Jak informuje „Daily Mail”, po ogłoszeniu przez chińskie władze sukcesu w walce z koronawirusem, w niektórych miastach ponownie uruchomione zostały targowiska, gdzie handluje się dziką zwierzyną. O całkowity zakaz tego rodzaju działalności po wybuchu epidemii apelowała m.in. grupa chińskich naukowców. Podpisy pod apelem o zakaz zbierają obrońcy zwierząt z organizacji PETA.
W zachodniej prasie pojawiły się doniesienia, że – mimo zapowiedzianych przez władze restrykcji – w Chinach powraca się do handlu dziką zwierzyną. Według informatora „Daily Mail” w wielu miastach ponownie otwarto tzw. mokre targi, działające „w dokładnie taki sam sposób, jak przed koronawirusem”. „Jedyna różnica polega na tym, że ochroniarze próbują powstrzymać każdego przed robieniem zdjęć, co wcześniej by się nie zdarzyło” – twierdzi informator brytyjskiego dziennika.
Czytaj także: Koronawirus może przyspieszyć wymieranie gatunków małp
Jak podaje „The Jerusalem Post”, tzw. mokre targi, na których oprócz świeżego mięsa i owoców morza sprzedaje się także schwytane lub wyhodowane dzikie zwierzęta, są tradycyjnym elementem kultury chińskiej. Wielu klientów uważa tamtejsze produkty za lepsze od tych oferowanych w supermarketach, natomiast najbiedniejszej części społeczeństwa nie stać na zakupy gdzie indziej.
To właśnie jeden z tzw. „mokrych targów”, konkretnie w chińskim mieście Wuhan, uważa się za miejsce, gdzie doszło do przeniesienia koronawirusa na człowieka. Dlatego wobec presji ze strony innych państw, a także środowisk naukowych, Chiny zapowiedziały przed kilkoma tygodniami ściślejsze respektowanie przepisów ograniczających handel dziką zwierzyną, a także wprowadzenie nowych obostrzeń.
„Jeśli nic się nie zmieni, nie możemy być pewni, czy w ciągu najbliższych 18 miesięcy nie przytrafi nam się kolejny wybuch epidemii, który będzie jeszcze gorszy” – powiedział Kerry Bowman z Dalla Lana School of Public Health na Uniwersytecie w Toronto, cytowany przez kanadyjski portal CBC. Naukowiec podkreśla jednak, że zamknięcie targowisk może być trudne ze względu na ich zakorzenienie kulturowe. W Chinach wciąż popularne jest spożywanie niektórych dzikich zwierząt, a także wykorzystywanie ich do produkcji tradycyjnych leków.
Czytaj także: Chiny walczą z handlem dzikimi gatunkami, ale na koronawirusa polecają żółć niedźwiedzi
O rozprawienie się z handlem dziką zwierzyną apelują również obrońcy praw zwierząt z organizacji PETA, którzy zbierają podpisy pod internetową PETYCJĄ. „Niezależnie od tego, jakie gatunki są sprzedawane, mokre targi będą zawsze zagrożeniem dla ludzkiej populacji i skazywaniem zwierząt na straszną śmierć” – piszą w niej.
Aktywiści zwracają uwagę na słabe warunki higieniczne targowisk, które mogą zwiększać ryzyko przekazywania wirusa pomiędzy zwierzętami. Mogą również powodować łatwiejszą transmisję wirusów ze zwierząt na ludzi. „Klatki są ułożone jedna na drugiej. Zwierzęta poniżej są często nasiąknięte wszelkiego rodzaju płynami. Odchodami zwierząt, ropą, krwią” – mówi prof. Peter Li z University of Houston-Downtown w rozmowie z portalem VOX, na którą w petycji powołuje się PETA.
_
Zdjęcie: Shutterstock/tostphoto