Rusza Kongres Nowej Mobilności w Łodzi. Podczas trzech dni wydarzeń eksperci i praktycy, w tym urzędnicy odpowiedzialni w Polskich miastach za transport, będą szukać najbardziej efektywnych rozwiązań w zakresie zeroemisyjnych środków przemieszczania się. Kongresowi towarzyszy prezentacja badań dotyczących Stref Czystego Transportu (SCT).
Wprowadzenie tego typu stref umożliwiła nowelizacja ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Co prawda sama ustawa nie nakazuje wprost ich wprowadzania, ale już Krajowy Plan Odbudowy – tak. A dokładniej takie strefy mają się znaleźć w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców, które borykają się z zanieczyszczonym powietrzem. Takich miast jest w Polsce 37.
Pierwszym miastem, które wprowadzi takie rozwiązania ma być Kraków, jednak rozmowy o utworzeniu strefy utknęły w martwym punkcie. W marcu 2022 r. włodarze zaprezentowali ambitny plan, według którego zakaz wjazdu do centrum obowiązywałby samochody niespełniające norm EURO 1 i EURO 2. Co ważne, w Krakowie nakaz utworzenia SCT zawarto w lokalnym Programie Ochrony Powietrza (POP). To oznacza, że do końca roku miejscy radni powinni podjąć stosowną uchwałę. Jeszcze w kwietniu powstał nawet specjalny kalkulator dla posiadaczy samochodów. Jednak dwa miesiące później władze wycofały się z pomysłu rakiem. W efekcie obowiązywać ma „rozmiękczona” strefa, której kluczowe zapisy wejdą w życie dopiero w roku… 2026. Więcej o krakowskiej SCT przeczytasz tutaj.
Teraz, w związku z rozpoczynającym się dziś Kongresem Nowej Mobilności, zaprezentowano szerokie badania opinii publicznej w Polskich miastach. Co ciekawe, większość mieszkańców jest przekonanych do wprowadzenia stref, jednak oczekują czegoś w zamian.
Ile osób wie czym są Strefy Czystego Transportu?
Badania (na zlecenie Clean Air Fund) przeprowadzono w lipcu 2022 r. To znaczy, że odbyły się już po przetasowaniach na arenie geopolitycznej oraz w trakcie trwającego kryzysu energetycznego. Odpowiada za nie pracownia Research Collective.
Z opublikowanego raportu wynika, że aż 70 proc. polskiego społeczeństwa słyszało o pomyśle na SCT. Wśród nich 33 proc. „ma pewną wiedzę, ale nie wie wszystkiego”, 31 proc. „zna pojęcie, ale nie zna szczegółów”, a 6 proc. „wie bardzo dużo i interesuje się tematyką SCT”. Sprawdzono także, jaki odsetek Polaków przychylnie patrzy na wprowadzenie ograniczeń w ruchu dla najbardziej trujących pojazdów.
Wśród mieszkańców Warszawy i Krakowa, których władze wiosną 2022 roku ogłosiły wstępne plany tworzenia stref czystego transportu, ich deklarowana znajomość wynosi odpowiednio 45 proc. i 50 proc.
„Tej wiedzy nie mają nawet urzędnicy”
Najważniejszy wynik to 58 proc. respondentów opowiadających się za utworzeniem strefy czystego transportu w swoim mieście. Z kolei 22 proc. jest przeciw, a 20 proc. nie ma zdania. Ponieważ większość osób nie znała szczegółów funkcjonowania SCT to prowadzący badania podawali uproszczoną definicję. Strefa czystego transportu oznacza ograniczenie wjazdu do wybranego obszaru miasta (najczęściej centrum) dla samochodów z największą emisją spalin. Np. kilkunastoletnich diesli – dowiadywali się uczestnicy badania.
Przy okazji okazało się, że nie mamy pojęcia jakimi samochodami się poruszamy, jeżeli chodzi o normy emisyjności. Aż 84 proc. kierowców nie wie, jaką normę emisyjności spełnia ich samochód. „To na normach emisyjnych, od standardu Euro 1 z 1992 r. do Euro 6 stosowanego od 2015 r. do dziś, opiera się przyznawanie prawa wjazdu do SCT, więc edukacja w tym obszarze wydaje się konieczna” – czytamy w raporcie podsumowującym badanie.
Zdaniem Bartosza Piłata, eksperta Polskiego Alarmu Smogowego ds. polityk transportowych taki wynik nie jest zaskoczeniem. – Nawet urzędnicy dokonujący rejestracji pojazdów nie mają na ten temat wiedzy. W konsekwencji, nie ma publicznej bazy danych, w której kierowca mógłby to sprawdzić. Edukacja posiadaczy samochodów nt. emisji jest niezbędna, ale dziś mówiąc o tym, które samochody są niskoemisyjne trzeba mówić raczej o tym, jakim paliwem są zasilane oraz w którym roku produkowane – podkreśla Piłat.
Ekspert PAS wskazuje ponadto, że im więcej wiedzy dotyczącej SCT, tym bardziej zachowawcze reakcje. – Rozmowa o konkretach studzi pozytywne emocje. Każe zastanowić się nad tym, jak tego rodzaju rozwiązanie jak strefa czystego transportu dotknie badanego, jego rodzinę czy sąsiadów. Biorąc pod uwagę, że w Krakowie dyskusja o strefie i konkretnych wymaganiach dotarła z pewnością do dużej grupy mieszkańców miasta, poparcie dla strefy na poziomie 54 proc. uważam za pozytywny wskaźnik – komentuje Bartosz Piłat.
Podobnie uważa dyrektor Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie – Łukasz Franek. – Moim zdaniem może to być związane z większą świadomością mieszkańców Krakowa, co do tego jak działa strefa. Więcej osób wie, jak w praktyce SCT ingeruje w ich życie, więc mniej osób strefę popiera. Oczekiwania czegoś w zamian też są wyższe – podkreśla Franek w rozmowie ze SmogLabem.
Strefy Czystego Transportu tak – ale chcemy coś w zamian
80 proc. badanych uważa, że nie wystarczy jedynie wprowadzić strefy czystego transportu. Kierowcy powinni dostać coś w zamian. Respondenci najczęściej wskazują na bezpłatne parkingi na granicach stref. Taką odpowiedź udzieliło aż 52 proc. badanych. Kolejne na liście są zniżki na komunikację zbiorową – 22 proc. Zaraz za nimi dodatkowe połączenia w ramach tej komunikacji (19 proc.) Najwięcej osób oczekujących dodatkowego wsparcia od miasta jest w miastach, gdzie wprowadzenie SCT jest najbardziej realne i bliskie realizacji. W Warszawie jest to 81 proc., a w Krakowie 88 proc.
Maria Majewska z Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA) wskazuje, że nie chodzi o całkowity zakaz poruszania się aut spalinowych, a jedynie obniżenie emisji zanieczyszczeń z transportu drogowego. – Nie oznacza to jednak, że miasta nie podejmą decyzji o stopniowym wyłączaniu z użytkowania aut emitujących substancje szkodliwe dla zdrowia i życia ludzi. Ponadto miasta działając na rzecz mieszkańców wspierają rozwój innych rodzajów mobilności jak transport zbiorowy, współdzielone pojazdy (carsharing) czy rowery – przekonuje Majewska.
Z transportem zbiorowym w polskich miastach bywa jednak różnie. Szczególnie w większych ośrodkach, gdzie właśnie trwa kryzys kadrowy związany z brakiem kierowców. Galopujące ceny paliw i prądu także znacząco odbijają się na budżetach przewoźników, a to z kolei wpływa na jakość usług. Wprowadzanie stref czystego transportu musi zachodzić równolegle do zwiększania atrakcyjności transportu publicznego. Niezależnie od powyższego, najbardziej trujące diesle, powinny zniknąć z naszych ulic w pierwszej kolejności. W stolicy jedyne 6 proc. najstarszych pojazdów z silnikiem diesla odpowiada za 18 proc. emisji tlenków azotu i 37 proc. emisji pyłów zawieszonych powodowanych przez wszystkie samochody napędzane silnikami tego typu. W innych miastach jest podobnie. Eliminując te pojazdy wykonamy duży krok w kierunku zdrowego powietrza.
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Michael Gancharuk