To już kolejna słaba zima w Polsce i znacznej części Europy. Przeważają uciążliwe opady deszczu powodujące podtopienia, wylewanie rzek, a nawet powodzie. Do tego mała ilość dni słonecznych i częste wiatry. To wszystko jest rezultatem działania globalnego ocieplenia, a dokładnie wód Oceanu Atlantyckiego, który staje się coraz cieplejszy. Nowe badania pokazują, że w 2023 roku mieliśmy rekordowo ciepłe wody światowego oceanu, ale nawet w tej chwili oceany są rekordowo ciepłe.
Oceany gorętsze niż kiedykolwiek wcześniej
Działania człowieka polegające na spalaniu paliw kopalnych i zmianach w użytkowaniu terenu szybko zmieniają oblicze oceanów. To z jednej strony zanieczyszczenia wód czy przełowienie, lecz przede wszystkim rosnące temperatury. Temperatury, które wpływają nie tylko na życie w oceanach, ale wpływają też na nasze życie. Oceany pokrywają 70 proc. powierzchni planety, więc mają wpływ na globalny klimat. Mają wpływ także na nasz klimat, na naszą pogodę i to, jak wygląda dana pora roku. Szczególnie teraz – zima, której nie ma.
Badania opublikowane na początku tego roku w czasopiśmie Advances in Atmospheric Sciences wykazały, że oceany są gorętsze niż kiedykolwiek wcześniej we współczesnej historii. Chodzi o pomiary prowadzone od połowy ubiegłego wieku. Na ich podstawie możemy określić, jakie mamy odchylenie temperatur w stosunku do XX wieku. Co więcej – na podstawie tzw. danych proxy, czyli badań pośrednich wiemy, że oceany są najcieplejsze od co najmniej setek lat. Biorąc pod uwagę temperatury globalne oceanów i atmosfery w 2023 roku, to nasz klimat może konkurować z poprzednim interglacjałem. „Rok po roku ustanawiamy rekordy ciepła w oceanie” – powiedział współautor badania prof. John Abraham z Uniwersytetu St. Thomas w Minnesocie.
„Fakt, że proces ten postępuje w szybkim tempie każdego roku, jest dla nas pouczający, ponieważ pokazuje, w jaki sposób oceany są powiązane z globalnym ociepleniem i w jaki sposób możemy wykorzystać oceany do pomiaru szybkości ocieplenia się Ziemi”.
Czytaj również: Oceany w 2021 r. z rekordem ciepła. Szósty rok z rzędu jest coraz goręcej
Ocean Atlantycki, czyli ogromny zasobnik ciepła
Oceany są bardzo ważne, gdyż nie chodzi tylko o temperaturę ich powierzchni, która może zmieniać się dosłownie z dnia na dzień, ale to, że oceany mają ogromną pojemność cieplną. Ich właściwości fizyczne są zupełnie inne niż właściwości atmosfery.
Dlatego też 93 proc. antropogenicznego wzrostu ilości ciepła w systemie ziemskim jest lokowana w oceanach, a tylko 1 proc. dotyczy atmosfery. 3 proc. pochłaniają lądy, i kolejne 3 proc. kriosfera, która się z tego powodu kurczy.
Oceany od lat gromadzą ciepło. W jaki sposób? Krótko mówiąc, dwutlenek węgla i inne gazy cieplarniane jak metan zatrzymują ciepło. Gdyby oceany w nagły sposób uwolniły całe ciepło, które zgromadziły przez ostatnie dekady, to temperatura na Ziemi wzrosłaby o ponad 36 st. C. To byłby istny koniec świata. Oczywiście tak się nie stanie, ale oceany mają dość energii, by utrzymać stan cieplejszego klimatu przez najbliższe setki, być może tysiące lat. „W zeszłym roku naprawdę pobiliśmy rekord temperatur powierzchni oceanów” – powiedział wspomniany wcześniej prof. Abraham. „Było po prostu niesamowicie gorąco”.
Temperatury na Ziemi po osiągnięciu stanu neutralności klimatycznej cywilizacji zaczną stopniowo spadać. Nie ma jednak szans do powrotu z czasów XX wieku. Tej dodatkowej energii nie pozbędziemy się ot tak. Globalne ocieplenie zostanie z nami na zawsze. Dziś walczymy, by klimat nie ocieplił się do niebezpiecznych dla nas wartości.
Czytaj również: Siódmy miesiąc z rzędu z rekordami temperatur. Geoinżynieria jest konieczna
Rekordowo ciepły Ocean Atlantycki…
Powinniśmy się tym trochę martwić, ale oczywiście nie popadać w dekadencję, tylko robić wszystko, by osiągnąć neutralność klimatyczną. Tym bardziej że sprawa tyczy się też Atlantyku. Atlantyk również się nagrzewa – jego powierzchnia staje się coraz cieplejsza. Od marca 2023 roku wody północnej części Oceanu Atlantyckiego zaczęły notować rekordowe wartości. W sierpniu 2023 roku północny Atlantyk był 1,4 st. C cieplejszy od średniej z lat 1982-2011.
… który wpływa na naszą pogodę
To niesie za sobą konsekwencje. Zimowe powodzie w dużych częściach Niemiec i krajów sąsiednich, spowodowane tygodniami ciągłych opadów, dobrze wpisują się w modele klimatyczne. Modele te przewidują wzrost opadów w zimie w wyniku postępującego ocieplenia klimatu i rosnących temperatur Atlantyku. „To, co tutaj widzimy, dobrze pasuje do wzorców wywodzących się z modeli klimatycznych” – powiedział Fred Hattermann z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu.
Zasada jest tutaj oczywista – cieplejszy ocean oddaje więcej wilgoci do atmosfery. W cieplejszym powietrzu nad oceanem mieści się więcej pary wodnej niż zazwyczaj. To przekłada się na zmiany w naszej pogodzie. Szczególnie że znajdujemy się stosunkowo blisko Atlantyku i do tego na wschód od niego. Styczeń 2024 według IMiGW był dziesiątym najwilgotniejszym miesiącem w historii pomiarów. Jak pokazuje wykres, z dekady na dekadę styczeń staje się coraz bardziej mokry.
– Wpływ temperatury Oceanu Atlantyckiego na pogodę w naszej części świata – zarówno zimą, jak i latem – jest nie do przecenienia. W Polsce przeważają wiatry z sektora zachodniego i mówimy, że Ocean Atlantycki jest obszarem źródłowym dla tych mas powietrza – ma więc kluczowe przełożenie na ich charakterystykę (np. temperaturę, czy wilgotność). Stąd możemy wywnioskować jedną prostą zależność – im cieplejsza powierzchnia oceanu, tym cieplejsze powietrze, które do nas znad tego obszaru przybywa – tłumaczy zapytany przez SmogLab Piotr Abramczyk, mgr Meteorologii Stosowanej na Uniwersytecie w Reading.
Nasza pogoda to nie tylko bezpośrednio sam Atlantyk
Sprawa jest jednak nieco skomplikowana.
– Pogoda, której doświadczamy, jest bowiem efektem wielu czynników wzajemnie ze sobą powiązanych. Współczesne, antropogeniczne ocieplenie klimatu sprawia, że „składniki” odpowiedzialne za wzorce pogodowe w naszej (i nie tylko) części świata zostają zaburzone. I tak, obserwujemy wspomniane już wcześniej wyjątkowo wysokie temperatury znacznej części powierzchni Atlantyku i tzw. morskie fale upałów. Wysokie temperatury powietrza, jak i wód w Arktyce utrudniają przyrost lodu, wskutek czego jest go zdecydowanie mniej niż w poprzednich dziesięcioleciach – wyjaśnia Abramczyk.
Dalej Abramczyk zwraca uwagę na kwestię topnienia grenlandzkiego lądolodu, w wyniku czego na Atlantyku tworzy się chłodna plama wpływająca na pogodę w Europie. Kolejną sprawą jest silniejsze niż kiedyś meandrowanie prądu strumieniowego (jet stream), co jest związane z rosnącymi temperaturami w Arktyce. Do tego przesunięcie szlaku wędrówki niżów bardziej na północ. To sprawia, że polskie zimy, choć są cieplejsze, są też ekstremalne pogodowo. Czasem wciąż możemy mieć do czynienia z silnymi mrozami, bez względu na to, jak ciepły jest Ocean Atlantycki, ale liczba dni ciepłych, tak czy inaczej, rośnie.
– To złe wieści dla nas i dla przyrody – z wielu względów, od zaburzeń wzorców hydrologicznych (śnieg zamiast deszczu i tego konsekwencje) po tzw. „fałszywe wiosny”. Oczywiście zimy z prawdziwego zdarzenia wciąż mogą się zdarzyć, ale szanse na to będą coraz mniejsze… – mówi w wywiadzie dla SmogLabu pracujący na Uniwersytecie w Reading meteorolog.
Daleko na horyzoncie jeszcze inny problem
I tu pojawia się na horyzoncie inny problem. Mamy wysokie temperatury Atlantyku, które dają nam angielską, wręcz paskudnie szkocką pogodę, ale w przyszłości mogą zajść nieoczekiwane wcześniej zmiany.
– Przynajmniej do czasu – mówi nam Abramczyk. – Tu bowiem znów wracamy do Atlantyku i do badania, o którym ostatnio bardzo głośno w świecie klimatologów. Sygnalizuje ono, że możemy się bardzo szybko zbliżać do punktu krytycznego, jeśli chodzi o zachwianie kluczowej dla nas cyrkulacji wód tego oceanu (AMOC – Atlantic Meridional Overturning Circulation). Jeżeli do tego dojdzie, konsekwencje dla europejskiego klimatu będą drastyczne, ekstremalnie trudne do przystosowania się, nawet dla ludzi.
Ale AMOC to już sprawa na osobną dyskusję, zważywszy na to, że naukowcy nie wiedzą, kiedy dojdzie do jej załamania. Jest wciąż wiele niewiadomych. Chociażby to, że posiłkujemy się tutaj przeszłością, w postaci takich zdarzeń jak młodszy dryas (jedna z historycznych faz klimatycznych – red.).
Tak więc, na razie musimy się martwić raczej wysokimi stanami Warty, Bugu czy Odry niż przyszłością AMOC-u.
Czytaj również: Brakuje śniegu w górach. Świat bez zimowych sportów coraz bliżej
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/christianthiel.net