Patrząc na to, co się ostatnio dzieje na południu Europy, czy też na innych kontynentach, powinniśmy zadać sobie pytanie o przyszłość. Po pierwsze, przed nami El Niño, które z racji postępującej zmiany klimatu mocno podbije temperatury. To będzie nieść za sobą ogromne koszty dla światowej gospodarki. Po drugie, perspektywa rychłego ocieplenia klimatu o 1,5oC, co przyniesie za sobą daleko idące konsekwencje. Co warto podkreślić, ludzkości bardzo szybko kończy się czas na działanie.
Powodzie we Włoszech – kosztowny i bolesny przykład
Najgorsze od stu lat powodzie nawiedziły dużą część Włoch. W ciągu niecałych 48 godzin, po trwającej wiele miesięcy suszy spadło tyle deszczu, ile zwykle pada w ciągu pół roku. W praktyce oznacza to około 500 mm opadów. Cyklon Minerwa doprowadził do śmierci 14 osób, a 20 tys. zostało bez dachu nad głową. Dziesiątki wsi i miast zostało dotkniętych skutkami ulew, w wyniku czego 36 tys. ludzi musiało opuścić swoje domy. Najbardziej ucierpiała prowincja Emilia-Romania ze względu na swoje uwarunkowania geograficzne. Rzeźba terenu sprzyjała licznym osunięciom ziemi. Co więcej, te ulewy w niewielkim stopniu złagodzą panującą od miesięcy suszę.
„Bez tych normalnych ilości opadów śniegu w górach, równiny wyschły, a koryta rzek, jeziora i zbiorniki wodne cofnęły się do poziomów niespotykanych od kilkudziesięciu lat. Nie mogą się one odbudować nawet wtedy, kiedy pada deszcz, ponieważ ziemia staje się nieprzepuszczalna. Deszcz po prostu spłukuje wierzchnią warstwę gleby i spływa do morza”, wyjaśnił Antonello Pasini, klimatolog z włoskiej Krajowej Rady ds. Badań Naukowych.
Te powodzie są przykładem, jak będzie wyglądać przyszłość. Koszty zmian klimatycznych w przyszłości będą rosnąć. Szacuje się, że to, co się ostatnio stało we Włoszech, przyniesie straty w wysokości 1,5 mld euro. A to tylko szacunki wstępne, bo straty będą z pewnością większe. Już mówi się o kilku mld euro strat. Sami Włosi zdają sobie sprawę, że to rezultat ocieplającego się klimatu. „Zmiany klimatyczne już nadeszły i odczuwamy ich konsekwencje. To nie jest jakaś odległa perspektywa, to nowa normalność”, stwierdziła Paola Pino d’Astore z Włoskiego Towarzystwa Geologii Środowiskowej. Problem widzą także politycy. „Nie możemy po prostu udawać, że nic się nie dzieje. Wszystko musi się zmienić: programowanie w infrastrukturze wodnej musi się zmienić, podejście inżynieryjne musi się zmienić”, oświadczył Nello Musumeci, minister ds. ochrony ludności.
El Niño podniesie skalę strat
Powodzie we Włoszech, to tylko jeden z wielu przykładów strat, jakie niesie za sobą globalne ocieplenie. Co roku informacje o stratach publikuje Munich Re. W ubiegłym roku klęski związane z pogodą przyniosły mniejsze straty niż w 2021 roku, bo 270 mld dolarów. To jednak wciąż dużo. Prym nadal wiodą zjawiska nagłe i krótkotrwałe, jak huragany, burze i towarzyszące im opady. W przypadku Europy straty także są ogromne. Według Europejskiej Agencji Środowiska w ubiegłym roku klęski związane z globalnym ociepleniem przyniosły aż 52 mld dolarów strat. Warto tu wymienić np. burze, które w zeszłym roku we Francji przyniosły straty wynoszące 7,2 mld dolarów. Straty te systematycznie rosną. Jeszcze w ubiegłej dekadzie roczne straty wynosiły niecałe 15 mld dolarów.
El Niño zbliża się wielkimi krokami. Według prognoz zjawisko to zacznie rozwijać się latem tego roku, a swój szczyt może osiągnąć na przełomie 2023/24 roku. Obecnie nadal mamy fazę neutralną, czyli wody środkowego Pacyfiku mają temperaturę zbliżoną do średniej wieloletniej. Istnieje 80 proc. szans, że w okolicy sierpnia dodatnia faza ESNO będzie już faktem. Dlaczego o tym mówimy? Gdyż El Niño mówiąc wprost wzmocni globalne ocieplenie, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Takimi właśnie jak powodzie we Włoszech czy susze w Hiszpanii.
Czytaj również: Nadchodzi El Niño, a wraz z nim jeszcze cieplejszy świat
Wzrost temperatury wpłynie na gospodarkę
To będzie niosło za sobą także straty. Naukowcy z Kolegium Dartmoutha na łamach czasopisma Science przeprowadzili analizę światowej aktywności gospodarczej w okresach po wystąpieniu El Niño w latach 1982-83 i 1997-98. Z ich analizy wynika, że nawet 5 lat po dodatniej fazie ENSO gospodarki w niektórych regionach na świecie były osłabione na skutek następstw związanych z El Niño. Po El Niño z lat 1982/83 światowa gospodarka straciła 4,1 biliona dolarów. Natomiast po El Nino z lat 1997/98 5,6 bln dolarów. „Możemy z całą pewnością stwierdzić, że społeczeństwa i gospodarki nie są w stanie tak po prostu się odbudować”, powiedział Christopher Callahan, główny autor badania. Jak dodał, dane sugerują, że w niektórych miejscach skutki anomalii mogą być odczuwalne nawet przez 14 lat, jeśli nie dłużej.
Z analizy wynika, co pokazuje powyższa mapa, że najbardziej ucierpiały gospodarki krajów rozwijających się o niskich dochodach. Ale to nie znaczy, że państwa globalnej północy są bezpieczne. Przykładem chociażby są tutaj Stany Zjednoczone. Tam El Niño z 1997 roku doprowadziło do wyhamowania gospodarki o 3 proc. Jak szacują autorzy analizy, nadchodzące El Niño może przynieść za sobą straty sięgające 3 bln dolarów do 2029 roku. Jeśli globalne ocieplenie zwiększy siłę i częstotliwość dodatniej fazy ESNO, to do końca tego wieku światowa gospodarka straci 84 bln dolarów. „Na nasz dobrobyt wpływa nasza globalna gospodarka, a nasza globalna gospodarka jest powiązana z klimatem”, powiedział Justin Mankin, jeden z autorów analizy.
Pierwszy próg ocieplenia już za kilka lat
To jak dokładnie będą wyglądać straty, tego oczywiście nie wiemy. Zważywszy na to, że to tylko puste z punktu widzenia laika liczby. Nie oddają one w pełni obrazu faktycznego dramatu ludzi, jak chociażby przypadku powodzi we Włoszech. Biorąc to pod uwagę, należy sobie zadać pytanie: W jakim punkcie jesteśmy? Czy i kiedy dojdzie do przekroczenia niebezpiecznej granicy ocieplenia klimatu? Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) szacuje, że istnieje 66-procentowa szansa na to, że globalne temperatury przekroczą pierwszy poważnych próg globalnego ocieplenia do 2027 roku. Chodzi oczywiście i barierę 1,5oC względem ery preindustrialnej. Dziś mamy globalne ocieplenie w zakresie 1,1-1,2oC, więc 1,5oC w ciągu kilku lat wydaje się być nierealne, ale mamy nadchodzące El Niño, „popchnie globalne temperatury na niezbadane terytorium”, powiedział meteorolog i szef WMO Petteri Taalas. „Musimy być przygotowani”.
Naukowcy szczują, że w latach 2023-2027 średnia temperatura globalna będzie wyższa względem ery preindustrialnej w przedziale od 1,1oC do nawet 1,8oC. Jeden rok może okazać się ekstremalnie ciepły. Może to być np. przyszły lub kolejny rok z racji efektu El Nino. Także zmiany w Arktyce mogą podbić średnią globalną, co dla samej Arktyki też nie jest dobrą wiadomością.
Należy przy tym uspokoić, że to jeszcze nie koniec świata, i nasz los nie jest przesądzony. „Ten raport nie oznacza, że na stałe przekroczymy 1,5°C określone w porozumieniu paryskim, które odnosi się do długoterminowego ocieplenia na przestrzeni wielu lat. Jednak WMO alarmuje, że będziemy tymczasowo przekraczać poziom 1,5 stopnia Celsjusza z rosnącą częstotliwością”, wyjaśnił Taalas.
Czytaj również: Raport IPCC: Możemy zatrzymać ocieplenie u progu 1,5 st. Celsjusza. „Teraz albo nigdy”
Jest jednak jedno „ale” – kończy nam się czas
A im częściej takie temperatury będą występować, tym większe szanse na uruchomianie dodatnich sprzężeń zwrotnych, które pogorszą naszą sytuację. Niedawno WMO w swoim raporcie wykazała, że zgodnie z obecnymi planami w ciągu najbliższych 10 lat wyczerpiemy nasz „budżet węglowy”. Ten budżet to szacowana maksymalna ilość emisji, która da nam 50-proc. szansę na ograniczenie globalnego ocieplenia do 1,5 ℃.
Jak podaje w swoim raporcie Ramowa Konwencja Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu (UNFCCC) w ciągu najbliższych 10 lat przedmuchamy cały budżet węglowy, za którym dojdzie do ocieplenia planety o 1,5oC. Pojedynczy rok z takim przekroczenie, to nie koniec świata, ale seria lat już tak. Analiza przeprowadzona przez Climate Action Tracker wykazała, że żaden rządowy plan klimatyczny nie jest zgodny z ograniczeniem globalnego ocieplenia do 1,5oC. Nawet państwa UE są oznaczone, jako te, których działania są niewystarczające.
Nawet w przypadku progu 2oC nie mamy gwarancji, że uda nam się utrzymać globalne ocieplenie w ryzach. 720 mld ton CO2 to wcale nie tak dużo. W listopadzie tego roku rządu spotkają się na kolejnym szczycie klimatycznym. Przedstawiona zostanie ocena naszych światowych działań. Ta „globalna inwentaryzacja”, prawdopodobnie pokaże, że świat jest daleki od ograniczenia emisji tak, by nie doszło do trwałego przekroczenia progu 1,5oC.
–
Zdjęcie: PriceM/Shutterstock