Tegoroczny sezon topnienia na Grenlandii był ogólnie spokojny, z wyjątkiem początku września. Choć cały sezon nie był rekordowy jak w 2019 roku, to naukowcy nie mają dobrych wieści. Niezależnie od przyszłych emisji gazów cieplarnianych, wyspa straci wystarczająco dużo lodu, by drastycznie podnieść poziom oceanów i mórz.
Jak wyglądał tegoroczny sezon topnienia na Grenlandii?
W tym roku sezon topnienia na Grenlandii, podobnie jak na Oceanie Arktycznym całościowo zapisał się jako słaby. Chodzi tu rzecz jasna o odniesienie się do ostatnich kilkunastu lat, a nie XX wieku, kiedy warunki dla topnienia były zgoła inne. Czerwiec był chłodny i pochmurny, często padał śnieg. Według danych udostępnianych przez Portal Polarny Duńskiego Instytutu Meteorologicznego, wyspa zaczęła tracić lód dopiero 24 czerwca. Wcześniej warunki atmosferyczne nie pozwalały na żadne topnienie, gdyż nad znaczną częścią lądolodu temperatury były około 3oC niższe niż wynosi średnia wieloletnia. W praktyce oznaczało to kilkustopniowy mróz nad niemal całą powierzchnią lądolodu. Opady śniegu powodowały, że tzw. powierzchniowy bilans masy lądolodu (SMB) był dodatni, a nie ujemny.
Sytuację zmienił lipiec, a dokładnie jego druga połowa, kiedy przez kilka dni ponad jedna trzecia lądolodu była poddawana roztopom. „Północne topnienie w tym ostatnim tygodniu nie jest normalne, patrząc na 30 do 40 lat średnich danych klimatycznych”, powiedział Ted Scambos, starszy naukowiec z Narodowego Centrum Danych nt. Śniegu i Lodu na Uniwersytecie Kolorado (NSIDC). Jednak całościowo zarówno lipiec jak sierpień były przeciętne, co ilustruje powyższy wykres. Aktualne wyliczenia z satelitów GRACE pokazują, że do lipca straty były niewielkie. Pełne dane poznamy za kilka tygodni. Są one bardziej miarodajne niż codzienne dane SMB. W wypadku SMB miarą są zmiany związane z opadami i spływem wody z topniejącej powierzchni lądolodu.
Powyższy wykres ilustruje wyniki pomiarów GRACE od 2002 roku. Na ich podstawie wiemy, że w ciągu 20 lat wyspa straciła ponad 5000 mld ton lodu, tym samym dając około 14 mm wzrostu światowego poziomu mórz.
Wrzesień okazał się dużym zaskoczeniem
Zaskakujący okazał się wrzesień. Na początku miesiąca ciepłe i wilgotne masy powietrza przyczyniły się do niebywałych roztopów. Szacunki mówią, że 20oC wyższe niż zwykle temperatury spowodowały utratę 20 mld ton lodu. Adwekcja ciepłych mas powietrza objęła jedną trzecią lądolodu, czego rezultatem były opady deszczu nad lądolodem. „To zjawisko pokazuje, jak globalne ocieplenie zwiększa nie tylko intensywność, ale także długość sezonu topnienia”, powiedział Maurice van Tigelen, polarnik z Uniwersytetu w Utrechcie w Holandii.
Tegoroczny sezon z powodu tego, co się stało na początku września nie będzie rekordowy, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że jest źle. Rok 2019, który ustanowił nowy rekord topnienia, może szybko się potworzyć. Przypomnijmy, że według wyliczeń satelitarnych GRACE dokonywanych za pomocą zmian siły grawitacji (tzw. grawimetria) masa lądolodu skurczyła się o 532 mld ton. To dwukrotnie więcej niż średnia z ostatnich 20 lat. Z kolei powierzchnia lądolodu skurczyła się o 71,2 km2. Poprzednie rekordowe wartości miały miejsce w 2012 roku, zbiegły się one też z rekordowym topnieniem czapy polarnej.
Grenlandia dokłada swoje do wzrostu poziomu mórz
Nie ulega wątpliwości, że dalsze ocieplenie klimatu będzie przyspieszać topnienie grenlandzkiego lądolodu. Prognozy IPCC z 2021 roku, uważane przez niektórych naukowców za ostrożne, mówią, że do 2100 roku poziom oceanów wzrośnie od o 6 do 13 cm. Te ostrożne liczby mogą mieć swoje źródło na podstawie tego, co działo się dotychczas. W latach 1971-2018 wkład Grenlandii we wzrost poziomu mórz i oceanów to tylko 13 proc. Innymi słowy, wkład we wzrost poziomu mórz to niecałe pół milimetra rocznie. Znaczący udział miała rozszerzalność cieplna oceanów. Oczywiście w grę wchodzi też fakt niepewności co do tego, jak będzie wyglądało topnienie w przyszłości. Miniona dekada pokazała, że udział Grenlandii we wzroście poziomu mórz zwiększył się, i wyniósł już 1 milimetr rocznie.
Nowe wyniki badań budzą poważne obawy
W nowym badaniu opublikowanym pod koniec sierpnia w czasopiśmie Nature naukowcy nie mają dobrych wiadomości. Coraz intensywniejsze roztopy na Grenlandii ostatecznie doprowadzą do podniesienia się poziomu mórz i oceanów o co najmniej 27 cm. To dwa razy więcej, niż zakładały to wcześniejsze badania.
O co dokładnie chodzi? Chodzi o tzw. „lód zombie”. Ta groźnie brzmiąca nazwa bierze się stąd, że lód ten jest skazany na zagładę. Przyczyną jest fakt, że choć nadal przylega on do grubszych obszarów lądolodu, to nie jest już uzupełniany przez lodowce macierzyste. Te wielkie obszary lodu obecnie nie otrzymują już tyle śniegu co kiedyś. Latem oddziałują coraz wyższe temperatury, w których zamiast śniegu pada deszcz. Bez tego uzupełniania, czego przyczyną jest globalne ocieplenie lód traci na ilości. „To jest martwy lód. Po prostu się roztopi i zniknie z pokrywy lodowej. Ten lód już został wysłany do oceanu, niezależnie od tego, jaki scenariusz (emisji) klimatu przyjmiemy teraz”, oświadczył współautor badania William Colgan, glacjolog w Geological Survey of Denmark and Greenland.
Główny autor badania, Jason Box, glacjolog z zespołu badającego Grenlandię, oświadczył, że ta sytuacja, to „więcej jak jedną nogą w grobie”. A wzrost poziomu oceanów może okazać się większy, wynieść nie 27 cm, a nawet 78 cm, bo przyczyną będzie dodatnie sprzężenie zwrotne. Ten mechanizm będzie prowadzić do coraz silniejszych sezonów roztopów zwiększają ciemną powierzchnię na wyspie, i obniżając wysokość lądolodu. 3,3 proc. ilości lądolodu zniknie na pewno, bez względu na emisje CO2.
„Głodzenie lodu”
„Myślę, że głodzenie byłoby dobrym określeniem na to, co dzieje się z lodem”, powiedział Colgan. Pokrywa lodowa po prostu wejdzie na wyższy poziom topnienia z racji wyższych niż 20-30 lat temu temperatur. Richard Alley z Uniwersytetu Stanowego Pensylwania, który nie brał udziału w badaniach, powiedział, że postępujące nieubłaganie roztopy i wzrost poziomu morza są jak kostka lodu włożona do filiżanki gorącej herbaty w ciepłym pomieszczeniu. „Oddałeś utratę masy. W ten sam sposób większość górskich lodowców na świecie i obrzeża Grenlandii nadal traciłyby masę, gdyby temperatury ustabilizowały się na współczesnym poziomie, ponieważ wciąż znajdowałyby się cieplejszym powietrzu, tak jak kostka lodu została umieszczona w cieplejszej herbacie”, wyjaśnił Alley.
Ograniczony czas na działanie
Te wspomniane 27 cm, to wbrew pozorom nie jest mało. To zabójczy dla mieszkańców pacyficznych wysp poziom. Ludzie żyjący na Kiribati, Tuwalu czy Fidżi już teraz mają ogromny problem z podnoszącym się poziomem oceanu. Problem ten starają się nagłaśniać przywódcy tychże wysp. Zmiana klimatu to „największe zagrożenie egzystencjalne”. Taki popłynął w świat komunikat ze strony piętnastu przywódców pacyficznych państw podczas szczytu, który odbył się w stolicy Fidżi Suvie 12 lipca. Szefowie wyspiarskich państw wezwali bogate kraje do wykazania się większym postępem działań. Chodzi nie tylko o redukcję emisji gazów cieplarnianych, ale też szybkie finansowanie strat, i pomoc w adaptacji do zmian klimatycznych.
A czasu na działanie jest niewiele. Colgan powiedział, że jego zespół nie wie, ile czasu zajmie stopienie obecnie skazanego na zagładę lodu. Prawdopodobnie do końca tego wieku, najpóźniej do połowy przyszłego. Rok 2012 i 2019 pokazały, jak wygląda rezultat globalnego ocieplenia na Grenlandii. W przyszłości takie late nie będą niczym niezwykłym. Jak powiedział Colgan: „Dzisiejsze wartości skrajne stają się jutrzejszymi średnimi.” A dodać należy, że wciąż będą topić się lodowce na Antarktydzie i wciąż będzie działać rozszerzalność cieplna oceanów, bo temperatury jeszcze wzrosną.
–
Zdjęcie: Shutterstock/muratart