Mieszkańcy Krakowa już kilka razy zgłaszali w ramach budżetu obywatelskiego pomysł, aby zbadać poziom skażenia terenu wokół nowohuckiego kombinatu. Urzędnicy cztery razy odrzucali tę propozycję w ubiegłych latach. Teraz Rada Budżetu Obywatelskiego przywróciła projekt, a o tym, czy ostatecznie będzie można na niego głosować, zdecyduje prezydent miasta.
O tym projekcie słyszało wielu mieszkańców stolicy Małopolski. „Co z tą hutą? Zbadajmy tereny wokół kombinatu” zakłada zbadanie terenów wokół przemysłowego kompleksu. Wszystko po to, aby mieszkańcy, ale też urząd, mogli dowiedzieć się, w jakim stopniu zanieczyszczone jest środowisko po latach pracy Huty. Nieoficjalnie mówiło się, że to właśnie obawy przed wynikami badań skłaniały urzędników do odrzucania pomysłu mieszkańców.
W przeszłości stało się tak już cztery razy. Tym razem pomysłodawczyni kolejny raz walczyła o projekt, odwołując się od negatywnej decyzji urzędu.
W czasie głosowania komisji odwoławczej za dopuszczeniem projektu do etapu głosowania były 4 osoby, 3 wstrzymały się od głosu, nikt nie był przeciwko. Autorka projektu Małgorzata Szymczyk-Karnasiewicz zgłaszała ten projekt już czwarty raz. – Nie zdziwiło mnie już, że w okresie weryfikacji projektu nikt z Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa nie skontaktował się ze mną, nie było dialogu, chociaż w Budżecie Obywatelskim podstawą do współdecydowania o wydatkowaniu publicznych pieniędzy jest dialog – mówi nam mieszkanka.
Będą badania wokół krakowskiego Kombinatu? „Chcemy wiedzieć, co nam zagraża”
Zapytaliśmy autorki, dlaczego urzędnicy nie chcieli i tym razem dopuścić projektu do głosowania? Ta wyjaśnia, że od lat tłumaczenie w zasadzie było takie samo.
– Urzędnicy napisali, że nie możemy badać działek, które nie są działkami gminnymi, które są blisko dróg, bo jakość badań będzie zaburzona. Wreszcie zasadniczy powód odrzucenia, że nie stać nas na remediację (oczyszczenie – red.), bo koszty jej przeprowadzenia mogą być za duże. Tylko że projekt jej nie zakłada! – podkreśla autorka.
Mieszkanka przekonuje, że po prostu chce wiedzieć, co zagraża zdrowiu i życiu krakowian i krakowianek przebywających na terenach wokół kombinatu. – O przysłowiowy włos udało nam się obronić projekt, który od kilku był odrzucany z błahych i niemerytorycznych powodów – podkreślają wnioskodawcy. – Już raz obroniliśmy ten projekt, ale wtedy poprzedni prezydent arbitralnie go odrzucił – wyjaśnia prof. Mariusz Czop z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska, który pomagał mieszkańcom w merytorycznym przygotowaniu pomysłu. – Dziękuję wszystkim, którzy tym razem stanęli po stronie mieszkańców i skończyli z zakłamaniem zbijania termometru, żeby udowodnić, że wszyscy jesteśmy zdrowi. Trzeba zrobić, te badania i przeanalizować ewentualne zagrożenia w interesie obecnych i przyszłych mieszkańców, pracowników i użytkowników terenów wokół kombinatu – wyjaśnia naukowiec.
Wnioskodawcy odrzucają przy tym zarzut o wskazanie prywatnych działek do realizacji projektu z Budżetu Obywatelskiego, czego zakazuje regulamin. – Zarzut, że chcemy wykonywać badania na terenach niemiejskich, jest zarzutem nieprawdziwym, podobnie zresztą jak straszenie horrendalnymi kosztami remediacji. To argumenty kopiowane od lat metodą „wytnij-wklej”. Poświęciliśmy temu zagadnieniu znacznie więcej czasu, weryfikowaliśmy własność działek w ostatnim dniu składania wniosku i wszystkie tereny na których chcemy przeprowadzić badania, są wyłącznie miejskie – tłumaczy prof. Czop.
Kontrowersyjna historia krakowskiej remediacji
W Krakowie zdarzało się realizować już inwestycje na skażonych terenach. Tak było na przykład podczas budowy pętli na Górce Narodowej.
Przypomnijmy – na budowę linii do Górki Narodowej wydano 600 mln zł. Z tej kwoty 48 mln pochłonęło częściowe zabezpieczenie zanieczyszczonego terenu, który znajduje się pod pętlą i parkingiem Park & Ride. – Kwota nawet 10-krotnie przekracza koszty remediacji najsilniej skażonych terenów w Polsce po dawnych Zakładach Chemicznych Zachem w Bydgoszczy. Zanieczyszczenia na Górce Narodowej nie zagrażały mieszkańcom i środowisku, bo zalegały tam od bardzo dawna i na dużej głębokości, więc ich remediacja nie była zasadna – przyznaje Czop. Wskazywały na to liczne opracowania naukowe. Według naukowca nie dość, że wydano na to zadanie gigantyczną kwotę, to teraz jeszcze straszy się nią mieszkańców Nowej Huty, próbując uniemożliwić badania terenów przy kombinacie.
Miejsca przeznaczone do badań w przypadku projektu „Co z tą Hutą? Zbadajmy teren Zbadajmy tereny wokół kombinatu” wybierano w taki sposób, aby te w sposób równomierny otaczały hutę. Na pewno to badanie nie będzie automatycznie generować potrzeby kosztownej remediacji i kosztów dla miasta – wyjaśnia prof. Czop. Mało tego, moim zdaniem my zabezpieczamy miasto dlatego, że te zanieczyszczenia powstały w wyniku działalności zakładu przemysłowego. Znamy podmiot odpowiedzialny za to skażenie. To nie jest zanieczyszczenie historyczne, za które odpowiada właściciel nieruchomości, tylko szkoda w środowisku, albo zanieczyszczenie, za które odpowiada konkretny podmiot, którego możemy wskazać i możemy od niego żądać oczyszczenia terenu i przywrócenia stanu środowiska do poziomu akceptowalnego – dodaje naukowiec.
Co dalej z badaniami wokół Kombinatu? Wszystkie oczy na prezydenta Krakowa
Co ciekawe o sprawę zanieczyszczeń był niedawno pytany zastępca prezydenta Krakowa – Łukasz Sęk. Pytanie padło podczas debaty na temat przyszłości przemysłowych terenów.
– Nie będzie rozmowy ani decyzji o przejęciu terenu przez Gminę w jakiejkolwiek formie, bez pełnej wiedzy co z jakością tego terenu, jeśli chodzi o jego ewentualne skażenie – podkreślał wiceprezydent. Dodał, że „nikt nie podpisze umowy, która przejmie ten teren, nie wiedząc, czy trzeba dokonać remediacji, która będzie kosztować na przykład miliard złotych, bo to są olbrzymie koszty”. – To będzie podstawa do dalszych decyzji – wskazywał zastępca prezydenta Aleksandra Miszalskiego.
O to czy ostatecznie dopuści projekt do głosowania pytamy samego prezydenta Miszalskiego. – Jestem za tym, aby dopuszczać jak najwięcej projektów do głosowania Budżetu Obywatelskiego, który spełniają wymogi prawne. Znam temat Nowej Huty i zanieczyszczonych tam terenów w związku z tym uważam, że jak najbardziej, cieszę się, że projekt został dopuszczony. Teraz wszystko w rękach mieszkańców – mówi nam Aleksander Miszalski prezydent Krakowa.
- Czytaj także: „Strefa Przemysłowa byłaby katastrofą dla Krakowa”. Ważne deklaracje podczas debaty o Nowej Hucie
Kraje cywilizowane badają zanieczyszczone tereny
Na świecie próbuje się diagnozować skażenie i zanieczyszczenie takich terenów. Przebiega to z różnym skutkiem w zależności od kraju. – Państwa, które mają lepszy porządek prawny, radzą sobie z wyzwaniem, natomiast kraje słabo rozwinięte, czy postkomunistyczne jak Polska, czy Czechy mają z tym duże problemy – dodaje wspomniany prof. Mariusz Czop. Jako przykład podaje czeską Ostrawę, gdzie miasto przejęło część terenów od kombinatu metalurgicznego. – Tam nadal funkcjonuje huta, gdzie jej właściciel ostatnio ma kłopoty finansowe i nie ma pieniędzy nawet na zatrudnienie pracowników, a kwestie ochrony środowiska są nieuwzględnione w jego planach – wyjaśnia ekspert.
Innym znanym przykładem jest Huta Ilva w Taranto na południu Włoch, która emitowała blisko 9 proc. sumy dioksyn w całej Unii Europejskiej, a w jej sąsiedztwie odnotowano wysokie wskaźniki zachorowań na raka oraz rzadkich genetycznych chorób dzieci. To duży zakład metalurgiczny, który próbował kupić jeden z gigantów – ArcelorMittal, ale ostatecznie wycofał się z transakcji.
– Tam również mamy do czynienia z ogromnymi problemami środowiskowymi, które ciągną się od lat. Udowodniono, że huta oszukiwała w zakresie emisji, doprowadziła do skażenia olbrzymiego terenu i wzrostu zachorowań na raka w swoim otoczeniu. Huta zbudowała nawet park uzdrowiskowy i przyciągała tam mieszkańców, a po dokładnym zbadaniu terenu okazało się, że największe zanieczyszczenie było w tym właśnie parku – przypomina prof. Czop.
W 2021 roku po 5 latach postępowania sądowego dwaj właściciele Huty Ilva zostali skazani na ponad 20-letnie wyroki więzienia, za długotrwałą emisję toksycznych dioksyn i pyłów, która przyczyniła się do śmierci i zachorowań na raka wielu ludzi. Wraz z nimi skazano również 24 osoby w tym: kierowników huty, naukowych konsultantów i lokalnych polityków.
Co znajduje się w strefie ochronnej wokół krakowskiego Kombinatu?
W Polsce znamy przypadki, gdzie nie tylko przymyka się oko na funkcjonowanie zakładów i koncernów, pomija się wiele ważnych i szkodliwych substancji występujących w skażonym środowisku, ale również próbuje się reaktywować tereny poprzemysłowe lub te w ich sąsiedztwie bez rzetelnych i transparentnych badań.
W rzetelnym oczyszczaniu takich terenów nie pomaga brak transparentności na samej górze – w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Resort nie udostępnia listy z lokalizacją nie tylko nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych, ale również tzw. „bomb ekologicznych”. Od lat o ich ujawnienie bezskutecznie apelują społecznicy, naukowcy i media.
Przykładem wspomnianych terenów bez rzetelnych badań są tereny po dawnych Zakładach Chemicznych Zachem w Bydgoszczy – nie bez przyczyny zwane polskim Czarnobylem, ale również obszar zlikwidowanej „strefy ochronnej” wokół krakowskiego Kombinatu, gdzie dopuszczono rolnictwo, zabudowę mieszkaniową i planowane, a nawet realizowane są inwestycje o charakterze rekreacyjno–wypoczynkowym.
To tam mają być przeprowadzone badania, o które od lat proszą mieszkańcy i eksperci. Głosowanie w krakowskim budżecie obywatelskim rusza 13 września.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/aleksandrastachura