Od kilku tygodni – trochę z zawodowego musu, a trochę z niezdrowej ciekawości – muszę czytać internetowe dyskusje dotyczące bepieczeństwa pieszych. Znoszę to ciężko, bo nie uważam, by kara śmierci była właściwą za przechodzenie w niewłaściwym miejscu.
Tymczasem w nich da się wyczytać, że tak właśnie jest. Można w nich znaleźć także wiele innych rzeczy, które w gruncie rzeczy sprowadzają się do jednego – tego, że się nawzajem nie rozumiemy. A także że jest wśród nas całkiem pokaźna grupa osób, która swój samochód szanuje bardziej od bliźniego swego.
Co w kraju, który deklaratywnie jest krajem głęboko katolickim, może jednak zaskakiwać.
Ale nie o tym chciałem tutaj napisać. Napisać chciałem o tym, że pewnym pocieszeniem okazało się dla mnie jednak to, że nie tylko ja znoszę to ciężko. Ciężko znosi to także Janusz Wojciechowski, który dużo i bardzo celnie pisze o tym, na swoim Twitterze. A ja czytam go tam pasjami.
Wstęp napisałem więc tak naprawdę tylko po to, by pokazać wam wybór z twittów pana Janusza.
Tych:
Z dyskusji na tym forum wyłania się taki obraz, że Polacy są narodem znakomitych kierowców i kompletnie niewydarzonych pieszych. Wręcz z mlekiem matki wyssaliśmy niezdolność do prawidłowego chodzenia.Większość wypadków wynika z tego, że ludzie źle chodzą.
— Janusz Wojciechowski (@jwojc) March 5, 2019
Wiecie, dlaczego na przykład w takim Luksemburgu i w wielu innych krajach na widok pieszego auta staja przed pasami jak wryte? Bo tam w razie potrącenia nie ma pieszego, który źle wszedł na pasy. Jest tylko kierowca, który źle na pasy wjechał.
— Janusz Wojciechowski (@jwojc) March 1, 2019
Piszą, że norweski mistrz olimpijski w narciarstwie pójdzie siedzieć 2 tygodnie i zapłaci słoną grzywnę, bo huknął w stojący przed nim samochód, który przepuszczał dziewczynkę na pasach. U nas nie byłby bez szans – ten przed nim źle się zatrzymał, a dziewczynka wtargnęła…
— Janusz Wojciechowski (@jwojc) March 6, 2019
Tak, dzisiejsza Ewangelia jest właśnie o tych, którzy jak usiądą za kierownicę, to u bliźniego pieszego i telefon w ręku i źdźbło w oku widzą, a w swoim oku ani belki, ani pieszego czekającego na przejście nie dostrzegają… https://t.co/dd0cPNePXt
— Janusz Wojciechowski (@jwojc) March 3, 2019
Koncepcja „żeby było tak jak było” na przejściach dla pieszych zakłada, że dziecko szkolne ma stać przed pasami i wdychać spaliny z kawalkady samochodów, a około dziewiątej, jak ruch się lekko rozładuje, może spróbować przejść na druga stronę. Bo inaczej powiedzą, że wtargnęło.
— Janusz Wojciechowski (@jwojc) March 6, 2019
Obowiązek przepuszczenia znajdującego się na przejściu to akurat żadna łaska. Jeszcze tego by brakowało, żeby kierowca miał prawo rozjechać pieszego znajdującego się na przejściu. https://t.co/gWGvccarum
— Janusz Wojciechowski (@jwojc) March 4, 2019
W Luksemburgu, tak postępując, nie przeszedłby Pan nigdy. Nie ma takiej opcji, żeby jakiekolwiek auto przejechało przez pasy w sytuacji gdy pieszy oczekuje na przejście. Auto z polską rejestracją również. Wypadków na pasach nie ma tu prawie wcale. https://t.co/lzGBPuJnCg
— Janusz Wojciechowski (@jwojc) March 4, 2019
Razi to porównanie, że pieszy jest na pasach świętą krową. Nie – pieszy jest na przejściu świętym człowiekiem. Jest naszym świętym dzieckiem, jest naszą świętą matką, świętą babcią, siostrą, bratem… Jedźmy tak, żeby nie zabijać tych, których ktoś kocha i których my kochamy.
— Janusz Wojciechowski (@jwojc) March 4, 2019
Więcej znajdziecie TUTAJ.