Udostępnij

Czy warto jeździć na rowerze w kasku? Neurochirurg bez wątpliwości, część rowerzystów protestuje

14.07.2025

W poniedziałek 14 lipca Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (BRD) przyjęła uchwałę w sprawie wprowadzenia obowiązku używania przez dzieci do lat 16 kasku ochronnego podczas jazdy rowerem, hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego. Decyzję natychmiast skrytykowali rowerowi aktywiści z ogólnopolskiej sieci „Miasta dla Rowerów”. Dlaczego dyskusja o używaniu kasku rozpala takie emocje?

Parę miesięcy temu na YouTube pojawiła się rozmowa z neurochirurgiem, którą obejrzało ponad 3 miliony osób. Lekarz pytany o to, co sądzi o rowerzystach, którzy jeżdżą bez kasków, odpowiada krótko: „idioci”. Tymczasem wielu rowerowych aktywistów nie tylko nie nosi kasków, ale uważa też, że przynoszą one więcej szkody niż pożytku.

Poniedziałkową decyzję Krajowej Rady BRD skomentowali jednoznacznie: „obowiązek jazdy w kasku jest kontrproduktywny – może stwarzać fałszywe poczucie bezpieczeństwa a źle założony kask zwyczajnie nie działa”. Ich zdaniem „konieczna jest edukacja: jak zakładać kask i przed czym może chronić”.

Czy takie opory są słuszne? Sprawdziłem, co na ten temat mówi nauka.

Neurochirurg: takich ludzi później operuję

Dyskusja trwa od lat i nie jest nowa. I tak pod koniec marca na YouTube opublikowany został wywiad z amerykańskim neurochirurgiem Aleksem Alamrim. Pytania były bardzo różne, ale jeden temat cieszył się szczególną popularnością i jako osobny, krótki film, doczekał się ponad 3 milionów odsłon. Zapytany, co sądzi o rowerzystach, którzy nie noszą kasków, Alamri odpowiada tak:

„Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to: idioci. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, bo to właśnie takich ludzi później operuję. W środowisku chirurgicznym mówimy na nich ‘przypadki ćwiczebne’. Dosłownie tworzycie nam warunki do treningu.

Widziałem osoby, które spadły z roweru przy bardzo małej prędkości — niedaleko stąd, tuż za rogiem — i trafiły na stół operacyjny. I już nigdy nie wróciły do dawnego życia. Młodzi, świetnie zapowiadający się profesjonaliści, u szczytu kariery, którzy przelecieli przez kierownicę z prędkością… marszową — dziś są ciężko uszkodzeni neurologicznie.

Więc jeśli nie chcesz nosić kasku — nie noś. Ale miej świadomość, że naprawdę niewiele trzeba, żeby twój mózg zmienił się na zawsze. My zrobimy, co się da — ale prawdopodobnie to nie wystarczy”.

Wydawać by się mogło, że Dr Alamri w barwny sposób potwierdza tylko swoim zawodowym autorytetem to, co każdy doskonale wie. Głowę mamy tylko jedną i dość łatwo ją uszkodzić, często – nieodwracalnie. A trwałe pogorszenie funkcjonowania naszego mózgu to zupełnie co innego niż częściowa utrata sprawności w ręce czy nodze. Dlatego rezygnowanie z kasku to kompletna głupota. Lub, jak to ujął jeden mój kolega: „jeśli uważasz, że twoja głowa nie jest warta ochrony, to faktycznie nie jest tego warta”. Jasne i oczywiste, prawda? Okazuje się, że wcale nie.

Rowerowy „aktyw” jeździ bez kasku

Żaden z aktywistów rowerowych, których znam osobiście, nie używa kasku do jazdy po mieście. Szerzej, to, co niektórzy z nich od lat mówią i piszą, jest – przynajmniej w moim odczuciu – podważaniem sensu używania kasku i zniechęcaniem ludzi do tej formy ochrony.

Żeby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, a także, by nie odnosić się do zdania kilku dość przypadkowo wybranych osób (choćby nawet opiniotwórczych i znanych w polskim środowisku rowerowym), zobaczmy jakie co na temat jazdy w kasku sądzą organizacje zrzeszające rowerzystów. A konkretnie jakie jest stanowisko Europejskiej Federacji Cyklistów (ang. European Cyclists’ Federation, ECF). To „parasolowa” organizacja non-profit z siedzibą w Brukseli zrzeszająca lokalne, regionalne i krajowe organizacje społeczne, które promują jazdę na rowerze zarówno jako środek transportu, jak i formę rekreacji.

Nie” dla przymusu

Zacznijmy od rzeczy mało kontrowersyjnych. Europejska Federacja Cyklistów uważa, że „to rowerzysta powinien sam decydować o tym, co nosi. ECF nie popiera obowiązkowego nakazu noszenia kasków narzucanego przez władze publiczne”.

A taki nakaz wprowadzono m.in. w Australii, Nowej Zelandii i niektórych prowincjach Kanady. I teraz pracują nad nim (w ograniczonym zakresie) także w Polsce. Niektórzy twierdzą, że był to wynik lobbingu producentów kasków, inni – że stało za tym lobby motoryzacyjne. Niezależnie od tego, jak było naprawdę, obowiązek noszenia kasku miał poważne, negatywne konsekwencje.

Jak zwracają uwagę aktywiści, wprowadzenie nakazu noszenia kasku nie przyniosło znaczącego spadku liczby urazów głowy, ale za to doprowadziło do wyraźnego zmniejszenia liczby rowerzystów. W Nowej Zelandii liczba osób jeżdżących na rowerze spadła o 55 proc. od 1989 roku, a w Australii – o 37,5 proc. między rokiem 1985 a 2011. Spadek ten odnotowano we wszystkich stanach i utrzymuje się do dziś, mimo rosnącej populacji. Podobne zjawiska wystąpiły także w Kanadzie i Nowej Zelandii.

A mniej osób jeżdżących na rowerach oznacza więcej osób jeżdżących samochodami – przynajmniej w realiach Kanady, Australii i Nowej Zelandii. W konsekwencji zaś brudniejsze powietrze, większe emisje CO2 ale przede wszystkim: (średnio) mniejszą aktywność fizyczną społeczeństwa. A zatem większy poziom otyłości i co za tym idzie gorszy stan zdrowia.

Nic więc dziwnego, że organizacje zrzeszające aktywistów rowerowych są przeciwko nakazanemu odgórnie obowiązkowi jazdy w kasku. Widzą w tym też próbę przerzucenia na cyklistów całej odpowiedzialności za własne życie i zdrowie. W zamian proponują inwestycję w infrastrukturę (np. budowę ścieżek rowerowych), uważając, że jest to znacznie lepszy sposób na poprawę bezpieczeństwa rowerzystów.

Nie wiem jak Państwu, ale mi to wszystko wydaje się na razie bardzo rozsądne. Zwłaszcza w świetle danych przytaczanych przez aktywistów, choć nie dotyczą one Europy. Kaski chyba faktycznie nie powinny być obowiązkowe dla nikogo, może z wyjątkiem dzieci.

Ciszej nad tym kaskiem

Jednak wspomniany ECF idzie znacznie dalej – organizacja jest przeciwna nie tylko nakazowi, ale nawet zachęcaniu ludzi do jazdy w kasku. Argumenty padają przy tym bardzo różne.

Na przykład taki, że jazda bez kasku jest bardziej komfortowa dla rowerzysty. Jasne, pewnie trochę podobnie jak jazda kabrioletem w dobrą pogodę jest bardziej przyjemna niż normalnym autem – przynajmniej do czasu dachowania. A poważniej, to akurat ten zarzut wobec kasków nie wydaje mi się ani trochę przekonujący, co piszę z własnego, wieloletniego doświadczenia.

Bardziej sensowna, ale też nie do końca przekonująca jest argumentacja finansowa – kask dobrej firmy nawet kosztuje 200-300 złotych, choć można kupić też dużo tańsze. Taki wydatek dla wielu osób może być nieakceptowalny.

Mamy wreszcie dość wątpliwą i niekoniecznie mającą oparcie w faktach hipotezę „kompensacji ryzyka”. Ta sugeruje, że jeżeli rowerzysta czuje się bardziej chroniony przez kask, może nieświadomie zachowywać się mniej ostrożnie. Lub też kierowcy mogą mieć tendencję do mniejszej ostrożności przy mijaniu rowerzysty widzianego jako „bardziej zabezpieczonego” kaskiem.

Kask jest zły, bo nie chroni przed złamaniem nogi

Inny, często podnoszony zarzut wobec kasków rowerowych to taki, że nie chronią nas skutecznie przed urazami twarzy (mowa o typowych kaskach szosowych, jakie możecie zobaczyć na głowach kolarzy jadących np. w Tour de Pologne, a nie o kaskach do downhillu). Nie chronią też przed urazami rąk, nóg czy tułowia. Ten ostatni argument jest, przyznacie Państwo, dość osobliwy – czy ktoś naprawdę spodziewa się, że kask uchroni go przed rozbiciem kolana albo złamaniem ręki?

Kaski mają przecież chronić głowę, a konkretnie czaszkę i mózg. I w tej roli się sprawdzają całkiem nieźle.

Krótki przegląd literatury, w tym najnowszych badań, jaki zrobiłem, przygotowując się do pisania tego tekstu, pokazuje jednak co innego. Badania naukowe potwierdzają to, co mówi intuicja, zdrowy rozsądek i neurochirurdzy tacy jak dr Alamri: kaski istotnie zmniejszają ryzyko ciężkich urazów głowy, choć oczywiście ich nie eliminują. Jadąc w kasku też można przecież mieć wypadek, który skończy się bardzo poważnym urazem głowy lub śmiercią.

Niestety, aktywiści rowerowi wydają się mieć często dość wybiórcze podejście do literatury naukowej. Czytając to, co piszą na temat efektywności kasków, można często odnieść wrażenie, że im mniejsza skuteczność kasków „wychodzi” w jakimś badaniu, tym chętniej jest ono cytowane, bo lepiej pasuje do założonej tezy. A ta brzmi: ochronny wpływ kasków jest mocno przeceniany, kaski przynoszą więcej szkód niż pożytku więc należy ludzi do nich zniechęcać, jak tylko się da.

Niechęć aktywistów rowerowych do kasków wydaje wynikać głównie z lat oporu przed ewentualnymi próbami odgórnego narzucenia tej formy ochrony. Groźba była i pewnie wciąż jest realna skoro – jak widzieliśmy, w niektórych krajach już dawno wprowadzono obowiązek jazdy w kasku. Teraz mamy także stanowisko Krajowej Rady BRD.

A akcja rodzi reakcję – czasem przesadną.

Coś, o czym warto pamiętać

Aktywiści rowerowi mają oczywiście rację, podkreślając, że kask nie daje pełnej, stuprocentowej ochrony – zwłaszcza jeśli jedziemy za szybko albo uczestniczymy w kolizji z ciężarówką lub autobusem. Jazda w kasku nie zwalnia nas też z uważnej jazdy, dostosowania prędkości do warunków i dbania o dobry stan techniczny roweru.

Jednak kiedy dojedzie do najgorszego, te kilkaset gramów plastiku i utwardzonego styropianu na naszej głowie może zmienić bardzo wiele. Na przykład zamiast pęknięcia czaszki i krwiaka, który sprawi, że stracimy pamięć, mowę, wzrok lub władzę w kończynach, skończy się wstrząśnieniu mózgu, z którego wyjdziemy dość szybko i w zasadzie bez śladu.

Na szczęście wielu ludzi doskonale zdaje sobie z tego sprawę i nie wsiada na rower bez kasku. Mimo że prawdopodobnie nigdy nie słyszeli cytowanej na początku opinii dr. Aleksa Alamriego. I mimo tego, że mówimy tu o normalnych rowerzystach, którzy bynajmniej nie jeżdżą tak jak bohaterowie „Line Of Sight” czy „Corn Fed 3” (są to bardzo wciągające filmy akcji, które bardzo Państwu polecam, ale tego co tam zobaczycie lepiej nie naśladować!)

Aktywiści mają rację: nasze miasta byłyby lepsze – czystsze, bezpieczniejsze i spokojniejsze, a my sami zdrowsi – gdyby więcej osób wybierało dwa kółka zamiast samochodu. Wsiadając na rower, warto jednak pamiętać o kasku.

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Wirestock Creators

Autor

Jakub Jędrak

Fizyk, publicysta, działacz społeczny.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partnerzy portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Bartosz Kwiatkowski

Dyrektor Frank Bold, absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprezes Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu, ekspert prawny polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych.

Patrycja Satora

Menedżerka organizacji pozarządowych z ponad 15 letnim stażem – doświadczona koordynatorka projektów, specjalistka ds. kontaktów z kluczowymi klientami, menadżerka ds. rozwoju oraz PR i Public Affairs.

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Zastępczyni redaktora naczelnego SmogLabu. Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Z portalem związana od 2021 roku. Wcześniej redaktorka Odpowiedzialnego Inwestora. Pisze głownie o zdrowiu, żywności, lasach, gospodarce odpadami i zielonych inwestycjach.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Współzałożyciel SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.