Członkowie Extinction Rebellion (XR) zablokowali rondo De Gaulle’a w Warszawie. To pierwsze wydarzenie „Tygodnia Rebelii”, który potrwa do czwartego października. W wielu miastach Polski odbyły się również protesty klimatyczne.
Aktywiści XR próbowali w akcie zablokowali ważną drogę w centrum Warszawy. Działacze z długim transparentem z napisem „Bunt bez przemocy” zablokowali jeden z wjazdów na rondo de Gaulle’a. Aktywiści siedli na jezdni, a na miejscu pojawiła się policja. Na drogach dojazdowych do ronda utworzyły się długie korki. Na swoich stronach w mediach społecznościowych działacze przeprosili mieszkańców Warszawy za utrudnienia. W momencie pisania tej relacji, po godzinie 20:30, na rondzie de Gaulle’a zostało jeszcze około 30 osób, które blokowały ruch w kierunku centrum miasta. Policja informuje, że nie użyła środków przymusu bezpośredniego, wylegitymowała jedynie członków XR.
Przed zablokowaniem ruchu aktywiści wygłosili „Deklarację rebelii”. „Będąc istotami racjonalnymi, działającymi w poszanowaniu zasad moralności, etyki lub wiary, nie możemy dłużej ignorować, lekceważyć ani zaprzeczać istnieniu kryzysu ekologicznego, w którym się znajdujemy i który stwarza śmiertelne zagrożenie dla naszego gatunku i świata, w którym żyjemy.” – czytamy w oświadczeniu.
Ambitne cele zamiast bierności
Najważniejszym postulatem działaczy jest zredukowanie polskich emisji gazów cieplarnianych do zera do 2025 roku. Byłby to ambitny cel w stosunku do dzisiejszych planów wielu rządów, które poziom „zera netto” chcą osiągnąć najwcześniej w roku 2050 (w tej sytuacji wszystkie wytworzone emisje byłyby możliwe do zneutralizowania, na przykład przez roślinność). Członkowie XR chcą również, by tematyka zmian klimatycznych i płynących z nich zagrożeń przestała być przedmiotem politycznych sporów. Według nich rządzący muszą traktować ją poważnie, niezależnie od tego, po której ze stron politycznego spektrum się znajdują. Aktywiści inicjatywy obawiają się, że brak reakcji na kryzys klimatyczny przełoży się w przyszłości na pojawienie się nowych wojen, głodu i konieczności migracji dla wielu ludzi. Jak przekonują – na razie władza zawodzi, co nie daje nadziei na przyszłość.
Protesty w największych miastach
Klimatyczne demonstracje przeszły dziś przez kilka z największych miast w Polsce – między innymi Kraków, Łódź i Warszawę. Szacunki organizatorów mówią z kolei o uczestnictwie siedmiu i pół tysiąca osób. Wśród protestujących i organizatorów demonstracji byli między innymi aktywiści Earth Strike, Extinction Rebellion, Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i grupa seniorek z inicjatywy Polskie Babcie. Na placu Defilad aktywiści symbolicznie obalili komin Elektrowni Bełchatów – którego symbolizował ustawiony w okolicach Pałacu Kultury wielki balon. Do strajku przyłączyli się też przedstawiciele Urzędu Miasta z prezydentem Rafałem Trzaskowskim na czele.
Kilkanaście tysięcy osób w obronie klimatu! Razem walczymy o klimat dla nas, naszych dzieci i przyszłych pokoleń! ???
Matka ziemia jest tylko jedna ??♀️?#strajkklimatyczny pic.twitter.com/y5mgMOeGWl— Filip Pelc (@FPelc) 27 septembre 2019
Dwa tysiące osób pojawiło się na proteście w Krakowie. Tutaj mieszkańcy wybrali się w drogę sześcioma stacjami kryzysu klimatycznego. Na trasie przemierzonej przez protestujących znalazł się między innymi Magistrat, Kuria Metropolitalna i Rynek Główny. Każda ze stacji była podporządkowana innemu problemowi związanemu z ocieplaniem się klimatu. Aktywiści mówili między innymi o transporcie i energetyce, żywności i śmieciach czy roli środowiska naukowego w nagłaśnianiu faktów związanych z kryzysem.
– Uważam, że takie manifestacje mają sens, ale najwięcej możemy zrobić idąc do wyborów. Dlatego warto zagłosować na polityków, którzy wspierają zielone rozwiązania. – komentowała Natalia, jedna z uczestniczek protestu.
– Jesteśmy tu, bo przeraża nas przyszłość, jaka czeka nas i naszą córkę – powiedziała pani Dominika, która na protest zabrała małą córeczkę – Przerażają nas zmiany klimatu, które już odczuwamy i które będziemy odczuwać coraz mocniej.
Piątkowe protesty odbyły się tez w wielu innych miastach świata. Największe wrażenie zrobiła mobilizacja w Nowej Zelandii, gdzie na ulice wyszło 3,5 procenta całej populacji kraju. Tłumy wyszły również na ulice Turynu. Według szacunków organizatorów na manifestacji stało 40 tysięcy osób. Włoski minister edukacji zachęcał nauczycieli do usprawiedliwiania uczniów nieobecnych w szkołach. W najbliższych dniach zapowiadane są również wielotysięczne demonstracje w Ameryce Południowej.