Dyskusja nad neutralnością klimatyczną w Unii Europejskiej, związana z propozycją „Europejskiego Zielonego Ładu”, dotyczy nie tylko tego, jak szybko zdekarbonizowane powinny zostać unijne gospodarki. W tle toczy się dyskusja także nad tym, jakimi ścieżkami transformacja ta powinna się odbywać. W grę wchodzą wielomiliardowe sumy w ramach unijnego budżetu, a słowo-klucz przy ich podziale brzmi: taksonomia.
W czwartek, około godziny 15, rozpoczął się unijny szczyt poświęcony tematowi neutralności klimatycznej UE. Szefowie rządów poszczególnych państw zjechali do Brukseli, by negocjować strategię transformacji energetycznej, której głównym założeniem jest redukcja emisji gazów cieplarnianych przez poszczególne państwa Unii. Przedmiotem negocjacji jest jednak nie tylko harmonogram transformacji energetycznej, ale i de facto jej przebieg. O tym, które źródła energii uzyskają wsparcie, a które trafią na boczny tor, zdecydować ma bowiem ich klasyfikacja.
Czytaj także: Komisja Europejska przedstawiła Europejski Zielony Ład. “Szansa na proklimatyczny zwrot”
Jedna z kontrowersji dotyczy na przykład tego, czy z listy wspieranych rozwiązań wykreślony powinien zostać gaz ziemny. Jego spalanie wiąże się co prawda z emisją gazów cieplarnianych, jednak niektórzy optują za nim jako za rozwiązaniem przejściowym, które mogłoby tymczasowo zastąpić bardziej emisyjny węgiel.
Znacznie więcej emocji budzi jednak inna kwestia: mianowicie to, czy Unia Europejska na swojej ścieżce do neutralności klimatycznej powinna wspierać… atom. Ten bowiem – choć jest rozwiązaniem niskoemisyjnym, jeśli chodzi o dwutlenek węgla – wiąże się z powstawaniem odpadów radioaktywnych, które budzą niechęć w części społeczeństw Europy, a w związku z tym i w części stronnictw politycznych.
Unijna taksonomia – o co chodzi?
Kwestia tego, jakie technologie w energetyce będą wspierane w najbliższych latach w Unii Europejskiej, określana jest mianem taksonomii (ang. taxonomy). Mówiąc najprościej, chodzi o klasyfikację inwestycji, na podstawie której będą później podejmowane decyzje o unijnym wsparciu dla inwestycji, w tym wsparciu finansowym.
I choć rozwiązania, które znajdą się poza listą „zielonych” technologii (tj. sprzyjających „zrównoważonemu rozwojowi”), nie będą formalnie zakazane, to nie będą one wspierane w ramach unijnego budżetu. Mogą ponadto spotkać się z ostracyzmem ze strony unijnych instytucji finansowych, w tym Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Czytaj także: Fundusz inwestycyjny wzywa spółki do ujawniania śladu węglowego. Grozi wycofaniem funduszy
W celu wypracowania unijnej taksonomii powołana została więc grupa ekspertów TEG (Technical expert group), której raporty miały mieć charakter doradczy względem negocjacji między państwami. Ze względu na niejednoznaczne podejście do kwestii rozwoju energetyki jądrowej, pojawiły się jednak krytyczne głosy, że jest to jedynie przykrywka dla przeforsowania „antyatomowej” polityki. Na łamach Financial Times pojawił się np. felieton Rauliego Partanena, który wprost zastanawia się nad związkami między postulatem porzucenia atomu a interesami Niemiec, opowiadającymi się za stricte odnawialnymi źródłami energii.
Spór o „zrównoważony” atom
Wróćmy jednak do Brukseli. Abstrahując od konkretnych interesów stojących za chęcią wykluczenia energetyki jądrowej, warto zwrócić uwagę na faktyczne deklaracje polityków, formułowane w kontekście rozpoczętego szczytu. A w tym kontekście możemy mówić o co najmniej dwóch grupach, które zamierzają forsować w Brukseli swoje wizje, jeśli chodzi o atom.
Tuż przed szczytem po stronie energetyki jądrowej jawnie opowiedziały się władze Czech, które zadeklarowały, że atom powinien zostać sklasyfikowany jako „zrównoważone źródło energii”. Otrzymały przy tym wsparcie z ust prezydenta Francji, Emanuela Macrona.
Sprawdź również: Globalna emisja dwutlenku węgla wciąż rośnie
Przed tygodniem jednak media donosiły o porażce rządu francuskiego, który – mimo intensywnego lobbingu – w unijnych negocjacjach przegrał z ugrupowaniem Europejskich Zielonych. Jak bowiem informują dziennikarze FT, w ramach negocjacji nad taksonomią Zielonym udało się przeforsować surowe kryteria oceny, które w praktyce mogą uniemożliwić zaliczenie atomu do źródeł „zrównoważonych”. Dokument, co warto podkreślić, nie trafił jednak jeszcze pod głosowanie w odpowiednich organach UE.
Jak donosi portal Euractiv, w „obozie” zdecydowanie opowiadającym się za rezygnacją z atomu są natomiast wspomniane Niemcy, a także Austria i Luksemburg. RFN planuje do 2022 roku zamknąć ostatnią elektrownię atomową.
Zdjęcie: Shutterstock/Daniel Prudek