Ponad połowa badanych kierowców w Wielkiej Brytanii deklaruje, że w obecnej sytuacji bardziej potrzebuje samochodu niż przed pandemią – wynika z corocznego raportu RAC. Równocześnie odnotowano najniższy poziom atrakcyjności transportu publicznego od blisko dwóch dekad. Główną przyczyną są obawy przed tłokiem w komunikacji zbiorowej i możliwością zakażenia, co – przy odpowiednim rygorze sanitarnym – niekoniecznie ma odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Tegoroczny raport grupy ubezpieczeniowej RAC pokazuje, że dla mieszkańców Wielkiej Brytanii samochody są najważniejszym środkiem transportu – szczególnie w dobie pandemii.
Według ankiety, pomimo tego, że pojazdy bywają rzadziej używane, wciąż są dla Brytyjczyków bardzo istotne. Blisko połowa (49 proc.) badanych w Wielkiej Brytanii deklaruje, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy mniej korzystało z pojazdów. Dla porównania, w poprzedniej edycji było to 21 procent.
Czytaj także: Szczecin tnie ceny w komunikacji miejskiej. Mimo pandemii
Trzy czwarte uczestników badania wskazało COVID-19 jako główny powód rzadszego korzystania z samochodów. Kolejne 18 proc. podaje pandemię jako czynnik, który się do tego przyczynił. Z drugiej strony, jedna trzecia kierowców używa swoich pojazdów tak samo, jak w ubiegłym roku, natomiast 17 proc. korzysta z nich częściej.
Co ciekawe, ponad jedna trzecia badanych (36 proc.) deklaruje, że także po pandemii będzie częściej pracować z domu, co wpłynie na ich potrzeby korzystania z pojazdu.
Czytaj także: 1,3 mld złotych na rozwój nieemisyjnego transportu. Ministerstwo ogłasza nowy program
Pomimo odnotowanego spadku korzystania z pojazdów, większość kierowców twierdzi, że samochód stał się dla nich kluczowym środkiem transportu.
57 proc. badanych deklaruje, że w związku z pandemią posiadanie dostępu do samochodu jest ważniejsze niż wcześniej. Równocześnie, po raz pierwszy od 2002 roku, mniej niż połowa (43 proc.) kierowców stwierdziła, że korzystałaby rzadziej z samochodów, gdyby usprawniono transport publiczny. W 2019 roku wskaźnik ten wynosił 57 procent.
Ma to najprawdopodobniej związek z obawami o możliwość zakażenia się w komunikacji zbiorowej: Część osób – która wcześniej korzystała i z transportu publicznego, i z samochodu – może dziś rezygnować z drugiej opcji z powodu wirusa.
Czytaj też: Krakowianie w pandemii przesiedli się na rowery. W komunikacji miejskiej coraz większe pustki
Co ciekawe, dotychczasowe badania nie potwierdzają, by jazda w autobusie czy tramwaju była szczególnie ryzykowna. Pod koniec lata Niemiecki Instytut im. Roberta Kocha opublikował dane na temat 55 tys. przypadków COVID-19, szukając najczęstszych ognisk zachorowań. Z analizy wynika, że w badanym okresie w środkach komunikacji publicznej koronawirusem zakaziło się tylko 90 osób. Oczywiście, kluczowe jest w tym przypadku zachowanie odpowiednich zasad bezpieczeństwa. [Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.]
_
Z całością raportu można zapoznać się tutaj.
Zdjęcie: Shutterstock/Christian Mueller