Rolnicy coraz częściej domagają się rekompensat za szkody, które ich zdaniem wyrządzają łosie. W opinii izb rolniczych rozwiązanie jest jedno – wyeliminować część populacji. To kolejne zwierzęta – po bobrach i dzikach – które mogą znaleźć się na celowniku myśliwych.
O zniesienie moratorium na odstrzał łosi wystąpiła do ministra klimatu Warmińsko-Mazurska Izba Rolnicza. Jak podaje, w 2019 roku rolnikom z całego województwa wypłacono ponad milion złotych w ramach rekompensat za straty wyrządzone te zwierzęta – prawie dwa razy więcej niż rok wcześniej.
Jako powód rosnących kosztów odszkodowań, rolnicy wskazują coraz większą populację łosi. Według informacji portalu Świat Rolnika, na terenie podlegającym pod Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Olsztynie w roku 2017 doliczono się 2871 łosi, w roku 2018 już 3131 sztuk, a w roku 2019 liczba osobników wzrosła do 4016. Z kolei lasach w Białymstoku od 2017 roku populacja miała się zwiększyć o 400 osobników.
Izba Rolnicza uważa, że jedynym rozwiązaniem, które mogłoby polepszyć sytuację rolników i ograniczyć straty (ich zdaniem) powodowane przez łosie, jest zniesienie zakazu polowania i wybicie części populacji. Podobnej argumentacji użył mazowiecki RDOŚ, wydając zgodę na odstrzał 1,5 tysiąca bobrów. Również dziki uważane są przez rolników za szkodniki. Masowe polowania na nie, tłumaczone walką z wirusem afrykańskiego pomoru świń, trwają już od ponad roku.
Temat polowań na łosie wraca już po raz kolejny. Jest to gatunek, który dwa razy niemal wyginął (o czym pisaliśmy TUTAJ) – po II wojnie światowej, a drugi raz na przełomie lat 80. i 90., kiedy zezwolono na polowania. W 2001 roku zostało wydane moratorium na ich odstrzał. Zakaz chciał znieść nieżyjący już minister środowiska Jan Szyszko w 2017 roku. Tłumacząc ten pomysł – dokładnie tak, jak Warmińsko-Mazurska Izba Rolnicza – coraz większymi szkodami rolniczymi.
„Łoś wchodzi w konflikt z człowiekiem, z gospodarką, zapewnieniem bezpieczeństwa, a władze publiczne zobowiązane są do tego, żeby bezpieczeństwo zapewnić” – powiedział w czerwcu 2017 roku wiceminister środowiska Andrzej Konieczny, podczas spotkania w podlaskim urzędzie wojewódzkim.
Z tym stanowiskiem nie zgodzili się aktywiści i naukowcy zajmujący się ochroną przyrody. Specjaliści z Komitetu Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej PAN napisali list do resortu środowiska, apelując o ochronę łosi.
„Łoś jest gatunkiem bardzo wrażliwym na eksploatację łowiecką i jest ryzyko, że po zniesieniu moratorium na odstrzał liczebność populacji załamie się, jak w latach 90. ” – czytamy w nim.
Po kilku miesiącach burzliwej debaty nad przyszłością łosi, moratorium nie zostało zniesione. Nadal na te zwierzęta polować nie wolno.
Możliwe jednak, że w ślad za wnioskiem mazurskich rolników, temat wróci.
„Już rok temu były minister środowiska Henryk Kowalczyk powiedział, że RDOS-ie mają wydawać bez zahamowania pozytywne decyzje na wnioski o odstrzał bobrów, łosi, wilków i innych gatunków” – mówił w rozmowie ze SmogLabem Roman Głodowski ze Stowarzyszenia Nasz Bóbr. Dodał: „Mamy silne lobby łowieckie, które robi wszystko, żeby sobie postrzelać do zwierząt” .
Zdjęcie: Vytautas Knyva/Shutterstock