Aż pół miliona małż mogło zginąć na plaży jednej z wysp Nowej Zelandii. Problem uwiecznili na nagraniu mieszkańcy, przerażeni niecodziennym widokiem. Władze wszczęły oficjalne dochodzenie, a jako przyczynę wymarcia mięczaków wskazuje się „stres cieplny”, spowodowany przez upał. Eksperci zwracają przy okazji uwagę na problem zmian klimatycznych, przekładających się na wzrost temperatur wód powierzchniowych.
O problemie małż na nowozelandzkiej Wyspie Północnej jako pierwsi poinformowali mieszkańcy, którzy nagrali martwe mięczaki, leżące na jednej z tamtejszych plaż. Na filmie Brandona Fergusona zobaczyć możemy tysiące osobników, które ucierpiały najprawdopodobniej w wyniku wysokich temperatur, z jakimi Nowozelandczycy mają do czynienia tego lata.
„Po zapachu wyczuliśmy, że są martwe, choć większość skorup została już wyczyszczona przez mewy i inne morskie stworzenia. Wciąż były setki pełnych małż, umierających lub martwych, a niektóre po prostu unosiły się w wodzie. (…) Ten widok rozdzierał serce” – opowiedział Ferguson lokalnemu dziennikowi Northern Advocate. Według mężczyzny martwych osobników było ponad 500 tysięcy.
Władze oświadczyły, że w sprawie masowego wymarcia prowadzone jest dochodzenie, wzywając przy tym ludzi, by nie zbierali ani nie spożywali napotkanych tam omułków.
Według Andrew Jeffs’a, naukowca morskiego z University of Auckland, małże uwiecznione na nagraniu przez Fergusona prawdopodobnie umarły z powodu „stresu cieplnego”, spowodowanego warunkami pogodowymi na plaży. Zdaniem badacza, nie jest wykluczone, że z biegiem lat mięczaki mogą całkowicie zniknąć z Nowej Zelandii, jeśli temperatury nadal będą wzrastać. „W wielu innych krajach obserwujemy wycofywanie się gatunków, które dostosowują się do wzrostu temperatury, związanego ze zmianami klimatu” – powiedział Jeffs, cytowany przez portal Business Insider.
Według rządowego raportu, dotyczącego lata 1981-2018, średnie temperatury powierzchni wód (w czterech głównych regionach oceanicznych Nowej Zelandii) wzrastały w tempie między 0,1 a 0,2 stopnia Celsjusza na dekadę. W dokumencie podkreślono rolę, jaką pełnią oceany wokół kraju, jeśli chodzi o pochłanianie dwutlenku węgla z atmosfery. Tymczasem, jak zaznaczono, im cieplejsza jest woda, tym mniej akwen jest w stanie wchłonąć gazów cieplarnianych, w tym dwutlenku węgla. [Wyczerpująco problematykę pochłaniania CO2 przez oceany omawia portal Nauka o klimacie]
Równocześnie, wzrost temperatur wskazano w raporcie jako zagrożenia dla żyjących tam zwierząt, natomiast związany ze zmianami klimatycznymi wzrost poziomu mórz – jako niebezpieczeństwo dla przybrzeżnych społeczności. Problem zmian klimatycznych, co warto podkreślić, wydaje się być wyjątkowo ważny dla nowozelandzkiego społeczeństwa. W zeszłorocznych protestach klimatycznych udział wzięło – według wyliczeń aktywistów – nawet 3,5 proc. populacji kraju. Ustawa dotycząca neutralności klimatycznej Nowej Zelandii do roku 2050 została przegłosowana zdecydowaną większością głosów – ponad politycznymi podziałami – w stosunku 119 do 1. [Przeczytać można o tym TUTAJ i TUTAJ]
_
Zdjęcie: Shutterstock/C E Newman