W Parlamencie Europejskim przegłosowana została niedawno dyrektywa EPBD, znana również jako „dyrektywa budynkowa”. Unia Europejska obiera kierunek na zwiększenie efektywności energetycznej budynków i odchodzenie w nich od paliw kopalnych. Wokół nowego prawa narosło jednak wiele kontrowersji, które ciągną się od czasu wcześniejszej propozycji dyrektywy. Czy obawy, np. ze strony osób posiadających urządzenia gazowe, są na wyrost? Zapytaliśmy eksperta.
Nowe prawo ma być uzupełnieniem przyjętych wcześniej polityk klimatycznych spod znaku Zielonego Ładu oraz pakietu FitFor55. Dyrektywa EPBD (określana popularnie jako „dyrektywa budynkowa”) ma na celu ograniczenie emisji gazów cieplarnianych z sektora budynków mieszkalnych i niemieszkalnych. A te, według Komisji Europejskiej, odpowiadają za 36 proc. unijnej emisji gazów cieplarnianych.
Krajowe przepisy, które odnosić się będą do założeń dyrektywy EPBD, będą dotyczyć zarówno nowych, jak i już istniejących budynków. Siłą rzeczy, ponieważ łatwiej wpłynąć na pierwsze z nich, wymagania te będą miały wyższy priorytet.
Wymagania dla budynków nowych i już istniejących
Począwszy od 2030 roku, wszystkie nowe budynki powinny być zeroemisyjne. Z kolei w przypadku tych zajmowanych lub będących własnością władz publicznych wymóg ten miałby funkcjonować wcześniej, bo już od 2028 roku. Zeromisyjność będzie mogła być obliczana w sposób obejmujący również cykl życia wykorzystywanych materiałów budowlanych.
Największym wyzwaniem, jakie przynosi dyrektywa EPBD, będzie jednak zmiana w już istniejących budynkach. Pójdą za tym jednak duże oszczędności. Jak podaje Komisja Europejska, budynki w UE odpowiadają za 40 proc. zużycia energii. Jak czytamy na stronach Parlamentu Europejskiego, „państwa członkowskie muszą przyjąć środki, które przyczynią się do dekarbonizacji systemów grzewczych i wycofywania paliw kopalnych w ogrzewaniu i chłodzeniu”. Horyzontem w tym przypadku będzie rok 2040.
„Od 2025 roku nie będzie można dotować niezależnych kotłów na paliwa kopalne. Nadal będzie można stosować zachęty finansowe w odniesieniu do hybrydowych systemów grzewczych, na przykład łączących kocioł z instalacją cieplną wykorzystującą energię słoneczną lub pompą ciepła” – napisano w komunikacie PE. Kluczowe będzie więc to, jak rządy poszczególnych krajów UE, w tym Polski, wdrożą założenia EPBD. Państwa członkowskie będą mogły przy tym stosować wyłączenia, obejmujące m.in. budynki rolnicze czy związane z kultem religijnym.
Przyjęto także cele dotyczące ogólnego ograniczenia zużycia energii oraz remontów budynków niemieszkalnych w najgorszym stanie. Znów, to od poszczególnych rządów krajowych zależeć będzie sposób dążenia do tych założeń. „W przypadku budynków mieszkalnych państwa członkowskie będą musiały wprowadzić środki, które mają doprowadzić do zmniejszenia średniego zużycia energii pierwotnej o co najmniej 16 proc. do 2030 roku i co najmniej 20–22 proc. do 2035 roku” – czytamy na stronach europarlamentu.
„Zgodnie z nową dyrektywą państwa członkowskie będą musiały do 2030 roku wyremontować 16 proc. budynków niemieszkalnych o najgorszej charakterystyce energetycznej, a do 2033 roku 26 proc. takich budynków. Pomogą w tym minimalne wymagania dotyczące charakterystyki energetycznej” – napisano.
Zakaz ogrzewania gazem po 2040? Jakie przepisy zawiera dyrektywa EPBD
Po ogłoszeniu w mediach, że Parlament Europejski poparł dyrektywę EPBD, w przestrzeni publicznej odżyły obawy i wątpliwości. Były one już formułowane na wcześniejszych etapach prac nad dyrektywą. Dotyczyły m.in. kwestii użytkowania urządzeń grzewczych zasilanych gazem. Co dyrektywa w obecnym kształcie oznaczać będzie dla właścicieli kotłów na gaz? Czy wynika z niej, że od 2040 roku w Polsce musi obowiązywać zakaz używania tego rodzaju urządzeń? Czy po tej dacie koniecznie będzie trzeba wymontować sprawne urządzenia z budynków jednorodzinnych?
O komentarz do wybranych kontrowersji poprosiliśmy Aleksandra Śniegockiego, prezesa Instytutu Reform. – Dyrektywa nie zawiera zapisów, które będą zmuszały właścicieli urządzeń grzewczych na gaz do wymontowania ich po 2040 roku. Mówi natomiast o wymogu przygotowania przez rządy krajowych planów działań „z myślą” o osiągnięciu sytuacji, w której faktycznie do 2040 r. wycofamy się z ogrzewania paliwami kopalnymi w budynkach. Może to jednak przyjąć formę np. zaplanowania wdrożenia programu wsparcia wymiany źródeł gazowych o odpowiednim budżecie i horyzoncie czasowym, czyli w polskich warunkach mogłoby chodzić o stopniową ewolucję programu Czyste Powietrze – zwraca uwagę Śniegocki zapytany przez SmogLab.
– Warto też pamiętać, że równolegle będzie już działał nowy ogólnoeuropejski system ETS2, który przełoży się na wzrost cen paliw kopalnych. Im dłużej ktoś będzie odwlekał wymianę źródła ogrzewania, tym więcej zapłaci za paliwo. Intencją dyrektywy jest zapewnienie, że rządy państw członkowskich zapewnią obywatelom adekwatne środki pozwalające na przejście na nowe źródła ogrzewania, a nie zmuszenie do przyjęcia dodatkowych regulacji uderzających w istniejące źródła – podkreśla ekspert.
Obawy o nakaz „wypruwania dobrych okien”. Dyrektywa EPBD a termomodernizacja
Pojawiły się przy tym obawy w kwestii tego, co dyrektywa przyniesie w zakresie termomodernizacji. W przestrzeni publicznej pojawiły się np. obawy (m.in. przy okazji niedawnych protestów rolników), że w niedawno wyremontowanych domach będzie trzeba wręcz „wypruwać” okna dwuszybowe. Ponieważ tylko trzyszybowe miałyby być wystarczająco efektywne.
Śniegocki podkreśla, że obawy te są na wyrost. – Dyrektywa zawiera rozwiązania, które mają ułatwić podejmowanie decyzji inwestycyjnych dotyczących termomodernizacji. To np. paszporty renowacji, które mają pokazać jakie kroki należy jeszcze podjąć w budynku, by doprowadzić go do standardu zeroemisyjnego. Po uzyskaniu takich informacji możemy się zdecydować na dodatkowe prace, które pozwolą nam na uzyskanie większych oszczędności w długim okresie. Ostateczne decyzje będzie jednak podejmował za każdym razem właściciel budynku – zwraca uwagę prezes Instytutu Reform.
„Dyrektywa wywłaszczeniowa”: na jakie ustępstwa poszedł Parlament Europejski i państwa członkowskie? „Nie zostało nawet cienia wątpliwości”
Inny szerzący się w sieci pogląd głosi, że niezmodernizowanych budynków nie będzie można sprzedać. W przestrzeni publicznej pojawiło się wręcz hasło „dyrektywa wywłaszczeniowa”. Jak jest w rzeczywistości?
– To hasło pojawiło się przy okazji dyskusji o minimalnych standardach energetycznych dla budynków. Według wyjściowych propozycji Komisji miały one dotyczyć wszystkich budynków mieszkalnych i niemieszkalnych. Państwa członkowskie miały wdrożyć na poziomie krajowym rozwiązania, które tworzyłyby bodźce do modernizacji najbardziej energochłonnych budynków. Mogły być to zarówno zachęty, jak i obostrzenia, takie jak np. ograniczenia dot. wynajmowania czy sprzedaży nieruchomości – mówi nam Śniegocki.
Niektóre kontrowersje oparte są zatem o wcześniejszą wersję przepisów, które zostały zmienione w toku negocjacji.
– Ostatecznie po dyskusjach między państwami członkowskimi a europarlamentarzystami wypracowano jeszcze bardziej elastyczne rozwiązania. Minimalne standardy nie będą obowiązywały budynków mieszkalnych, a jedynie niemieszkalne. Przy czym państwa członkowskie mają nadal dużą elastyczność w ich wdrażaniu. Innymi słowy, w ostatecznym kształcie dyrektywy nie zostało nawet cienia wątpliwości co do kwestii „wywłaszczeń” dla budynków mieszkalnych. Z kolei, jeśli chodzi o bodźce do modernizacji najbardziej energochłonnych budynków niemieszkalnych, należących do firm czy urzędów, Polska ma nadal elastyczność co do wyboru konkretnych narzędzi – podkreśla ekspert w rozmowie ze SmogLabem.
„Część szerszego pakietu rozwiązań”. 150 mld na modernizację budynków i transportu
Istotne, przy okazji wprowadzenia dyrektywy, wydają się również perspektywy finansowe, które to przyniesie. Za obranym kierunkiem zwiększania efektywności energetycznej w parze pójdą bowiem unijne środki.
– Dyrektywa jest częścią szerszego pakietu rozwiązań, który obejmuje też wdrożenie ETS2 i powiązanego z nim Społecznego Funduszu Klimatycznego. Polska będzie miała więc do dyspozycji środki ze sprzedaży własnej puli uprawnień w ETS2 oraz skorzysta z dodatkowej redystrybucji pieniędzy w ramach SFK. W Instytucie Reform szacujemy, że łącznie te nowe instrumenty zapewnią ponad 150 miliardów złotych w latach 2026-2032 na modernizację budynków i transportu drogowego w Polsce – podkreśla Śniegocki.
O innych korzyściach, jakie przynieść może wprowadzenie dyrektywy EPBD, mówił SmogLabowi kilka miesięcy temu Paweł Wróbel, ekspert ds. regulacji UE, założyciel Gate Brussels. Uwagę zwracał przede wszystkim potencjał tkwiący w zwiększeniu efektywności energetycznej budynków w Unii Europejskiej. – Budynki, odpowiadając za około 40 proc. zużycia energii w UE, są największym jej odbiorcą. Nawet cały przemysł nie zużywa tyle energii. Jednocześnie aż trzy czwarte budynków w całej Unii jest nieefektywnych energetycznie. Dlatego ten właśnie obszar został zidentyfikowany jako taki, w którym warto zwiększyć działania – mówił nam Wróbel.
– W następstwie inwestycji w renowacje zachodzą również istotne oszczędności, w tym w imporcie paliw kopalnych, co zwiększa bezpieczeństwo energetyczne kraju. Ponadto inwestowanie w budynki to stawianie na walkę ze zmianami klimatycznymi oraz poprawę jakości powietrza wokół nas. To także większy komfort życia w budynkach, w których spędzamy przecież mnóstwo czasu – podkreślał ekspert. Sprzyjać temu będzie znaczący postęp techniczny, który ma miejsce w przypadku urządzeń elektrycznych.
_
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Yuri Hoyda