Ministerstwo Klimatu pracuje nad nowelą ustawy o elektromobilności. Nowe przepisy mają dotyczyć między innymi Stref Czystego Transportu. W grudniu resort zapowiadał, że ich wyznaczanie będzie obowiązkowe w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. W projekcie nowelizacji nastąpiła jednak ważna zmiana. Duże miasta będą musiały wprowadzać Strefy jedynie, jeśli na ich terenie przekroczona jest roczna norma stężenia dwutlenku azotu. To jedynie pozorne osłabienie dokumentu, który w tej formie ma wiele zalet – komentuje Polski Alarm Smogowy.
Projekt noweli ustawy o elektromobilności w tej chwili opiniowany jest przez rządowy Komitet ds. Europejskich. Po etapie konsultacji społecznych w jego treści pojawiło się kilka zmian. Chodzi między innymi o dodanie do dokumentu definicji roweru elektrycznego. Resort chce też ułatwić instalowanie punktów ładowania aut w budynkach wielorodzinnych. Najistotniejsza zmiana dotyczy jednak Stref Czystego Transportu (SCT).
Obowiązek wyznaczenia stref pierwotnie dotyczył wszystkich miast o ludności powyżej 100 tys. mieszkańców. Nowe propozycje rozluźniają ten przepis. Obowiązek taki spadnie jedynie na te miasta, gdzie przekraczane są roczne limity stężeń dwutlenku azotu. Sytuacja ta dotyczy kilku z największych polskich metropolii, między innymi Krakowa, Warszawy i Wrocławia.
Czytaj również: Polska lokomotywa na wodór pojawi się jeszcze w tym roku
Miasta te mają dostać 18 miesięcy na przystosowanie się do nowych przepisów. Z wyznaczania Stref zwolniony jednak byłby między innymi 110-tysięczny Wałbrzych, 180-tysięczny Rzeszów, a nawet ponad półmilionowy Poznań.
Do Stref Czystego Transportu i tak wjedzie prawie każdy?
Samorządowcy i aktywiści krytykowali poprzednią wersję przepisów o SCT. Wątpliwości budziła między innymi lista pojazdów, które byłyby wpuszczane do obszarów objętych ograniczeniami. Chodziło między innymi o samochody elektryczne. Za darmo mogłyby się tam poruszać jednak również auta napędzane gazem ziemnym, a za pięciozłotową opłatą nawet stare diesle. Zwracał na to uwagę Polski Alarm Smogowy. O problemie dostępności stref dla zbyt wielu aut mówił też warszawski Ratusz. Urzędnicy krytykowali liczne wyjątki, które przewidzieli ustawodawcy – miało chodzić między innymi o pojazdy mieszkańców lub osób dojeżdżających, by pomóc potrzebującej rodzinie. „W praktyce to tak szeroki katalog, że skorzysta z niego prawie każdy” – komentował w Smoglabie Jakub Dybalski ze stołecznego Zarządu Dróg Miejskich.
Polski Alarm Smogowy widzi jednak duże pozytywy najnowszej wersji dokumentu, sporządzonej już po konsultacjach społecznych. Krokiem w dobrą stronę jest według aktywistów zlikwidowanie wyjątków dotyczących bardziej zanieczyszczających pojazdów. Regulacje mają dotyczyć również mieszkańców obszarów ograniczonego ruchu. Pozorne osłabienie nowego prawa poprzez zniesienie obowiązku wprowadzania Stref tak naprawdę gra na korzyść nowego prawa – komentuje Bartosz Piłat z PAS.
– Regulacje będą działać tam, gdzie rzeczywiście jest problem. Taka propozycja może być też motywacją do stawiania większej liczby stacji mierzących zanieczyszczenia komunikacyjne w bardziej miarodajnych punktach – twierdzi Piłat.
Specjalista ds. transportu uważa, że lepiej jest dać wolną rękę tym miastom, które nie notują podwyższonych poziomów zanieczyszczenia tlenkami azotu. Na Strefę zdecydują się te, którym rzeczywiście na tym zależy. Dzięki temu obszary z ograniczonym ruchem mogą bardziej przyczyniać się do ograniczania zanieczyszczeń.
Projekt musi przejść jeszcze przez trzy rządowe komitety. Potem czeka go zatwierdzenie przez Radę Ministrów. Dopiero wtedy trafi do Sejmu.
Źródło zdjęcia: Michal Lesniak / Shutterstock