Sezon huraganów rozpoczął się kilka dni temu. Choć aktualnie na Oceanie Atlantyckim panuje spokój, to może być to przysłowiowa cisza przed burzą. Od kilku miesięcy naukowcy straszą tegorocznym sezonem huraganów. Te mają być silne i mogą dotrzeć nawet do Europy. Powodem są bardzo wysokie temperatury Oceanu Atlantyckiego – rezultat antropogenicznego ocieplenia klimatu.
Startuje sezon na huragany. Na razie cisza przed burzą
Sezon huraganów na Atlantyku rozpoczął się 1 czerwca. To data umowna, wynikająca z tego, że na Atlantyku pojawiają się sprzyjające warunki dla ich powstawania. Głównie chodzi tu o odpowiednio wysokie temperatury wód Oceanu Atlantyckiego między 10 a 20 równoleżnikiem. Muszą one przekraczać 26 st. C. Takie wartości już są odnotowane.
Sama temperatura wody nie wystarczy. Potrzebny jest także odpowiedni rozkład temperatur powietrza nad oceanem. Wśród czynników sprzyjających powstawaniu huraganów jest także zmienność prędkości wiatru z wysokością w całej troposferze. Musi być niewielka. Pozwala to na „zorganizowanie się” chmur konwekcyjnych w układ cykloniczny obejmujący niemal całą grubość troposfery, tak jak zapoczątkowuje to spiralny napływ powietrza przy powierzchni oceanu. Na razie jeszcze te warunki nie są spełnione, ale lada dzień z pewnością będą.
Tyle teorii – spójrzmy teraz na przewidywania naukowców.
Prognozy NOAA wskazują na silniejszy niż zwykle sezon huraganów
Jak prognozuje Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA), sezon huraganów będzie silniejszy niż zwykle. Według zespołu badawczego z tej amerykańskiej instytucji przewiduje się 85 proc. prawdopodobieństwo, że tak się stanie. Prawdopodobieństwo, że sezon 2024 będzie przeciętny to tylko 10 proc.
Naukowcy prognozują, że powstanie od 17 do 25 imiennych układów cyklonalnych, z których od 8 do 13 stanie się huraganami. Ponadto NOAA przewiduje, że od 4 do 7 huraganów stanie się bardzo groźnymi zjawiskami generującymi wiatr o prędkości co najmniej 180 km/h.
– W obliczu zbliżającego się kolejnego aktywnego sezonu huraganów zaangażowanie NOAA w informowanie każdego Amerykanina informacjami ratującymi życie jest niezachwiane. Tłumaczenia językowe z obsługą sztucznej inteligencji i nowe przedstawienie zagrożeń związanych z wiatrem śródlądowym w stożku prognozy to tylko dwa przykłady proaktywnych kroków, które nasza agencja podejmuje, aby spełnić naszą misję ratowania życia i ochrony mienia – powiedział dr Rick Spinrad, administrator NOAA.
Skąd sezon na huragany? La Niña i wysokie temperatury Oceanu Atlantyckiego
O tym, że sezon huraganów może być w tym roku silny, mówiono już w grudniu zeszłego roku. Ostrzegała o tym instytucja badawcza Tropical Storm Risk.
Naukowcy szacowali, że może powstać 20 układów cyklonalnych, którym nadane zostaną imiona. Pod uwagę oczywiście wzięto anormalnie wysokie temperatury powierzchni wód Oceanu Atlantyckiego, a także perspektywy cyklu ENSO. Ciepła faza zwana El Niño się już skończyła, właśnie zaczyna się La Niña, a La Niña jest zjawiskiem, które sprzyja powstawaniu huraganów na Atlantyku.
Fazy ENSO na Pacyfiku zmieniają układy wiatrów na całym świecie, tym samym powodują zmiany wzorców pogodowych na całym świecie. Jedne obszary stają się suche, a inne wilgotne. La Niña wpływa na jeden z przedstawionych wyżej czynników decydujących o huraganach. Chodzi właśnie o zmienność prędkości wiatru z wysokością. La Niña osłabia uskoki wiatrów, co ułatwia proces powstawania tropikalnych układów cyklonalnych, które potem łatwiej zmieniają się w huragany.
Nie jest wykluczone, że w związku z tym, ilość nazwanych układów cyklonalnych może wynieść nawet 33. Takiego zdania są naukowcy z Uniwersytetu Pensylwanii, którzy oczywiście obwiniają coraz cieplejszy klimat.
– W ciągu ostatniej dekady widzieliśmy wiele ponadaktywnych sezonów i prawie we wszystkich przypadkach, podobnie jak w naszych prognozach na ten rok, aktywność jest w znacznym stopniu napędzana przez coraz cieplejsze warunki na tropikalnym Atlantyku związane z ociepleniem na dużą skalę – powiedział Michael Mann, meteorolog z Uniwersytetu Pensylwanii.
Siła huraganów rośnie
Jednak sama liczba nie jest aż tak istotna, a siła cyklonów tropikalnych. Od lat mówi się o tym, że z powodu globalnego ocieplenia liczba huraganów w przyszłości może się nawet nieco zmniejszyć. Wzrośnie za to ich siła, czego przyczyną będą wyższe temperatury wody i większa ilość wilgoci w atmosferze. Tym samym mimo ewentualnego spadku wzrośnie liczba silnych huraganów, co już jest obserwowane.
Coraz większym problemem będzie nie wiatr wynikający z siły takiego huraganu, a opady. Deszcze z racji coraz większej ilości pary wodnej w atmosferze będą powodować większe niż dziś powodzie.
– W ciągu ostatnich 50 lat oceany gwałtownie się ocieplały, a około 90 proc. nadmiaru ciepła powstałego w wyniku zmian klimatycznych jest przez nie pochłaniane – powiedziała Andra Garner, klimatolożka na Uniwersytecie Rowan.
Burze tropikalne będą szybciej zmieniały się w huragany. To już się dzieje
Naukowcy odkryli niedawno, że wzrośnie nie tylko siła huraganów, ale też ich dynamika. Wyższe temperatury sprawią, że burza tropikalna szybciej będzie formować się w huragan. Już dziś, jak pokazują obserwacje, atlantyckie cyklony ponad dwukrotnie częściej niż w ubiegłym stuleciu przechodzą ze stanu burzy tropikalnej we właściwy cyklon. Takie zjawisko oznacza, że służby dbające o bezpieczeństwo muszą być w stale gotowe na każdą ewentualność.
– Gwałtowne zjawiska pogodowe i sytuacje kryzysowe mogą wystąpić w każdej chwili, dlatego osoby i społeczności muszą być przygotowane już dziś. Już teraz obserwujemy burze w całym kraju, które mogą przynieść dodatkowe zagrożenia, takie jak tornada, powodzie i grad. Przyjęcie proaktywnego podejścia do naszego coraz bardziej wymagającego krajobrazu klimatycznego dzisiaj może mieć wpływ na to, jak ludzie będą mogli – powiedział Erik A. Hooks z Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego.
Jak powiedziała Garner wyższe niż kiedyś temperatury powodują, że ryzyko uformowania się huraganu w ciągu jednej doby jest większe. W badaniu opublikowanym w Scientic Reports przeanalizowano zmianę prędkości wiatru w całym cyklu życia cyklonu w okresie 1971-2020. Stwierdzono, że w ostatnich latach nastąpił ponad 25 proc. wzrost najszybszej (do 24 godzin) fazy przejścia burzy tropikalnej w huragan w stosunku do lat 1971-1990. Taki fakt zmian jest szczególnie ważny dla regionów, gdzie cyklon od zera startuje blisko wybrzeży, a nie setki kilometrów na środku oceanu. Chodzi tu o takie regiony, jak Karaiby i całą Zatokę Meksykańską, gdzie cyklon powstaje blisko lądu i jest w stanie zmienić w huragan nim wejdzie na ląd.
Przykładem zeszłoroczny huragan Idalia
Takim świeżym przykładem jest zeszłoroczny huragan Idalia. Choć do momentu zmiany żywiołu w huragan minęło 5 dni, to potem cyklon bardzo szybko uległ wzmocnieniu. W ciągu zaledwie 24 godzin Idalia z huraganu pierwszej kategorii stała się huraganem czwartej. To jedna z najszybszych w historii zmian w zachowaniu żywiołu, jaką zarejestrowano w historii. Przyczyną tego były sięgające 31 st. C wody Zatoki Meksykańskiej. Były więc 1,5 st. C cieplejsze od średniej, co w takiej sytuacji jest bardzo dużą wartością mającą wpływ na siłę i dynamikę żywiołu.
– Tak potężne systemy pogodowe są napędzane przez temperatury oceanów. Mogę za całą pewnością powiedzieć, że huragan, który właśnie wylądował na Florydzie, jest bardziej wilgotny niż byłby bez zmian klimatycznych – stwierdził Kevin Reed, zajmujący się modelowanie klimatu na Uniwersytecie Stony Brook.
Naukowiec podobnie jak Andra Garner zwrócił uwagę na ogromne ilości ciepła, jakie w ostatnich latach pochłonęły oceany, w tym Atlantyk. Stwierdził, że w przyszłości stany szybkiego przejścia z burzy tropikalnej w huragan będą częstsze właśnie z powodu wyższych temperatur wód.
– Kiedy patrzymy na szybką intensyfikację, tę szybką zmianę intensywności burzy w ciągu 24-godzinnych okresów, istnieją prace, które sugerują, że staje się to coraz bardziej pewne w historii pomiarów, i że będzie więcej, więcej i więcej z tych wydarzeń, które przejdą szybką intensyfikację w przyszłości – powiedział Reed.
Huragany mogą dotrzeć do Europy
Ktoś może zapytać, dlaczego mamy się tym przejmować, skoro to się dzieje nie u nas? Więcej – przecież zjawiska nie występują nawet na naszym kontynencie. Okazuje się, że huragany mogą dotrzeć do Europy. Zgodnie z prawem, jakim jest siła Coriolisa, huragan najpierw wędruje na zachód, ale ta siła sprawia, że skręca potem na wschód. A na wschód od USA leży… Europa. Huragany docierają od lat do Europy jako posttropikalne sztormy, zwykłe niże baryczne. Są jednak coraz silniejsze.
Ostatnim takim żywiołem był huragan Danielle, który we wrześniu 2022 roku już jako post tropikalny sztorm dotarł do wybrzeży Półwyspu Iberyjskiego.
Tam doprowadził do ogromnych szkód. Wiatr nie był silny, ale ogromny problem stanowiły opady. W portugalskiej Guardzie w ciągu 24 godzin spadły 84 mm deszczu, co skończyło się niszczycielskimi powodziami błyskawicznymi. Pojawia się pytanie: co się stanie w przyszłości?
Istnieją obawy, że z powodu ocieplania się wód Oceanu Atlantyckiego, więcej posttropikalnych sztormów będzie docierać do wybrzeży Europy. Nie będą to raczej huragany w klasycznym rozumieniu, ale na pewno będą to bardzo aktywne niże baryczne przynoszące coraz większe opady deszczu.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/SuJo Studios