Koncerny hodowlane emitują tyle co paliwowi giganci. Polskę lubią za dziurawe prawo

1224
0
Podziel się:

Wadliwy system prawny, nie biorący pod uwagę kosztów środowiskowych ułatwia tworzenie w Polsce bazy produkcyjnej dla europejskich gigantów. Dlatego też Polska należy do największych producentów mięsa i nabiału w Unii Europejskiej. Słabo prawo pełne luk, brak zarządzania ochroną klimatu i niewystarczający nadzór sprawiają, że największe koncerny raportując emisje, pomijają te pochodzące z produkcji mięsa i nabiału w Polsce.

Institute for Agriculture and Trade Policy (IATP) opublikował raport pt. „Emissions Impossible Europe„. Wynika z niego, że zaledwie trzy z dwudziestu największych europejskich koncernów hodowlanych zobowiązały się ograniczyć swoje całkowite emisje. Wśród wziętych pod lupę firm były m.in. Danone, Nestlé, Danish Crown i Tönnies. Pierwsza 20-stka emituje o 33 proc. więcej gazów cieplarnianych niż Holandia i prawie pięć razy więcej niż Dania.

Emisje przy produkcji mięsa i nabiału porównywalne do koncernów naftowych

Łączne emisje firm produkujących mięso i nabiał wynoszą niemal tyle samo, co emisje generowane przez Eni, włoskiego potentata naftowego, a także 60 proc. ilości gazów cieplarnianych francuskiego koncernu paliwowego Total. Co gorsza, zanieczyszczanie środowiska prawdopodobnie będzie mogło postępować za sprawą zapisów, które za kilka dni ma opublikować Komisja Europejska w komunikacie dotyczącym zrównoważonych cykli węglowych. Specjaliści przewidują, że dokument rozszerzy wątpliwe systemy równoważenia emisji CO2 w rolnictwie i wykorzystanie środków publicznych do wsparcia niepodlegających kontroli, dobrowolnych rynków emisji.

– Wygląda na to, że wielkie koncerny mięsne i mleczarskie dostaną od Komisji Europejskiej hojny prezent na Boże Narodzenie – jeśli KE swoim autorytetem (i pieniędzmi podatników) poprze wątpliwe metody kompensacji emisji przez wiązanie CO2 w glebie i nadal będzie promować biogaz z przemysłowej hodowli zwierząt jako zrównoważone paliwo, ignorując jednocześnie ogromny ślad metanowy przemysłu mięsnego i mleczarskiego – komentuje Shefali Sharma, dyrektor Institute for Agriculture and Trade Policy Europe.

Kosztem środowiska i polskich rolników

Działalność największych na kontynencie firm mięsnych oraz mleczarskich kwitnie kosztem polskiej przyrody. Nad Wisłą działają już Danone, Arla, Danish Crown, Dawn Meats (dostawca McDonald’s), Inalca oraz światowej rangi koncern Smithfield. Ten ostatni jest własnością WH Group, czyli czołowego światowego producenta wieprzowiny. Podobnie jak polski Animex – największy krajowy producent mięsa i eksporter wieprzowiny, drobiu oraz wyrobów mięsnych. Autorzy raportu wskazują, że Smithfield i Danish Crown nie wliczają emisji pochodzących z produkcji w Polsce do emisji w swoim łańcuchu dostaw, bo bez trudu omijają polskie słabe regulacje środowiskowe.

– Z naszych analiz wynika jasno, że Polska jest bardzo ważnym ośrodkiem produkcji dla prawie wszystkich największych europejskich koncernów mięsnych i mleczarskich. Dla wielu z nich brak egzekwowania przepisów środowiskowych i taryfa ulgowa, jaką polski rząd daje takim producentom – w przeciwieństwie do produkcji ekologicznej – sprawia, że opłaca się w Polsce robić interesy. Dzieje się to kosztem środowiska i rolników – powiedziała Shefali Sharma.

Czytaj również: Sieć handlowa podała dwie ceny. Druga uwzględnia koszty środowiskowe

Metan i wzrost śladu klimatycznego

W kręgach eksperckich krążą też głosy, jakoby Unia Europejska miała zamiar wprowadzić przepisy w sprawie zwalczania metanu. Prawie całkowicie one pomijają kwestię emisji metanu z przemysłu mleczarskiego i mięsnego. Należy podkreślić, że te sektory są odpowiedzialne za większość metanu wyprodukowanego w granicach Unii. Dyrektywa ws. OZE miałaby za to zwiększyć produkcję biogazu z nawozu naturalnego. W latach 2016-2018, 70 proc. podlegających analizie spółek zanotowało wzrost śladu klimatycznego. Wątpliwym liderem okazała się produkująca wołowinę irlandzka firma ABP z przyrostem emisji prawie o połowę.

– Ślad klimatyczny wielkich europejskich koncernów mięsnych i mleczarskich dorównuje emisjom generowanym przez paliwowych gigantów, a mimo to spółki te mogą dalej działać bezkarnie. Garstka firm, które w ogóle mają plany klimatyczne, opiera swoje działania na sztuczkach księgowych, greenwashingu i wątpliwych offsetach, aby odwrócić uwagę od fundamentalnych zmian koniecznych do redukcji emisji, jednocześnie przerzucając dużą część kosztów i ryzyka na rolników w swoich łańcuchach dostaw – dodaje Sharma.

17 proc. emisji w Europie pochodzi z hodowli zwierząt, a ta, w latach 2007-2018 wzrosła o 6 proc. Od 2005 do 2018 r. eksport wołowiny i wieprzowiny wzrósł o ponad 10 proc., a drobiu o 38 proc. To doprowadziło do stałego wzrostu produkcji mięsa i nabiału, a co za tym idzie – związanych z nią emisji. Polska jest czwartym co do wielkości producentem mięsa i nabiału w Europie. Do pierwszej dziesiątki należą jeszcze: Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy, Holandia, Dania, Irlandia, Belgia i Wielka Brytania.

Złudne kroki ku dobrej zmianie

Jak wynika z raportu, firmy produkujące mięso i nabiał, stosują zwykle kroki, które, rzekomo, mają pomóc w redukcji emisji. Żadne podejście nie zakłada jednak produkcji mniejszej ilości mięsa i nabiału, ale lepszej jakości czy przejścia na rolnictwo regeneratywne. Czym łudzą nas największe europejskie koncerny?

Wiele spółek, m.in. Nestlé, Danish Crown i duński przetwórca mięsa Vion, planuje zrównoważyć część swoich emisji poprzez przekształcenie odchodów zwierzęcych w biogaz. Danone i Arla mają zamiar kompensować emisje przez działania wiążące CO2 w glebie. Korzyści płynące z tego podejścia są niestety mocno ograniczone. Węgiel jest szybko uwalniany, gdy tylko gleba zostaje naruszona lub w wyniku powodzi, suszy i pożarów.

Praktyki rolnictwa regeneratywnego, których stosowanie deklaruje część firm, zwykle są źle zdefiniowane lub po prostu niedoinwestowane. Firmy stawiają sobie za cel poprawienie jakości gleb, a w rzeczywistości zrzucają odpowiedzialność, ryzyko i koszty na rolników. Danone przeznaczył na rolnictwo regeneratywne środki w wysokości tylko jednego dnia rocznych obrotów. W przypadku Nestlé było to 1,8 proc. przychodów ze sprzedaży w 2018 r. Klasyczny greenwashing.

Kreatywne raportowane emisje produkcji mięsa i nabiału

Zaniżanie danych to już niestety standard. Połowa przedsiębiorstw nie podała żadnych danych dotyczących emisji, w tym francuska Groupe Bigard oraz wszystkie sześć niemieckich przedsiębiorstw (m.in. Tönnies, Westfleisch i Müller). Zaledwie cztery przedsiębiorstwa zgłaszają emisje z całego łańcucha dostaw, choć produkcja mięsa i nabiału odpowiada za 90 proc. ich emisji.

Nie brakuje też uników, zamiast stawiania konkretnych celów. „Sześć spółek, w tym Groupe Sodiaal, planuje ograniczyć emisje generowane na kilogram wyprodukowanego mięsa lub litr mleka – co dopuszcza zwiększenie produkcji i ogólnego śladu klimatycznego. Dziesięć spółek nie przyjęło w ogóle żadnych celów, w tym hiszpańska Coren Group i włoski producent wołowiny Inalca” – czytamy w raporcie. Liderem jest Nestlé, a planuje zredukować emisje jedynie o 4 proc. do 2030 r. Zaraz za nią znajdują się FrieslandCampina i ABP, które zobowiązały się do ograniczenia całkowitych emisji pochodzących z hodowli. Szkoda, że równie niewielkich.

Ogromna większość spółek, które ustanowiły sobie cele klimatyczne, ma w planach stosować dodatki do pasz. Ma to na celu redukcję emisji metanu wytwarzanego przez krowy w procesie trawienia. Specjaliści podchodzą sceptycznie do skuteczności tej metody.

Pasza, a cele klimatyczne

Pasza to główne źródło emisji z hodowli zwierząt gospodarskich. Między innymi w związku z tym, że jej produkcja jest powiązana z wylesianiem. Tymczasem, raport obnażył poczynania pięciu największych firm drobiarskich w Europie, które nie ustaliły celów klimatycznych, choć są głównymi konsumentami paszy. Jest wśród nich brytyjska 2 Sisters Food Group, do której należy Bernard Matthews.

Wsparcie dla małych i średnich gospodarstw oraz rolnictwo regeneratywne

– Aby sektor rolniczy mógł uczestniczyć w łagodzeniu zmian klimatu, potrzebujemy konkretnego wsparcia dla działalności małych i średnich gospodarstw rolnych, działań zachęcających więcej osób – zwłaszcza młodych – do rozpoczęcia działalności rolniczej oraz większego wsparcia dla agroekologicznego podejścia do rolnictwa. W aktualnej sytuacji zagrożenia klimatycznego korzyści przyznane agrobiznesowi przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego – powiedział Andoni Garcia Arriola, rolnik z Kraju Basków i koordynator Via Campesina na Europę.

Dyrektor Sharma dodała, że czas najwyższy przestać finansować rolnictwo przemysłowe, a zwrócić się w stronę modelu agroekologicznego. Transformacja wpływająca na emisje miałaby polegać m.in. na produkcji mniejszej ilości mięsa, ale za to lepszej jakości. Podkreśliła konieczność wprowadzenia przez Komisję Europejską przepisów zapewniających ożywienie gospodarek wiejskich i pozwalających ludziom znaleźć godne zatrudnienie w sektorze spożywczym. 

Czytaj również: Krakowska farma miejska dostarcza warzywa według cyklu natury

Zdjęcia: Studio Romantic

Podziel się: