Sławomir Mentzen stwierdził niedawno, że „w ciemno bierze wzrost temperatury o dwa stopnie”, bo woli to niż „komunizm”, czyli ograniczenia i zmiany stylu życia. Czemu akurat dwa stopnie? Czy to dużo, czy mało? Jak to wygląda z perspektywy Polski? I o czym ważnym Mentzen nam nie powie? Wyjaśniamy.
Jakiś czas temu w nagraniu na TikToku Sławomir Mentzen mówił tak:
„Jeżeli walka z globalnym ociepleniem ma oznaczać zakaz mięsa i nabiału, brak prywatnych samochodów osobowych, trzy sztuki nowych ubrań na osobę rocznie, jeden lot samolotem raz na trzy lata, to ja już w ciemno biorę wzrost temperatury o dwa stopnie.”
Pomysłów, o których mówi Mentzen (a które nazywa też „chęcią wprowadzenia komunizmu”) nikt poważny na razie nie zamierza wprowadzać. Przynajmniej nie jako twarde zakazy i nakazy. I polityk Konfederacji pewnie doskonale o tym wie. Wie też jednak, że jest to świetny straszak. A dla wielu osób dobry argument, by zagłosować na „Konfę”, obiecującą walczyć z głupimi lewackimi fanaberiami. Czyli choćby z ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych, dbaniem o klimat, środowisko.
Inną sprawą jest, że – przynajmniej jeśli chcemy ratować się przed katastrofą klimatyczną-nasz styl życia faktycznie powinien ulec szybkiej zmianie. I nie obędzie się bez wyrzeczeń i ograniczeń, trochę tak jak w trakcie wojny.
Ta prosta prawda nie podoba się zresztą nie tylko Mentzenowi i jego wyborcom. Na przykład, wśród zatroskanych losem Planety lewicowych aktywistów i aktywistek klimatycznych nie brakuje osób, które całą, ale to absolutnie całą odpowiedzialność za zmianę klimatu przerzucają na „wielkie, globalne korporacje” i branżę paliw kopalnych. Dzięki czemu mogą bez wyrzutów sumienia polecieć emitującym tony CO2 samolotem na wakacje na Bali, Cejlon lub do innej Patagonii, albo choć na Wyspy Kanaryjskie. A potem jeszcze pochwalić się w „socialach” zdjęciami z wakacji.
- Czytaj także: Poleciał na koniec świata ratować żółwie. Wyemitował więcej, niż ty w miesiąc [KOMENTARZ]
Zostawmy jednak ważny i budzący bardzo wiele emocji temat klimatycznych wyrzeczeń i ograniczeń, bo zasługuje on na osobny tekst. Skupmy się teraz na ociepleniu o dwa stopnie i jego konsekwencjach.
Dlaczego akurat dwa stopnie?
Trudno polemizować z tym, że polityk Konfederacji woli ocieplenie niż rezygnację z latania i SUV-a. O gustach się nie dyskutuje. Tylko czemu o dwa stopnie Celsjusza, a nie trzy albo pięć? Zapewne Sławomir Mentzen mniej lub bardziej świadomie nawiązuje tu do jednego z celów Porozumienia paryskiego (ang. Paris Agreement) z 2015 roku:
„Ograniczenie globalnego ocieplenia znacznie poniżej 2°C, a docelowo do 1,5°C względem epoki przedprzemysłowej w celu ograniczenia ryzyka i szkód wywołanych przez zmianę klimatu”.
Tej liczby nie wyssano z palca. Klimatolodzy wyraźnie mówią, że przekroczenie progu globalnego ocieplenia o 2°C będzie miało katastrofalne następstwa. I że powinniśmy tego za wszelką cenę uniknąć. Właśnie dlatego wartość 2°C często pojawia się w mediach i debacie publicznej, gdy mowa jest o kryzysie klimatycznym i konieczności ograniczania emisji gazów cieplarnianych. I pewnie z tego powodu Sławomir Mentzen wspomina o dwóch stopniach, choć mam wątpliwości czy naprawdę wie, o czym mówi. Tak czy inaczej, jest tu jeszcze kilka istotnych szczegółów, których się od niego nie dowiemy.
Polska to nie cały Świat
2°C, o których mowa w Porozumieniu paryskim dotyczy wzrostu średniej temperatury Ziemi, która wzrosła do tej pory o mniej niż 1,5°C. Tyle że różne części naszej Planety ocieplają się w różnym tempie. Lądy ocieplają się średnio szybciej niż oceany. Szczególnie szybko ociepla się Arktyka.
Większość z Państwa, podobnie jak Sławomir Mentzen i piszący te słowa, żyje jednak w Polsce. Bardziej niż wzrost średniej temperatury globalnej może więc interesować nas, o ile na skutek ocieplenia się klimatu wzrosła średnia temperatura na terytorium naszego kraju.
Spójrzmy na mapę:
Mamy Budapeszt w Warszawie
Wynika z niej, że Polska ociepliła się już o przynajmniej 1,6°C. Ale w rzeczywistości wartość ocieplenia jest większa. Po pierwsze, nie wzięto tu pod uwagę ostatnich lat. Po drugie, taki wybór porównywanych okresów nie pokazuje całkowitego ocieplenia (w porównaniu z epoką przed rewolucją przemysłową). W rzeczywistości ocieplenie terytorium naszego kraju już dziś przekracza 2°C. Można powiedzieć, że życzenie Mentzena się spełniło, przynajmniej jeśli chodzi o Polskę: ocieplenie jest, ale za to wciąż nie ma komunizmu.
Warto też popatrzyć na taki oto obrazek:
Popatrzmy jeszcze, jak wzrosły temperatury najcieplejszych miesięcy:
„Od początku lat 50. XX w. średnia temperatura okresu czerwiec-sierpień podniosła się w Polsce o ok. 2,2°C, a przeciętne temperatury maksymalne niewiele mniej. Tempo ich wzrostu przyspiesza od ok. 3 dekad, a ostatnie 10 lat było szczególnie ciepłe. Najbardziej ociepliły się w regiony środkowo-zachodnie, południowo-zachodnie oraz Małopolska.”
- Czytaj także: „Polska się gotuje”
„Jeszcze bardziej spektakularna zmiana dotyczy liczby dni upalnych (czyli takich, podczas których temperatura maksymalna wynosi >30°C). W latach 50., 60. XX w. tych pierwszych było najwyżej kilka w roku. Od lat 90. coraz częściej notuje się ich ponad 20: w 1992, 1994, 2015, 2018, 2019 i 2022 r. Szczególnie szybko przybywa ich na Dolnym Śląsku i w Małopolsce”
(Więcej w artykule „Lato, za którym nie będziemy tęsknić”.)
Mało tego. Klimat ociepla się dalej, ociepla się szybko i prędko ocieplać się nie przestanie. Jeśli popatrzymy na wykres poniżej, widać, że przy tym tempie ocieplenia całkiem niedługo „stukną” nam w Polsce 3 stopnie wzrostu średniej temperatury:
Tu akurat mamy wykres dla Warszawy, ale obawiam się, że w innych miejscach w naszym kraju sytuacja wygląda podobnie.
Brak zimy i susza
Już przy takim, wydawałoby się niewielkim, wzroście średniej temperatury jak 2°C, klimat Polski zauważalnie się zmienił. Praktycznie zniknęły zimy, jakie znaliśmy do tej pory (a raczej – do około dekady temu). Śniegu jest jak na lekarstwo, za to często pada deszcz. Ma to bardzo negatywne konsekwencje – brak wód roztopowych oznacza suszę na wiosnę. Poważna, permanentna susza dotyka nasz kraj mniej więcej od dekady. Za artykułem z portalu Nauka o klimacie:
„Susze w Polsce to nic nowego, jednak pojawiają się coraz częściej. W okresie 1951-1981 było w Polsce 6 susz – średnio jedna co 5 lat; w okresie 1982–2011 susz było aż 18 – średnio co 2 lata (Klimada, 2013, Somorowska, 2016). Obecnie, od 2013 r. mamy suszę co roku.”
Suszę widać w lasach i na polach, ale też w miastach. Latem koszenie trawy odsłania wysuszoną ziemię, a i sama trawa żółknie i więdnie. Coraz częściej trzeba podlewać rośliny w miejskich parkach czy ogródkach. Słowem, obrazki znane do tej pory choćby z Hiszpanii.
Na dwóch stopniach się nie skończy
A to przecież nie koniec. Będzie coraz cieplej i coraz bardziej sucho. Co będzie miało dewastujące konsekwencje dla polskich lasów, które już dziś coraz częściej płoną. I które niedługo będą wyglądały zupełnie inaczej niż dziś. Dla rodzimych, swojskich gatunków drzew, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, będzie za ciepło lub za sucho.
Zmiana klimatu to też poważne zagrożenie dla polskiego rolnictwa. Jednym z problemów będzie spadek plonów jęczmienia. Zboże to – jak wiadomo wykorzystywane do produkcji piwa – nie lubi bowiem wysokich temperatur. Z powodów czysto logistycznych organizacja „piwa z Mentzenem” może więc być w przyszłości znacznie trudniejsza niż dziś. Jednak brak lub wysoka cena piwa nie będzie wtedy naszym największym zmartwieniem.
O tym wszystkim Sławomir Mentzen nam raczej nie powie. Być może po prostu nie ma o tym pojęcia. Jedyne, na czym na pewno bardzo dobrze się zna, to unikanie podatków i robienie filmów na TikTok-a.
Choć może jestem bardzo niesprawiedliwy. Przecież nie jest wykluczone, że Mentzen pojęcie o zmianach klimatu ma zupełnie niezłe, bo w wolnych chwilach zaczytuje się w raportach IPCC i artykułach o fizyce atmosfery. Kto wie? Jest mu jednak wszystko jedno, jak będzie wyglądał nasz kraj za 5, 10 czy 15 lat. Być może też uważa wyborców Konfederacji za idiotów (i idiotki). Podobnie jak choćby wtedy, gdy mówi o swoich pomysłach na opiekę zdrowotną w Polsce.
Myśl lokalnie, myśl globalnie
Oczywiście, może być i tak, że Mentzen mówiąc o ociepleniu o 2°C, miał na myśli nie to, co się dzieje w Polsce, ale właśnie wzrost średniej temperatury całej Planety.
Tyle że jeśli średnia temperatura Ziemi rzeczywiście wzrośnie o te raptem dwa stopnie, będziemy w naprawdę niezłych opałach. My, ludzkość, ale także my – Polacy. Przecież, jak już wiemy, do dziś średnia temperatura Ziemi nie wzrosła jeszcze nawet o 1,5°C, a skutki zmiany klimatu praktycznie na całym świecie są już bardzo poważne. Widać to szczególnie dobrze tego lata.
Globalne ocieplenie, globalne wrzenie
Sekretarz Generalny ONZ António Guterres powiedział niedawno coś, co powinien usłyszeć każdy mieszkaniec Planety: „Era globalnego ocieplenia dobiegła końca, nadeszła era globalnego wrzenia.”
Można oczywiście z typową dla polityków Konfederacji brawurą intelektualną stwierdzić, że Guterres to stary komuch, a przynajmniej głupi lewak, który mówi takie rzeczy, bo lubi być choć przez chwilę w centrum uwagi. Albo stoi za nim jakieś lobby. Tylko co jeśli przypadkiem Guterres ma rację, a jego wypowiedź wynika po prostu z tego, że wie, jak naprawdę jest?
Zmiana klimatu nie zwolni, a tym bardziej nie zatrzyma się, o ile naprawdę nie zaczniemy jako ludzkość odpowiednio działać. A tego jeszcze niestety nie robimy. Prawda jest taka, że to, co obserwujemy w tym roku na całym świecie, to jest właśnie nasza „nowa normalność”. Niestety nie na długo, bo to, co w pogodzie jest normą, a co anomalią zmienia się przerażająco szybko.
Proszę, pomyślcie Państwo o tym wszystkim, kiedy znowu usłyszycie Mentzena albo innego błyskotliwego Konfederatę mówiącego, że woli ocieplenie o dwa stopnie od „komunizmu”.
–
Zdjęcie: Shutterstock/ENZELEN