Udostępnij

Przy Poleskim Parku Narodowym powstanie kopalnia? „To wbijanie sztyletu w przyrodnicze serce Polesia”

25.03.2019

Już ponad 5,5 tysiąca osób podpisało się pod petycją przeciwko stworzeniu kopalni „Karolina” na Polesiu. Inwestycja miałaby powstać tuż przy granicy z Parkiem Narodowym. Choć lokalne władze przekonują, że to na razie tylko plany, aktywiści nie chcą czekać do ostatniej chwili. Protestują już dziś.

„Mówi się, że Polesie to przyrodniczy Wawel Polski. Znajdują się tu najcenniejsze torfowiska niskie, które jako nieliczne pozostały w swojej naturalnej, nienaruszonej przez człowieka formie. Ja się tu urodziłem, wychowałem i nadal tu mieszkam, więc dla mnie to temat bardzo emocjonalny. Te emocje mi się zarzuca, ale trudno jest się ich pozbyć, kiedy chodzi o tak cenną i wartościową przyrodę” – mówi prof. Grzegorz Grzywaczewski, biolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.

Co straci polska przyroda, jeśli powstanie kopalnia „Karolina”?

Straci spory kawał Poleskiego Parku Narodowego (PPN). Polesie to region mało znany, ale jego przyroda jest porównywalna albo nawet cenniejsza niż w bardziej popularnych miejscach. Nie chodzi o rankingi albo konkurowanie, ale o pokazanie rangi przyrodniczej. PPN został stworzony w 1990 roku jako pierwszy park wodno-błotny. Dziś mamy w Polsce jedynie dwa takie parki. Mówi się, że Polesie to przyrodniczy Wawel Polski, perła, albo nawet diament w koronie. Znajdują się tu najcenniejsze torfowiska niskie, które jako nieliczne pozostały w swojej naturalnej, nienaruszonej przez człowieka formie. Ja się tu urodziłem, wychowałem i nadal tu mieszkam, więc dla mnie to temat bardzo emocjonalny. Te emocje mi się zarzuca, ale trudno jest się ich pozbyć, kiedy chodzi o tak cenną i wartościową przyrodę. Ale istnieje wiele argumentów merytorycznych przeciwko budowie kopalni, z którymi, nawet po wyłączeniu emocji, trudno dyskutować. Po pierwsze – najwyższą formą ochrony przyrody w Polsce jest park narodowy. Mamy go tutaj. Kolejną formą jest rezerwat przyrody. Mamy. Natura 2000, czyli forma stworzona przez Unię Europejską – mamy.

Mamy też chronione gatunki roślin, zwierząt i grzybów, parki krajobrazowe, obszary chronionego krajobrazu, pomniki przyrody, użytki ekologiczne, gatunki z „Polskiej czerwonej księgi zwierząt”. Mamy tu skumulowane prawie wszystkie polskie formy ochrony przyrody.

Ale to nie wszystko – na tym terenie UNESCO zatwierdziło na Światowej Liście Rezerwatów Biosfery rezerwat pod nazwą „Trójstronny Transgraniczny Rezerwat Biosfery Polesie Zachodnie”. Jest to jeden z niewielu na świecie, rezerwat położony na obszarze trzech państw – w Polsce, na Białorusi i Ukrainie. Tego tytułu nie nadaje się mało ciekawym, mało zróżnicowanym albo zdegradowanym terenom, tylko takim które maja wybitne walory przyrodnicze. PPN jest też chroniony przez Konwencję Ramsarską i jest międzynarodową ostoją ptaków IBA (Important Bird Area).

Jakich ptaków?

Mieszka tu na przykład wodniczka, czyli nieduży, szaro-brązowy ptak, który jednocześnie jest najrzadszym ptakiem wędrownym Europy. W naszym parku żyje ponad 400 samców, czyli około 4 proc. lęgowej populacji światowej. Jeśli wybrać „top ten” światowych miejsc dla wodniczki, to PPN jest na tej liście. Jest też kulik wielki i dubelt. Żyje ich tutaj na tyle dużo, że mają znaczenie dla populacji krajowej i europejskiej. Samo torfowisko niskie jest siedliskiem chronionym dyrektywą siedliskową. Nie mamy ich w Polsce wiele. Największe torfowiska tego typu są w Dolinie Biebrzy, a zaraz po Biebrzy jesteśmy my na Polesiu.

Cała sprawa z kopalnią zaczęła już kilka lat temu.

W 2014 roku. Wtedy do rady naukowej PPN, której jestem członkiem, dotarła informacja,  że jakaś firma ma wykonywać odwierty przy granicy parku. Kilometr, może pół kilometra od granicy. Pomyślałem wtedy, że to nie może być prawda, że to chory pomysł, żeby robić odwierty tak blisko parku. Sprawa rzeczywiście ucichła, aż do 2016 roku. Wtedy dostałem kopię koncesji poszukiwawczej.

Co to takiego?

Najważniejsza z punktu widzenia przyszłej kopalni jest koncesja wydobywcza. Żeby ją dostać, trzeba przejść przez cały szereg formalności. Koncesja poszukiwawcza jest pierwszą z nich, potem dochodzą dokumenty środowiskowe, a na końcu decyzja Głównego Geologa Kraju. Kiedy przeczytałem potwierdzenie przyznania koncesji poszukiwawczej, zrozumiałem, że to się dzieje naprawdę. Ktoś próbuje zbudować kopalnię zaraz przy Parku. Później było tylko gorzej – wykonano dziewięć odwiertów,  każdy z nich kosztował po około 1,5 mln zł. Przecież nikt nie wydaje dziesiątków milionów złotych, żeby sobie po prostu powiercić. Wizja kopalni stała się wtedy bardzo rzeczywista. W międzyczasie na radzie naukowej zaczął się pojawiać przedstawiciel australijskiej firmy Balamara, która ma polską firmę-córkę Global Mineral. Cały czas powtarzał, że mają plany eksploatacji węgla. Też zresztą ciekawe, że w Polsce węgiel ma wydobywać australijska firma, a na dodatek wywozić go potem do Niemiec. Po tych wszystkich wiadomościach zacząłem naciskać na radę naukową PPN, żebyśmy zajęli stanowisko w tej sprawie. Jak się okazało, to nie było takie proste, chociaż z definicji  mamy chronić Park. Dopiero w zeszłym roku się udało – rada ogłosiła, że jest przeciwko tym planom.

 width=

Koncesje dla kopalń na granicy PPN. Udostępnione dzięki prof. Grzywaczewskiemu

Właśnie – planom. Czyli może jeszcze za wcześnie na martwienie się?

Musi pani pamiętać, że gdyby pani zapytała samorządy albo samą Balamarę o kopalnię, powiedzą właśnie, że to tylko plany.  I to prawda. Ale będziemy wiedzieć, że mamy kopalnię przy Parku dopiero wtedy, kiedy pojawi się koncesja wydobywcza. A jak ona się pojawi, to już nie będzie o czym dyskutować. Wtedy już Balamara nie będzie musiała się na nikogo oglądać i zacznie kopać. Mówienie o „planach”  jest tylko zagrywką, trzeba działać już teraz.

Ale nie działa pan sam, jest was więcej.

Kiedy sprawa stała się jasna, a opinia samorządu określona, zacząłem pisać o problemie. Najpierw w lokalnym piśmie, potem w międzynarodowym. Próbowałem zainteresować media lokalne, które niestety albo się boją albo nie chcą poruszać tematu. A jeśli piszą to lakonicznie i raczej pozytywnie o kopalni  Nie było też wielkiego odzewu od organizacji pozarządowych. Aż w końcu przyjechał do mnie Maciej Mroczek, rolnik, który mieszka na obszarze, gdzie kopalnia ma powstać. Powiedział: „Słyszałem, że jest pan przeciwko kopalni”. Ja na to: „Jestem. Prowadzę tam badania, wiem, jakie jest znaczenie przyrodnicze tego terenu i z czym się wiąże wydobycie węgla w sąsiedztwie. Ale myślałem, że jestem w tej walce sam”. Okazało się, że on i kilku innych mieszkańców wsi też wysyłali petycje do samorządu, do różnych instytucji. I też myśleli, że są sami. Połączyliśmy więc siły – ja, Maciej Mroczek, Anna Będziejewska i jeszcze kilka innych rolników. Oni, jako mieszkańcy, reprezentują sprawy społeczne, a ja przedstawiam problem z punktu widzenia naukowego. Tak zawiązała się nieformalna grupa. Ostatnio dołączyli Elżbieta Krassowska i Lech Ścibor-Rylski – warszawiacy urzeczeni pięknem przyrody którzy porzucili stolicę, a teraz żyją i mieszkają tu, na Polesiu. Podejmujemy działania, wysłaliśmy już list do UNESCO, petycję do ministra środowiska, pod którą podpisało się ponad 800 podpisów. Pismo oczywiście odrzucono – bo przecież to „tylko plany”. Złożyliśmy też pismo w tej sprawie do gminy Hańsk, bo to właśnie tam ma powstać kopalnia. Ostatnio powstała petycja online, podpisało się pod nią już ponad 5,5 tysiąca osób. Tutaj, na Polesiu, przedstawia się nas jako pseudoekologów, pieniaczy, ale nam nie zależy na fajerwerkach. Nam zależy, żeby te kawałki przyrody obronić.

Gminie nie żal jest takich terenów? Kiedy wyszuka się Hańsk czy Urszulin w internecie, pojawiają się zdjęcia Poleskiego Parku Narodowego. Gminy się nim reklamują.

Kiedy trzeba składać wnioski, wójtowie poszczególnych gmin chwalą się Parkiem. Ale jak trzeba o niego zadbać, to już nie a znaczenia. Już jest nieważny. To jest fałsz, muszę to nazwać wprost.

Z drugiej strony samorząd przekonuje, że teren się wyludnia. Mówią, że kopalnia ma przyciągnąć nowych mieszkańców i dać miejsca pracy.

To jest demagogia, mówi się, że powstanie 1500 miejsc pracy. Ale nikt nie bierze pod uwagę bilansu zysków i strat. My policzyliśmy, że w wyniku szkód górniczych około 500-600 rolników straci pola i pracę. To nie jest działanie dla dobra lokalnej społeczności. To jest działanie dla pieniędzy. Firma będzie zarabiać na kopalni, samorządy na podatkach, a główny geolog i skarb państwa na koncesji. Interes przyrodniczy i ludzki są nieistotne. Nikt nie da tym ludziom godnych pieniędzy, które wynagrodzą im utratę tworzonego przez dziesiątki lat wielopokoleniowego gospodarstwa.

Nie prościej byłoby zainwestować w turystykę? Wykorzystać Park?

To nie są Tatry i nigdy  nie będzie tu aż takiego ruchu turystycznego. Ale w zeszłym roku PPN odwiedziło około 70 tys. osób. Jakby samorządy chciały, to by można było wykorzystać to jako impuls do rozwoju. Bo ludzi byłoby więcej, trzeba ich tylko przyciągnąć. A jak powstanie kopania, to nie będzie do czego przyciągać. PPN to park błotno-wodny, ale wcale nie chodzi o wodę. Mówi się, że jak będą zapadliska, to stworzą się w nich jeziora. Może i tak będzie, ale to nie zastąpi naturalnych torfowisk.  Torfowisko to nie metr wody, a tylko 5, może 10 centymetrów, , ma strukturę gąbki, która nasiąka wodą ale powierzchnia nie jest zalana wodą. Tego nigdy nie odzyskamy, jeśli zaczniemy wydobywać węgiel. Moim zdaniem to ogromna porażka ochrony przyrody XXI wieku. Od 100 lat degraduje się torfowiska na Polesiu. Na początku były to melioracje na niewielką skalę, palny budowy elektrowni zasilanej torfem, a potem nasilenie melioracji z ich kumulacją w latach 1977-1983, kiedy to zniszczono bezpowrotnie prawie 3000 ha torfowiska Krowie Bagno. To było jedno z największych torfowisk niskich Europy. A dzisiaj są to zapadliska w wyniku szkód górniczych, wsypywanie urobku z Kopalni Bogdanka czy kopalnie torfu.  Minęły dziesiątki lat, a w Polsce nic się nie zmienia! Nasza świadomość jest teoretycznie inna, większa, ale ochrona przyrody to wciąż puste hasło. W Ministerstwie Środowiska, które zresztą kiedyś nazywało się Ministerstwem Ochrony Środowiska, pracuje główny geolog kraju, który nie patrzy na to, co jest na powierzchni, jak cenne przyrodniczo są to tereny, tylko ślepo wydaje koncesje. Nie zwraca uwagi na to ze przez niewłaściwe decyzje, dziedzictwo przyrodnicze jakim są bagna Polesia  będą zdegradowane. Pierwotne bagna, które mają ponad 10 tysięcy lat, przez wydobycie węgla, zginą bezpowrotnie i już nigdy się nie odtworzą. O ile wile osób stara się obronić dziedzictwo przyrodnicze Puszczy Białowieskiej, o tyle Polesie, przez to jest mało znane, nie jest przedmiotem ogólnopolskiej debaty o ochronie przyrody.

Swoją drogą to ciekawe, że cała Europa odchodzi od energetyki węglowej, a Lubelszczyzna ma być „napędzana węglem”*.

Mamy już Kopalnię Bogdanka. Wystarczy pojechać tam, popytać ludzi, jak się żyje w takim sąsiedztwie. Zapadliska, utrata pól, budynki pękają. Były budowane jeszcze przed kopalnią, więc nie są odpowiednio zabezpieczone, bo nikt wtedy nie myślał o szkodach górniczych. Jeśli utworzy się kolejna kopalnia, stracimy nie tylko część PPN, ale też łąki i pola, które są dla mieszkańców bardzo ważne bez których nie będą mogli pracować i żyć. Co więcej, na tym obszarze znajduje się podziemny zbiornik wody pitnej GZWP nr 407, co powinno być priorytetem ochrony z każdej strony. Niestety przez te nierozsądne decyzje  wbija się sztylet w przyrodnicze serce Polesia. W ciągu 10 lat wykopie się dostępny tam węgiel, a konsekwencje przyrodnicze zostaną na wieki. Zamiast torfowisk będziemy mieć wielki, zdegradowany teren, którego już nigdy nie odzyskamy.

*”Lubelskie napędzane węglem” to hasło samorządowego projektu PSL zakładającego budowę kopalń na Lubelszczyźnie

prof. Grzegorz Grzywaczewski – mieszkaniec Lubelszczyzny, biolog, pracuje na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie, w Katedrze Zoologii, Ekologii Zwierząt i Łowiectwa.

Petycję w sprawie budowy kopalni „Karolina” można znaleźć TUTAJ.

Zdjęcie: marcinm111/Shutterstock

Czytaj też: Australijski sąd zakazał nowej kopalni węgla.

Autor

Katarzyna Kojzar

Pisze o klimacie, środowisku, a czasami – dla odmiany – o kulturze. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. Jej teksty ukazują się też m.in. w OKO.press i Wirtualnej Polsce.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.