Sytuacja na Odrze pokazała nam, że rzeki traktuje się jak ścieki. Decydenci widzą w nich materię, która ma służyć przemysłowi. Ekosystem rzeczny jest jednak wrażliwy i cierpi na każdej niewłaściwej decyzji. Zanieczyszczanie cieków to jeden poważny problem. Drugim jest działalność elektrowni z otwartym systemem chłodzenia, ich pobór wód oraz zrzut z nich gorącej wody wprost do rzek. Giną przez to miliony ryb.
Raport „Szacunkowe straty w ichtiofaunie Wisły oraz Narwi spowodowane zasysaniem larw ryb i wczesnych form narybkowych do systemów chłodzących Elektrowni Połaniec, Kozienice i Ostrołęka B” wydały Towarzystwo na rzecz Ziemi oraz Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Od kilku lat we współpracy z naukowcami prowadzą one badania, z których wynika jednoznacznie: wpływ elektrowni termicznych z otwartymi systemami chłodzenia na ekosystemy polskich rzek jest destrukcyjny.
– Od kilkudziesięciu lat w Polsce i na całym świecie jest problem z elektrowniami termicznymi, które posiadają przestarzały, jednoprzepływowy, otwarty system chłodzenia. Wymaga on bardzo dużej ilości wody, żeby te elektrownie mogły się chłodzić i funkcjonować – wyjaśnia prof. dr hab. Tomasz Mikołajczyk z Pracowni Ekspertyz i Badań Ichtiologicznych PEBI.
W dorzeczu Wisły jest sześć takich elektrowni węglowych. Przedmiotem badań były elektrownie: Kozienice, Połaniec i Ostrołęka B.
– Celem projektu badawczego jest uświadomienie i uczulenie społeczeństwa oraz decydentów na niszczycielski, a jednocześnie całkowicie ignorowany wpływ elektrowni na ryby, który nakłada się przecież na negatywne skutki postępującej degradacji środowiska i zmian klimatycznych – tłumaczą autorzy.
Czytaj także: Wędkarze o katastrofie: „Niech sobie prezes te ryby zje”
Polska gotuje swoje rzeki
Jak piszą twórcy raportu, Polska podgrzewa własne rzeki. Zatruwa je i unicestwia w elektrowniach setki milionów ryb.
– Nasze najnowsze badania pokazują, że w elektrowniach z otwartym systemem chłodzenia może ginąć nawet 30 proc. ichtioplanktonu. To szokujące dane, ponieważ o sukcesie lub porażce populacji ryb pod względem liczebności w dużej mierze decydują pierwsze tygodnie ich życia, kiedy są narażone na największą śmiertelność właśnie w trakcie swobodnego dryfu w dół rzek – mówi prof. Tomasz Mikołajczyk.
Elektrownie termiczne wpływają na rzeki poprzez: zasysanie i zabijanie ichtioplanktonu, podgrzewanie wód powierzchniowych w wyniku odprowadzania do nich ścieków pochłodniczych, zaburzenie ciągłości ekologicznej rzeki wskutek budowy przegród poprzecznych piętrzących wodę dla potrzeb elektrowni.
Skalę problemu naświetlił raport z 2020 r. Śmiertelność ryb w Elektrowni Kozienice w latach 2018–2019 oszacowano na 64-234 mln osobników, w zależności od roku. Rok później światło dzienne ujrzała analiza pokazująca, że zrzut ścieków termicznych z Elektrowni Kozienice przyczynił się do podniesienia temperatury wód Wisły w granicach 1,4 – 1,8 st. C, a Elektrownia Połaniec spowodowała podgrzanie wód maksymalnie do ok. 1,9 st. C. Ujawniono też poważne luki w polskim prawie, dzięki którym elektrownie są zwolnione z opłat za rzut gorącej wody lub opłaty są symboliczne. Elektrownia Połaniec i 4 inne w ciągu 3 lat nie zapłaciły ani złotówki” – widnieje w analizie.
Cztery główne problemy niszczące rzeki
Zdaniem ichtiologa problem jest złożony. Generalnie elektrownie mają niezwykle negatywny wpływ na ekosystemy rzeczne. Odpowiadają za to cztery podstawowe czynniki:
1. Pobór olbrzymiej ilości wody z rzek do celów technologicznych, głównie do chłodzenia skraplaczy pary.
2. Zrzut podgrzanej wody do rzeki i zmiana jej reżimu termicznego. Temperatura wody opuszczającej elektrownię jest o kilka-kilkanaście st. C wyższa od tej w rzece. Maksymalna temperatura takiej wody może wynosić 35 st. C.
– Ta woda, podgrzana o 10-15 st. C i pozbawiona życia, po wykorzystaniu musi wrócić do koryta rzecznego, wywołując wpływ na cały ekosystem rzeki poniżej elektrowni – komentuje prof. Mikołajczyk. Podkreśla, że zrzut gorącej wody jest niesłychanie szkodliwy. To problem szczególnie ważny w dobie ocieplenia klimatu.
3. Regulacja rzek, ingerencja w koryto rzeczne i dolinę zalewową. Likwidacja siedlisk
– Po to, żeby elektrownie miały cały czas zapewniony dostęp do wody, rzeki w okolicach elektrowni reguluje się tak, żeby rzeka „nie robiła tego, co by chciała, tylko płynęła tam, gdzie ma płynąć”. To jest kolejna negatywna ingerencja, a bardzo często, na rzekach konstruuje się różne budowle poprzeczne, np. tamy, jazy, zapory, żeby elektrowniom nie brakło wody – dodaje.
4. Przegradzanie i piętrzenie rzek – przerwanie ciągłości korytarza migracyjnego.
Co to znaczy olbrzymia ilość wody?
Ilość potrzebnej wody to ok. 75-180 m3/1 MWh. Wartości maksymalne dla Kozienic wynoszą 100 m3/sek., dla Ostrołęki 26 m3/sek., a dla elektrowni Połaniec 60 m3/sek.
– Żeby jeszcze bardziej to sobie zobrazować, używam porównania: jak stoimy na Wzgórzu Wawelskim w Krakowie i zamiast Wawelu byłaby elektrownia Kozienice, to na dole, tam, gdzie widzimy Wisłę, wyglądałoby to tak, że koło Mostu Dębnickiego Wisła by znikała w dość sporej czarnej dziurze, po czym w okolicach Mostu Grunwaldzkiego wypływałaby o 10-15 st. C cieplejsza. Gdyby więc zamiast Wawelu stała tam elektrownia Kozienice, to połknęłaby całą Wisłę i jeszcze byłoby jej mało – tłumaczy prof. Mikołajczyk.
Umierają miliony ryb
W ramach badań odbywa się montowanie specjalnych pułapek w nurcie rzeki aby łowić małe ryby; larwy ryb i wczesne stadia narybkowe. To organizmy, które niedawno wykluły się z jaj. Mają one kilka-kilkanaście mm długości. Ich zdolności przemieszczania się są słabe. Nie potrafią przeciwstawić się nurtowi wody i do kolonizowania obszarów wykorzystują nurt rzeki. Zaczynają one bierną migrację z nurtem rzeki, by zasiedlić odpowiedni siedliska poniżej. Dlatego są całkowicie nieodporne na manipulacje związane z wodą. Gdy elektrownia stoi na ich drodze, nie są one ratowane przez zabezpieczenia, tylko wpływają do systemu chłodzenia i giną.
– Ta bierna migracja w naszych warunkach klimatycznych odbywa się praktycznie tylko w nocy, kiedy są mniej widoczne i mogą przeżyć – dodaje naukowiec z PEBI. Oto wyniki badań:
Kozienice: badania wykazały, że w 2021 r. mogło zginąć 70 mln larw ryb i narybku, które zostały zassane do systemów chłodzących elektrowni. W 2019 r. było to 234 mln. Naukowcy tłumaczą ostatnią liczbę panującymi wtedy (na skutek wezbrania na Wiśle) wyjątkowo korzystnymi dla ryb warunkami.
Ostrołęka B: w ubiegłym roku zginęło tak ok. 19 mln osobników. To ok. 17-32 proc. – w zależności od miesiąca – wszystkich larw ryb dryfujących w tym czasie Narwią w rejonie elektrowni. Dla porównania, w 2019 r. było to 37 mln.
Połaniec: w 2021 r. liczbę organizmów uśmierconych przez zassanie do systemów chłodzących szacuje się na prawie 94 mln.
Czytaj także: Hydrobetonoza – ochrona przeciwpowodziowa po polsku
Nowe pokolenia ryb giną w elektrowniach
– Co to oznacza dla rzeki? W 21 r. udało nam się tak zorganizować badania, ze zbadaliśmy koncentracje dryfujących larw w Wiśle i Narwi na ich całej szerokości. To pozwoliło nam oszacować, jaka masa ichtioplanktonu płynie szerokością rzeki. W lipcu ubiegłego roku 23 mln uśmierconych ryb stanowiły aż 26 proc. wszystkiego, co płynęło Wisłą. Nowe pokolenie narodzone wiosną, w ok. 1/5-1/4 zginęło w elektrowni Kozienice. To 30 gatunków ryb, z czego sześć jest chronionych prawem krajowym i sześć prawem unijnym – wylicza prof. Mikołajczyk.
Mając do dyspozycji dane pokazujące, jak szybko płynie rzeka i symulując czas migracji larw poszczególnych gatunków, można określić zasięg oddziaływania elektrowni. Są gatunki migrujące 1-2 noce, ale są też takie, które podróżują nawet miesiącami. – Biorąc do tego prędkość wody w rzece, jesteśmy w stanie oszacować, z jakiego obszaru te ryby dopłyną do elektrowni, żeby skończyć jako „zupa rybna” w skraplaczach par.
Jeśli migracja trwa np. 7 nocy to mamy dystans 60 km, a w przypadku Połańca 80 km. Skąd różnice? Tutaj rzeka płynie dużo szybciej ze względu na wyżynny teren. To oznacza, że w Połańcu mogą zginać ryby, które urodziły się poniżej Tarnowa. – To nie tylko ryby z Wisły, ale też jej dopływów. Zasięg rażenia jest więc olbrzymi.
Oszacowanie strat jest praktycznie niemożliwe, bo te elektrownie istnieją już ok. 40-50 lat. Jak mówi prof. Mikołajczyk, negatywny wpływ na ekosystem, czyli zasysanie wody, zabijanie larw, wyrzucanie gorącej wody z powrotem do rzeki to olbrzymi stresor dla ekosystemu rzecznego, trwający od późnych lat 70-tych.
Przypomina, że w elektrowni giną też inne organizmy o „podobnej wielkości” do larw. Np. owady, skorupiaki, mięczaki i kijanki. Ginie więc wszystko, co przedostanie się przez pierwszy system krat zabezpieczających. – Jest to pozbawienie rzeki gigantycznego kawałka piramidy troficznej, bo ginie pokarm dla miliardów istnień czekających na niego poniżej elektrowni. Ten pokarm nigdy nie spłynie.
Rzeki a klimat. Wisła się ociepla
– Nasze dogłębne analizy zapisów historycznych temperatury na Wiśle wykazują, że Wisła z powodu zmian klimatu regularnie się ociepla – mówi badacz z PEBI.
Tłumaczy, że średnia temperatura Wisły sprzed 30-40 lat była o 2-3 st. C niższa, niż dziś. Wisła się ogrzewa bez ingerencji człowieka. Nie tylko zmiany temperatury powietrza mają wpływ na ocieplanie się rzek. Winne temu jest przede wszystkim wylesianie. – Jeżeli cieki się reguluje i brzegi czyści, to nie ma „parasola zacieniającego”. Wtedy, nawet jeśli temperatura powietrza nie wzrośnie, to temperatura wody tak, bo lustro wody jest całkowicie odsłonięte na słońce.
Opublikowane w zeszłym roku badania wykazały, że elektrownie typu Połaniec czy Kozienice są stanie zmienić temperaturę rzeki poniżej ujścia na odcinku kilkunastu-kilkudziesięciu kilometrów. Dr Mikołajczyk przypomniał przy tym, że w wodzie żyją tylko organizmy zmiennocieplne. Ich fizjologia i cykl życiowy są całkowicie zależne od temperatury wody. Jeśli ta jest za wysoka, to wszystko zostaje rozregulowane. Wtedy w odcinkach rzek, które są podgrzane przez elektrownie, następują zupełnie nieoczekiwane, bardzo drastyczne zmiany.
Dr Michał Nowak, współautor raportu: – Modelowałem zmiany temperatury na Wiśle. W kontekście Odry i szumnie zapowiadanego monitoringu za 250 mln – chcieliśmy zamodelować ,jak zmienia się w ostatnich 40 latach temperatura Wisły. Już na wstępie spotkaliśmy się z problemem. Dziś, kiedy można wszystko zautomatyzować, liczba wodowskazów pokazujących codzienny pomiar temperatury wody zmniejsza się.
Jak dodał, część zapisów kończy się na latach 70-tych czy 80-tych.
– Na Wiśle o długości 1058 km jest 7 punktów, na których jest ciągły pomiar temperatury. Mimo tych utrudnień, udało się wskazać, że na parach wodowskazów (jeden 30 km powyżej, drugi poniżej elektrowni jest systematycznie i ewidentnie wyższa temperatura poniżej elektrowni. Trudno na tak krótkim odcinku tłumaczyć to sobie inaczej niż głównie wpływem elektrowni. A to wszystko na tle ogólnego podnoszenia się temperatur.
Niewidoczny dramat ryb. Winne m.in. elektrownie i zmiany klimatu
– W przeciwieństwie do katastrofy ekologicznej na Odrze, dewastacji rzek i dramatu ryb spowodowanych działalnością elektrowni termicznych nie widać gołym okiem. Nie jest to jednak powód, by ignorować niszczycielski wpływ elektrowni termicznych. Katastrofa na Odrze pokazała nam jak kruche są rzeczne ekosystemy – uświadamia dr Robert Wawręty z Towarzystwa na Rzecz Ziemi, współautor raportu.
Jak dodaje, problemy otwartych systemów chłodzenia elektrowni nakładają się na negatywne skutki postępującej degradacji środowiska i zmian klimatycznych. Można więc przejściowo wprowadzić doraźne rozwiązania minimalizujące szkody, jak np. wykorzystanie zamkniętych systemów chłodzenia. Jednak realnie sytuację rzek zmieni dopiero całkowite odejście od wodochłonnych technologii produkcji energii opartych o paliwa kopalne.
– Swoją drogą to skandal, że nawet obecnie budowane czy planowane gazowe elektrownie Dolna Odra i Kozienice mają wykorzystywać istniejące otwarte układy chłodzące. Rzeki potrzebują też szeregu systemowych zmian, w tym obowiązkowego monitoringu jakości wód powierzchniowych, ich temperatury i zmian zachodzących wśród organizmów wodnych – mówi dr Wawręty.
Bloki energetyczne oparte na istniejącej infrastrukturze otwartych systemów chłodzenia są drogą donikąd. Takie rozwiązanie ani nie poprawi warunków bytowania przedstawicieli ichtiofauny, ani nie przybliży nas do osiągnięcia neutralności klimatycznej. Tak twierdzą autorzy badań.
Rekomendacje naukowców
Jak ograniczyć niszczenie rzek przez elektrownie? Tak, ale potrzebna jest wiedza i chęci zmiany. Naukowcy przychodzą z rozwiązaniami.
– Konieczne jest jak najszybsze odejście od wodochłonnych technologii produkcji energii w kierunku poprawy efektywności energetycznej i zdecentralizowanych systemów energetycznych. Jest to nie tylko potrzeba chwili, ale jedno z najważniejszych wyzwań naszych czasów – mówią twórcy raportu.
Powołują się tu po pierwsze na olbrzymie straty dla fauny wodnej spowodowane pracą elektrowni z otwartym systemem chłodzenia. Po drugie – zmiany klimatyczne związane ze spalaniem paliw kopalnych w tych elektrowniach.
Zanim to jednak nastąpi, działaniem doraźnie minimalizującym straty w ichtiofaunie, byłoby pilne ograniczenie mocy tych elektrowni w okresie dryfu narybku, czyli od 15. kwietnia do 31. lipca
Dodatkowo naukowcy rekomendują obciążenie operatorów takich elektrowni odpowiednio wysokimi kosztami za powodowanie strat w ichtiofaunie.
Zamiana bloków węglowych na gazowe nie jest ich zdaniem działaniem wystarczającym dla ochrony ichtiofauny, jeśli równocześnie nie zostanie dokonana zmiana otwartego systemu chłodzenia na układ zamknięty.
Rozwiązania minimalizujące wpływ elektrowni na rzeki
Naukowcy przyznali, że trudno o dobre rozwiązanie ratujące płynące w wodach larwy. Podali przykład Ameryki, która jakiś czas temu całkowicie zakazała budowy nowych bloków energetycznych z otwartymi systemami chłodzenia. Te z nich, które istnieją, po upłynięciu trwałości nie dostaną odnowienia. Przerobienie otwartego systemu chłodzenia na zamknięty jak w przypadku nowego bloku (1000 MW) w Kozienicach to dalekosiężny plan. Taki blok zużywa jednak 100-krotonie mniej wody, niż tradycyjny. Zaleca się więc powolne wygaszanie, a nie ciągłe remontowanie przestarzałych instalacji.
Jest też wizja bardziej krótkoterminowa. To wynegocjowanie z operatorami, żeby nocami, od maja do lipca, ograniczyć choć trochę moc elektrowni. – Jest to decyzja ekonomiczno-polityczna. Zdajemy sobie sprawę z trudności technicznych, ale takie są nasze postulaty. To może uratować miliony istnień. Możemy mieć pretensje do decydentów, którzy nic z tym nie zrobili od 30 lat – mówią.
Problemy rzek są pogłębiane. Jest remedium na zrzuty gorącej wody
Jest natomiast rozwiązanie na problem gorącej wody. Jeśli nowoczesny blok pobiera 1 proc. tego, co stary blok z systemem otwartym, to i zrzuty tej gorącej wody są z nowoczesnych bloków minimalne.
– U nas nie dość, że się tych problemów nie rozwiązuje na bieżąco, to jeszcze robi się wszystko, żeby je pogłębić. Np., Dolna Odra nie ma nowych rozwiązań. Nikt nie myśli nawet krótkofalowo. Przykładem są nie tylko likwidacje wodowskazów nad Wisłą, ale również ich ilość nad Odrą. – Dokładnie na jednym jest badana temperatura. I to na odcinku ujściowym zaraz przed Zalewem Szczecińskim. Kiedyś było takich punktów dwanaście. To jest obraz traktowania rzeki i brak zrozumienia czegokolwiek – mówi dr Wawręty.
Jak podkreśla, choć te stacje należą do IMGW, to nie ono je likwiduje, a bezmyślne decyzje polityczne. Wspomina o obecnej sytuacji na Odrze.
– Byleby nie było za późno, bo ja nie wykluczam podobnej katastrofy na Wiśle, choć już teraz jest wielki problem z ichtiofauną.
Czytaj także: Odra: Na zgłoszenia reagowano po dwóch tygodniach. „Skutki dopiero zobaczymy”
Źródła dodatkowe:
materiały z briefingu „Tragedia ryb, której nie widać”
raport „Szacunkowe straty w ichtiofaunie Wisły oraz Narwi spowodowane zasysaniem larw ryb i wczesnych form narybkowych do systemów chłodzących Elektrowni Połaniec, Kozienice i Ostrołęka B”
–
Zdjęcie tytułowe: Lukasz Pawel Szczepanski/Shutterstock