisji ujemnych w drugiej połowie stulecia. A jakie działania są potrzebne, żeby ją zrealizować?
Aby przeprowadzić tę transformację konieczny jest zestaw ambitnych działań politycznych, wliczając w to szybkie wycofanie subsydiów do paliw kopalnych, ceny emisji CO2 rosnące do bezprecedensowych poziomów, szeroko zakrojona reforma rynku i rygorystyczne regulacje w zakresie niskowęglowych źródeł energii i efektywności energetycznej.
Transformacja od świata paliw kopalnych nabierze tempa, kiedy nie tylko wycofamy subsydia do paliw kopalnych, ale też uczciwie wycenimy koszty zewnętrzne, zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci”. O jakich cenach emisji mówimy?
Zmieszczenie się w budżecie CO2 dla celu ograniczenia ocieplenia o 2°C z prawdopodobieństwem 66% wymaga wycenienia emisji do 2050 roku w krajach rozwiniętych na 190 dolarów za tonę CO2.
Już w 2030 roku cena powinna sięgnąć 120 USD/tCO2, w krajach takich jak Chiny czy Brazylia rosnąć niewiele wolniej (90 USD/tCO2 w 2030 roku i 170 USD/tCO2 w 2050 roku), a nawet zostać wprowadzona w ubogich krajach rozwijających się (30 USD/tCO2 w 2030 roku i 80 USD/tCO2 w 2050 roku).
Jak to wpłynie na ceny energii z węgla? Spalenie tony węgla kamiennego prowadzi do emisji mniej więcej dwóch ton CO2. Cena uprawnień do emisji tony CO2 równa 100 dolarów oznacza więc wzrost kosztu tony węgla o 200 dolarów, czyli blisko 700 złotych. Po uwzględnieniu w jego cenie zasady „zanieczyszczający płaci” węgiel stanie się więc bardzo drogim paliwem.
Unia Europejska prowadzi politykę ochrony klimatu, a ceny uprawnień do emisji będą rosnąć, w coraz pełniejszym stopniu obciążając kosztami zanieczyszczających. Utrzymując energetykę opartą na węglu, Polska skazuje się na konieczność zakupu uprawnień do emisji za setki milionów euro rocznie już w dekadzie do 2030 roku, z perspektywą wzrostu kosztów wraz z maleniem puli uprawnień emisji i ich rosnącej ceny. Pamiętajmy, że cały czas musimy kupować surowce energetyczne. Jeśli zamiast tego zmniejszymy emisyjność gospodarki, nie będziemy musieli kupować uprawnień do emisji, a nawet będziemy mogli sprzedać nasze uprawnienia innym krajom, bardziej ociągającym się z transformacją energetyczną (choć trzeba przyznać, że lista ta bardzo szybko się skraca).
W świecie, który jest coraz bardziej zdeterminowany, żeby odchodzić od węgla, zarówno ze względu na konieczność ochrony klimatu, jak i „konwencjonalne” zanieczyszczenia powietrza, pogląd, że górnictwo jest przyszłością naszej gospodarki, jest zupełnie nie do obrony.
Krótko mówiąc, polski węgiel był ważnym źródłem energii i dawał miejsca pracy od XIX wieku aż do czasów obecnych, ale coraz pilniejsze jest tworzenie miejsc pracy gdzie indziej. Politycy zadają złe pytanie:
„Jak utrzymać miejsca pracy w nierentownych kopalniach?”
Tymczasem właściwe pytanie powinno brzmieć:
„Jak zapewnić przyszłościowe miejsca pracy na Śląsku?”
Zamiast co roku bezpowrotnie topić miliardy złotych w utrzymaniu gałęzi przemysłu z minionej epoki, destabilizującej klimat i ciągnącej w dół naszą gospodarkę, znacznie mądrzej będzie skierować te pieniądze na tworzenie innowacyjnych, czystych i bezpiecznych miejsc pracy. Wielu pracowników kopalń ma wysokie kompetencje techniczne, które można i należy wykorzystać w tworzonych na Śląsku firmach. Jeśli gdzieś jest przyszłość naszej gospodarki, to na pewno nie w kopaniu coraz głębszych dziur w ziemi.
To w efektywności energetycznej i czystej energii będą miejsca pracy przyszłości.
***
To trzeci z tekstów o nowej rzeczywistości, w której funkcjonuje polskie „czarne złoto”, który przygotował dla nas Marcin Popkiewicz. Pierwszy znajdziecie TUTAJ. A drugi TUTAJ.
Fot. Fotolia.