Z centrum Poznania zniknęły 24 rosłe drzewa, do ścięcia jest jeszcze jedno. Zawnioskowała o to jednostka wojskowa, a zgodę wydał urząd miasta. Żołnierze tłumaczą w mediach, że powodem wycinki jest dbanie o bezpieczeństwo.
Chodzi o zieleń z ulicy Libelta, przy terenie wykorzystywanym przez Wojskowy Zarząd Infrastruktury. Ma tam powstać nowe ogrodzenie, dlatego zarządcy działek wystąpili o zgodę na pozbycie się drzew do poznańskiego magistratu. Urzędnicy dali wojskowym zielone światło. Zrobili to mimo trwającego sezonu lęgowego ptaków, kiedy wycinka powinna być wstrzymana. We wtorkowe popołudnie 24 z drzew rosnących przy wojskowym murze poszło pod topór.
„Nie przeszkadzały nawet wojskom pruskim”
Decyzję rządzących skrytykowała Rada Osiedla Stare Miasto. Jej lider przekonuje, że w centrum miasta każda zieleń jest na wagę złota.
– Te drzewa nie przeszkadzały wojskom pruskim, potem wojskom Układu Warszawskiego. Wycięła je polska armia – mówi wiceprzewodniczący Rady Tomasz Dworek.
– Jeszcze niedawno wnioskowaliśmy, by przy Libelta poszerzyć chodnik i posadzić kolejne drzewa. Niestety z wojskiem jest bardzo trudny kontakt, nikt nie zareagował na naszą prośbę o rozmowę – dodaje.
Przeciwko wycince zaprotestowała również poznańska posłanka Katarzyna Kretkowska. Parlamentarzystka Lewicy odniosła się do wycinki na swoim facebookowym profilu. „Pogarda dla prawa, dla ochrony środowiska, dla przyrody, dla ludzi i ich potrzeb” – czytamy w poście posłanki.
W sprawie zieleni z Libelta interweniował też parlamentarzysta Koalicji Obywatelskiej, Franek Sterczewski. „Wycinka drzew przy ul. Libelta? Pytam Urząd Miasta, RDOŚ i Wojsko o wyjaśnienia. Zasłaniają się wytycznymi z NATO? Proszę o podstawę prawną” – pisze poseł na swoim profilu facebookowym.
Wycinka „dla bezpieczeństwa”
Drzewa trzeba wyciąć, bo rosłyby za blisko ogrodzenia, a ogrodzenie trzeba wybudować, bo to ważne dla bezpieczeństwa – odpowiadał w mediach przedstawiciel wojska. „Prace związane z modernizacją ogrodzenia podyktowane są względami bezpieczeństwa narodowego, zagrożeń wywiadowczych i terrorystycznych” – czytamy w oświadczeniu cytowanym przez „Gazetę Wyborczą”. Potwierdza to rzeczniczka prezydenta Poznania Joanna Żabierek. Wskazuje na „Instrukcję o ochronie obiektów wojskowych” sporządzoną przez Sztab Generalny armii.
Czytaj również: Drzewa same nie uratują świata, ale i tak warto je sadzić
– Zgodnie z tym dokumentem, w odległości 2 metrów od ogrodzenia nie mogą znajdować się drzewa – mówi Żabierek, zaznaczając, że magistrat nie miał w sprawie wycinki wielkiego pola manewru – Miasto jest jedynie organem rozpatrującym wnioski i wydającym decyzje administracyjne w tym zakresie, które są obwarowane szczegółowymi przepisami określonymi w stosownych ustawach – przekonuje urzędniczka. Do sprawy odniósł się też prezydent stolicy Wielkopolski, Jacek Jaśkowiak.
– Są takie, a nie inne wytyczne Sztabu Generalnego w zakresie obiektów wojskowych. Trudno jest polemizować z kwestiami dotyczącymi obrony narodowej. Trzeba zawsze szukać kompromisów. Najcenniejsze kasztanowce udało nam się ocalić – mówił prezydent Poznania.
Nowe nasadzenia? „Często to malutkie drzewka”
Według urzędników, drzew do wycinki mogło być więcej, bo aż 46. Dzięki rozmowom z wojskiem udało się ochronić prawie połowę z nich. Rekompensatą ma być posadzenie 26 nowych roślin.
– Zapobieganie wycinkom to przecież obowiązek Urzędu Miasta, nie widzimy tu żadnego powodu do wdzięczności. – zauważa Tomasz Dworek. – Chcielibyśmy się też dowiedzieć, jak będą wyglądać zastępcze nasadzenia. Często są to malutkie drzewka, które w żaden sposób nie rekompensują utraty starej zieleni – mówi lokalny działacz. Urząd uspokaja jednak, że na miejsce wyciętych drzew pojawią się między innymi wyrośnięte kasztanowce i klony.
Mieszkańcy Poznania protestują nie tylko w sprawie drzew przy Libelta. W ostatnich tygodniach kontrowersje wywołała między innymi planowana wycinka pod wiadukt w ciągu ulicy Kurlandzkiej. Urzędnicy mówią, że do wycinki będzie tam 80 drzew. Lokalni dziennikarze doliczyli się aż 300.
Źródło zdjęcia: gkodrus / Shutterstock