Na świecie jest wiele bogatych złóż taniego w eksploatacji węgla kamiennego wysokiej jakości. Wystarczy zdjąć stosunkowo cienką warstwę gleby i już jest dostęp do pokładów węgla ciągnących się po horyzont. Wjeżdżamy do takiej kopalni odkrywkowej koparką i ładujemy urobek na ciężarówki albo taśmociąg, a potem na wagony kolejowe. Robi się tak w Stanach Zjednoczonych, Australii, Rosji, Kazachstanie, Chile, Indonezji i w wielu innych krajach. Prosto i całkiem tanio.
Pytanie: gdzie wydobycie węgla jest tańsze: w kopalni odkrywkowej na zdjęciu powyżej, czy metodą ścianową na głębokości ponad 1000 metrów na zdjęciu poniżej?
Oczywiście w tej pierwszej: typowy koszt wydobycia węgla w kopalni odkrywkowej to kilkanaście dolarów za tonę, a bywa, że kilka dolarów. W tej drugiej opłacalności często nie zapewnia nawet cena 100 dolarów za tonę. To drugie zdjęcie przedstawia kopalnię na Śląsku. Nic dziwnego, że taniej jest wykopać węgiel w Rosji, Kazachstanie czy Stanach Zjednoczonych, przywieźć go do Polski i zrzucić przed bramą kopalni (z opłaceniem koszów transportu i godziwymi marżami), niż wydobyć tę samą ilość węgla w śląskiej kopalni, nawet po kosztach i ze wszystkimi miliardami mniej lub bardziej ukrytych dotacji podatników. Właśnie podsumowaliśmy najkrócej, jak to jest możliwe, problemy polskiego górnictwa i spółek węglowych.
Średnia produktywność wydobycia w polskich kopalniach wynosi zaledwie 700 ton na pracownika. W posiadających największe rezerwy węgla na świecie Stanach Zjednoczonych kopalnie głębinowe są o rząd wielkości bardziej produktywne, a nawet najgorsze z nich są ponad trzykrotnie wydajniejsze od średniej w Polsce. I nie mówimy tu nawet o najtańszych w eksploatacji kopalniach odkrywkowych, lecz tylko o głębinowych. W najlepszych kopalniach wydobycie na jednego pracownika wynosi średnio 5000 ton, a w najgorszych 2500 ton. Za ten stan odpowiada zarówno lepsza organizacja pracy w USA i większe nakłady inwestycyjne, ale przede wszystkim znacznie dogodniejsze warunki geologiczne. Budowa geologiczna Śląska jest skomplikowana – pokłady są położone kilometr pod ziemią, strome i pocięte uskokami, co utrudnia wydobycie, podnosi koszty i nierzadko uniemożliwia wręcz mechanizację. W Stanach Zjednoczonych pokłady są położone 200-300 metrów pod ziemią, są łagodnie nachylone (nie trzeba budować szybów, można wjechać kolejką) i praktycznie pozbawione uskoków.
W Rosji, skąd importujemy najwięcej węgla, jeden pracownik wydobywa rocznie średnio 2300 ton węgla, a w kopalniach odkrywkowych nawet 8000 ton. Listę krajów z wydajniejszym od polskiego wydobyciem węgla można kontynuować długo – w zasadzie pod względem wydajności nasze kopalnie mogą porównywać się jedynie z nielicznymi starymi, od dawna dotowanymi i przeznaczonymi do likwidacji w najbliższych kilku latach kopalniami Europy Zachodniej.
Nasz węgiel jest nie tylko droższy, ale też niższej jakości niż zagraniczny. Wartość opałowa polskiego węgla energetycznego jest niższa od wartości opałowej węgla importowanego z Rosji czy innych krajów. Do tego zasiarczenie polskiego węgla energetycznego, przeznaczonego do sprzedaży krajowej, jest blisko dwukrotnie wyższe od tego w węglu rosyjskim. Pod względem ilości popiołu polski węgiel również przegrywa – średnia wartość zapopielenia sprzedawanego w kraju węgla energetycznego również jest prawie dwukrotnie większe niż węgla rosyjskiego.
Najlepsze złoża – węgla najwyższej jakości, położonego na najmniejszej głębokości, w najgrubszych pokładach i najlepszych warunkach geologicznych eksploatuje się najpierw. Takie złoża zostały już na Śląsku dawno wybrane, schodzimy więc coraz głębiej i sięgamy po coraz trudniejsze złoża, w warunkach, które powodują wzrost kosztów. Kiedyś na Śląsku fedrowało się na głębokości 200 metrów, później 500, teraz średnio 800, a miejscami nawet ponad 1300 metrów. Wraz z głębokością gwałtownie rośnie też zagrożenie metanowe, temperatura (40°C na głębokości 1000 metrów) i zagrożenie tąpnięciami. Sytuacja wymaga od nas sporej dozy refleksji i uczciwości: łatwiejsze w eksploatacji złoża węgla wykorzystaliśmy już dawno, a teraz musimy sięgać po coraz trudniejsze – jest coraz bardziej ewidentne, że skrobiemy dno beczki.
Co więcej, węgiel na świecie jest w ogóle w odwrocie, a instytucje finansowe postrzegają inwestycje w wydobycie węgla (nawet w złoża znacznie lepsze i tańsze w eksploatacji od polskich) jako zupełnie nie perspektywiczne i bardzo ryzykowne. Przyczyną jest przede wszystkim polityka ochrony klimatu.
Piszemy o tym więcej w następnym artykule, który znajdziecie tutaj już jutro.
Pierwszy tekst cyklu możecie przeczytać TUTAJ.
Zdjęcie w ilustracji: kopalnia węgla w australijskiej Anglesea. Takver/Flickr.