Po prawie 20 latach rozmów państwa członkowskie ONZ w końcu znalazły porozumienie w sprawie ochrony światowego oceanu. „Traktat o pełnym morzu” został przyjęty 4 marca. Sprawa jest poważna, gdyż ekosystem oceanów jest skrajnie zagrożony. Wielu gatunkom grozi wyginięcie.
Historycznie ważne porozumienie
Rozmowy trwały od blisko 20 lat, ale w końcu, w sobotnią noc w Nowym Jorku państwa członkowskie ONZ uzgodniły historyczny traktat o ochronie mórz i oceanów. Po całym dniu, po oficjalnym upływie terminu rozmów przewodnicząca konferencji, Rena Lee z Singapuru, zabrała głos. W sali nr 2 siedziby ONZ ogłosiła, że traktat został uzgodniony. W późniejszym terminie delegaci spotkają się, by formalnie przyjąć tekst. Lee dała jasno do zrozumienia, że tekst nie zostanie ponownie otwarty. Innymi słowy, jego treść nie będzie podlegać zmianom. „W Singapurze lubimy podróżować pouczająco, a to była edukacyjna podróż życia”, powiedziała Lee. „Sukces jest także waszym udziałem”, dziękowała delegatom przewodnicząca. Reakcją były okrzyki radości i owacje na stojąco delegatów. Przez dwa dnie nie opuszczali oni sali konferencyjnej, i pracowali nawet przez całą noc, aby „załatwić sprawę”.
Ten traktat ma bardzo ważne znaczenie dla egzekwowania zobowiązania 30×30 złożone przez państwa członkowskie na grudniowej konferencji ONZ. Przypomnijmy, że 19 grudnia zeszłego roku w kanadyjskim Montrealu osiągnięto historyczne porozumienie w sprawie ochrony życia na Ziemi. Porozumienie to dotyczy podjęcia ochrony 30 proc. powierzchni oceanów i lądów na Ziemi do 2030 roku.
Bez tegorocznego traktatu, cel 30×30 z pewnością nie powiódłby się, ponieważ do tej pory nie istniał mechanizm ustanawiania rozległych obszarów chronionych na pełnym morzu. Żaden z krajów nie poczuwał się do tego, by chronić otwarte obszary oceanów. Nikt też nie podejmował działań, by zaprzestać ich nadmierną eskalację. Nie istniało żadne prawo, które by tego zabraniało. Obejmujący prawie dwie trzecie oceanu, poza strefami ekonomicznymi państw traktat zapewni ramy prawne dla ustanowienia rozległych morskich obszarów chronionych (MPA) w celu ochrony przed degradacją życia morskiego.
Czytaj również: Oceany można jeszcze uratować. Naukowcy wyliczyli, że potrzeba 30 lat działań
Traktat o pełnym morzu historycznym momentem
Veronica Frank, polityczna doradczyni Greenpeace, powiedziała, że chociaż jej organizacja nie widziała najnowszego tekstu, to wyraziła swoje głębokie zadowolenie. „Jesteśmy naprawdę szczęśliwi. Świat jest tak podzielony, a wspieranie multilateralizmu jest tak ważne. Naprawdę ważne jest teraz użycie tego narzędzia do bardzo szybkiego wprowadzenia w życie tego celu 30×30″, zakomunikowała Frank. Z kolei Laura Meller, działaczka na rzecz oceanów w Greenpeace powiedziała: „To historyczny dzień dla ochrony przyrody. Znak, że w podzielonym świecie ochrona przyrody i ludzi może zatriumfować nad geopolityką. Chwalimy kraje za szukanie kompromisów, odkładanie na bok różnic i dostarczanie Traktatu, który pozwoli nam chronić oceany, budować naszą odporność na zmiany klimatyczne i chronić życie i źródła utrzymania miliardów ludzi”.
Pozarządowa organizacja Pew Charitable Trust (PCT) z zadowoleniem przyjęła „przełomową umowę międzynarodową”. „Chronione obszary morskie na pełnym morzu mogą odgrywać kluczową rolę w skutkach zmian klimatycznych”, powiedziała Liz Karan, dyrektorka projektu zarządzania oceanami w PCT. „Rządy i społeczeństwo obywatelskie muszą teraz dopilnować, aby umowa została przyjęta i szybko weszła w życie. A także została skutecznie wdrożona w celu ochrony różnorodności biologicznej na pełnym morzu”.
Europejski komisarz ds. środowiska, oceanów i rybołówstwa Virginijus Sinkevičius określił umowę jako „historyczny moment dla oceanów”. Przypominając, że jest to zwieńczenie wieloletniej pracy i międzynarodowych negocjacji.
Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) z zadowoleniem przyjęła wynik blisko 20-letnich negocjacji i rozmów. „Traktat o pełnym morzu otwiera ludzkości drogę do ostatecznego zapewnienia ochrony życia morskiego na rozległych obszarach oceanu. Przyjęcie jego zamknie znaczną lukę w prawie międzynarodowym, i stworzy ramy dla rządów do współpracy w celu ochrony globalnego stanu oceanów, odporności na zmianę klimatu oraz dobrostanu społeczno-ekonomicznego i bezpieczeństwa żywnościowego miliardów ludzi. Jesteśmy gotowi wesprzeć jego realizację”, powiedział dyrektor generalny IUCN, dr Bruno Oberle.
Były też przeszkody w porozumieniu
Jedną z kluczowych przeszkód, która podzieliła kraje rozwijające się i rozwinięte, był sposób sprawiedliwego podziału morskich zasobów genetycznych (MGR) i ewentualnych zysków. Morskie zasoby genetyczne, przyciągają coraz większą uwagę naukowców i handlowców ze względu na ich potencjalne zastosowanie w medycynie i kosmetyce. To materiał genetyczny głębinowych gąbek morskich, kryla, koralowców, wodorostów i bakterii. Inne punkty sporne obejmowały procedurę tworzenia morskich obszarów chronionych oraz model badania wpływu na środowisko planowanych działań na pełnym morzu.
W ruchu postrzeganym jako próba budowania zaufania między bogatymi i biednymi krajami, Unia Europejska zobowiązała się w Nowym Jorku do przekazania 40 mln euro, by ułatwić ratyfikację traktatu i jego wczesne wdrożenie. Swoje zadowolenie wyraziła Monica Medina, asystentka sekretarza USA ds. oceanów, która uczestniczyła w negocjacjach w Nowym Jorku. „Wychodzimy stąd z możliwością tworzenia obszarów chronionych na pełnym morzu i osiągnięcia ambitnego celu, jakim jest zachowanie 30 proc. oceanu do 2030 roku. Teraz czas na rozpoczęcie działań”.
Traktat ratujący oceany
Oceany, które zajmują ponad dwie trzecie powierzchni Ziemi wymagają pilnej ochrony. Wachlarz problemów jest tutaj ogromny. Ze wszystkich zagrożeń, przed którymi stoją dziś oceany, przełowienie zbiera największe żniwo życia morskiego. Przełowienie polega na poławianiu zbyt wielu ryb na raz, więc populacja lęgowa staje się zbyt uszczuplona, aby mogła się odbudować. Przełowienie często idzie w parze z nieekonomicznymi połowami komercyjnymi. To praktyka w wyniku której poławia się ogromne ilości niechcianych ryb lub innych zwierząt, które są następnie odrzucane. Niezwykle szkodliwe jest działania wielkich trawlerów, które nie tylko wyławiają zbyt dużą ilość ryb, ale niszczą też dno morskie.
Trałowanie denne – rujnowanie dna morskiego
To tak zwane trałowanie denne, czyli wykorzystywanie do połowów włoków dennych. Jest to bardzo powszechnie, stosowana na całym świecie praktyka rybacka ze względu na jej skuteczność w wychwytywaniu dużej ilości ryb. Wlokący się po dnie trał denny, niczym gigantyczny pług niszczy wszystko na swojej drodze. Z każdym przeciągnięciem po dnie trały denne nie tylko wyłapują masowo ryby, żółwie i innych mieszkańców morza. Zgarniają też kamienie, rozdzierają rośliny denne i koralowce, zabijają kraby, robaki i żyjące w osadach dennych zwierzęta.
Warto zwrócić uwagę, że nie chodzi tu tylko o fizyczne niszczenia dna morskiego. Naukowcy wykazali, że statki rybackie korzystające do połowu z włoków dennych mogą przyczyniać się do uwalniania od 0,58 do nawet 1,47 gigatony CO2 rocznie. Więcej można o tym przeczytać w tekście Przemysława Ćwika. Problem trałowania dna morskiego cały czas ma miejsce. Dzieje się to wszędzie, także w przypadku państw zachodnioeuropejskich. Duży problem ma z tym Wielka Brytania. W ostatnich latach trałowanie wokół Wysp Brytyjskich wzrosło dramatycznie. Z 1700 godzin rocznie w latach 2015-2018 do 5500 godzin w latach 2020-2021. Sytuację pogorszył Brexit, gdyż Wielką Brytanię przestały obowiązywać unijne przepisy. „Ochrona dna morskiego, to obecnie kłamstwo. Odkąd opuściliśmy UE, nastąpił niewiarygodny wzrost szkodliwych połowów w Dogger Bank. Czy naprawdę odzyskujemy kontrolę nad naszymi wodami?”, powiedział Dr Jean-Luc Solandt, główny specjalista ds. morskich obszarów chronionych z Towarzystwa Ochrony Środowiska.
Czytaj również: Chiny niszczą światowe łowiska. Plądrują wody daleko poza swoimi granicami
Zagrożenie klimatyczne
Poza nadmierną eksploatacją problem stanowi klimat. Niedawne badania opublikowane w Nature Climate Change wykazały, że prawie 90 proc. organizmów morskich będzie wysoce lub krytycznie zagrożonych wymarciem do 2100 roku. Dojdzie do tego, jeśli świat będzie dalej podążał ścieżką „biznes jak zwykle”. Chodzi oczywiście dalsze emitowanie ponad 30 mld ton dwutlenku węgla do atmosfery. Naukowcy stwierdzili też, że ryzyko wymierania będzie bardziej skoncentrowane w tropikach. Ponadto zwierzęta morskie znajdujące się na szczycie łańcucha pokarmowego będą najbardziej narażonymi. Powodem będzie redukcja populacji form życia, które znajdują w niższych ogniwach łańcucha pokarmowego.
„To dość ponury obraz”, powiedział Alex Pigot, współautor badania z Uniwersytetu College London. „Kiedy mówimy o 90 procentach gatunków o wyższym krytycznym ryzyku w całej większości ich geograficznego rozmieszczenia, mówimy o ogromnych zakłóceniach w ekosystemach morskich”. Ogromnym problemem jakie stwarza emisja CO2 i spływające do oceanów zanieczyszczenia jest ich zakwaszanie. Spadek pH oceanów powoduje zubożenie planktonu, który jest podstawą łańcucha pokarmowego oceanów. Do tego dochodzi ich zdolność do pochłaniania CO2 z atmosfery. Badania sprzed kilku lat pokazują, że proces zakwaszania jest najszybszy od 300 mln lat.
Pogarszający się w zastraszającym tempie stan oceanu sprawia, że „trakt o pełnym morzu” ma historyczny wymiar.