To będzie najprawdopodobniej najgorszy sezon dla zimowych sportów i alpejskiej turystyki w historii. Wszystko z winy ocieplającego się klimatu. Pierwszy zimowy miesiąc – grudzień – wypadł źle, bo temperatury były ponadprzeciętnie wysokie, zwłaszcza pod koniec miesiąca. Niewiele wskazuje na to, by styczeń i luty miały być lepsze. Czy to koniec zimowej turystyki i sportów w Alpach, w których po prostu brakuje śniegu?
Lata świetności alpejskiej turystyki
Narciarstwo alpejskie nie jest tak starym sportem, jak rzut dyskiem czy maraton, ale dyscyplina ta narodziła już dawno, bo w latach 80. XIX wieku. Pierwszy wyciąg narciarski powstał w 1934 roku w Davos. Rewolucja przemysłowa miała już za sobą 200 lat, ale odcisk węglowy ludzkości był wtedy bardzo słaby, a reakcja klimatu na pierwsze węglowe impulsy słaba.
Nikt wtedy nie przejmował się pogodą. Rzadko kiedy zimy były łagodne, śnieg był zawsze. Tak więc nowa gałąź turystyki szybko nabrała rozpędu. Już w pierwszej dekadzie tego wieku Thomas Cook – brytyjski przedsiębiorca, założyciel pierwszego biura podróży, zaczął oferować Brytyjczykom możliwość jazdy na nartach. Narciarstwo alpejskie zostało spopularyzowane wraz z wprowadzeniem go do Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 1936 roku, co doprowadziło do dużego rozwoju infrastruktury narciarskiej. Przez praktycznie cały XX wiek nic poza gospodarczymi perturbacjami, czy II wojną światową nie mogło zaszkodzić turystyce i narciarstwu alpejskiemu.
Globalne ocieplenie zmienia Alpy
W końcu przyszedł XXI wiek, a wraz z nim coraz bardziej we znaki dawały się konsekwencje wielu lat spalania paliw kopalnych. W ostatnich latach coraz trudniej o normalne, śnieżne zimy w Alpach, czy też u nas, w Polsce. Saint-Firmin, mała wioska we francuskich Alpach, zlikwidowała niedawno swój wyciąg narciarski (wybudowany w 1964 roku), ponieważ od ponad dekady po prostu brakuje tam śniegu. W ubiegłym roku, a więc obecnie trwającym sezonie odwołano 7 z 8 wczesnosezonowych zawodów Pucharu Świata w narciarstwie.
Powodem takiej sytuacji było kolejne z rzędu ponadprzeciętnie ciepłe lato, z rekordowymi temperaturami i brakiem śniegu, którego zasoby się nie odbudowały. Lato 2022 było okrutne dla śniegu i lodu w Alpach. Problemy zaczęły się pojawiać już w marcu, kiedy pył znad Sahary pokrył alpejskie śniegi, zmieniając ich albedo. Śnieg wiosną łatwiej się topił. W maju sytuacja się pogorszyła. „Skoro lodowce są już wolne od śniegu w czerwcu do wysokości około 3000 metrów, wiele lodu uległo roztopieniu.”, oświadczył Björn Goldhausen, meteorolog z WetterOnline.
Średnia globalna temperatura wzrosła o ponad 1oC, ale w Alpach już dwa stopnie, gdyż w grę wchodzi czynnik arktycznego wzmocnienia. Skoro Arktyka jest cieplejsza z racji mniejszej niż kiedyś pokrywy lodowej, ingerencja zimnych mas powietrza jest dużo mniejsza. Oprócz tego jest także efekt lokalny związany tak samo jak w Arktyce z albedo powierzchniowym śniegu i lodu. Ciemna powierzchnia ziemi mocno się nagrzewa, a cieplejszy grunt utrudnia gromadzenie się śniegu i utrzymanie go w stanie zamrożonym. Rezultat można zobaczyć na zdjęciach satelitarnych. Wyraźnie widać, że na początku tego roku śniegu w Tyrolu jest mniej niż rok wcześniej. Grudzień 2022 całościowo nie był w Aplach nadzwyczaj ciepły. Za to ostatnie jego 10 dni to temperatury około 5oC wyższe od średniej wieloletniej.
- Czytaj również: Do końca wieku może zniknąć nawet 92 proc. lodowców w Alpach
Globalne ocieplenie psuje zawody w skokach narciarskich
Przełom 2022/23 roku to tragedia dla alpejskiej turystyki. W szwajcarskim kurorcie Adelboden 1 stycznia temperatury po południu osiągnęły rekordowe 20oC. Nawet na wysokości 2000 metrów temperatura przekraczała zero stopni. Pod znakiem zapytania stanął narciarski Puchar Świata, bo w miejsce śniegu pojawiła się trawa i błoto. Na szczęście temperatury spadły, więc słynna trasa Chuenisbärgli została zatwierdzona do zawodów. Wymagało to jednak pomocy armatek śnieżnych.
W całych Alpach brakuje śniegu, co mocno utrudnia uprawianie wszelkich sportów zimowych. W Niemczech czy w Austrii brak śniegu określa się maniem: Schneemangel. Z kolei, gdy jest dobrze, kiedy jest dużo śniegu, Niemcy mówią – das weisse Gold, czyli białe złoto. Nic dziwnego, śnieg zapewnia w Alpach ludziom zarobki. W Austrii, w kurortach wokół Salzburga, ostatni raz śnieg spadł na początku grudnia. W Chamonix we Francji armatki śnieżne nie pracują, ponieważ brakuje wody do ich napędzania. Trudna sytuacja panuje również w Europie Środkowej i Wschodniej. Nagie, trawiaste stoki były widoczne na górze Jahorina niedaleko Sarajewa, stolicy Bośni i Hercegowiny.
My też mamy problem. Brak śniegu w Tatrach zepsuł plany organizatorom imprezy FIS Cup. Skoki narciarskie w Zakopanem były zaplanowane na weekend 7-8 stycznia. Ze względu na fatalne warunki pogodowe zostały odwołane. Organizatorzy chcą „zaoszczędzić” śnieg na zawody Pucharu Świata na Wielkiej Krokwi, które odbędą się 14-15 stycznia.
- Czytaj również: Jak zmiana klimatu będzie wpływać na turystykę?
Jakoś trzeba z tym żyć
Skoro globalne ocieplenie stanowi problem dla zimowych imprez i turystyki, trzeba myśleć nad adaptacją, a przy tym o ratowaniu tego, co jest. Kraje alpejskie zostały zmuszone do eksperymentowania i wprowadzania innowacji. W Szwajcarii lodowce takie jak Lodowiec Rodanu zostały pokryte przepuszczalnymi tkaninami, aby spowolnić topnienie. Jednak niesie to za sobą konsekwencje w postaci degradacji materiału i lokalnego zanieczyszczenia środowiska.
Ośrodki narciarskie się nie poddają. W alpejskich miejscowościach wypoczynkowych rośnie zainteresowanie tym, jak rozwinąć neutralny pod względem emisji dwutlenku węgla przemysł turystyczny. Taki, który kładzie mniejszy nacisk na podróże samolotami i samochodami. W związku z coraz krótszym sezonem narciarskim, niektóre ośrodki szukają alternatywnych rozwiązań, takich jak zimowo-wakacyjne wycieczki piesze. W Szwajcarii niektóre kurorty postanowiły otworzyć swoje… letnie trasy rowerowe. Cóż, skoro nie ma śniegu i mrozu, to przynajmniej człowiek pojeździ rowem. To jest jednak śmiech przez łzy.
Sporty zimowe, teraz dostępne dla wszystkich, wkrótce staną się domeną dla bogaczy. Dlaczego? Dlatego że ośrodki są zmuszone do inwestowania coraz większych sum w produkcję sztucznego śniegu i lepszych metod jego konserwacji. Według badań przeprowadzonych przez Uniwersytet w Bazylei kurorty narciarskie będą musiały coraz bardziej polegać na sztucznym śniegu. Naukowcy pod kierunkiem dr Eriki Hiltbrunner z Wydziału Nauk o Środowisku Uniwersytetu w Bazylei dokonali obliczeń na przykładzie szwajcarskiego ośrodka Andermatt-Sedrun-Disentis. Okazało się, że aby utrzymać 100-dniowy sezon, do końca tego wieku zużycie wody wzrośnie o 80 proc. Tak więc na produkcję sztucznego śniegu przez jeden sezon będzie trzeba zużyć 540 mln litrów wody. Dziś zresztą na takie coś idzie rocznie około 300 mln litrów.
Na dłuższą metę tak się nie da
Wzrost temperatur spowoduje, że prędzej czy później naśnieżanie nie tylko stanie się kosztowne, ale po prostu niemożliwe. „Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że do naśnieżania potrzebne są również określone warunki pogodowe. Nie może być zbyt ciepło ani zbyt wilgotno, w przeciwnym razie nie będzie wystarczającego chłodzenia przez odparowanie, aby rozpylona woda zamarzała w powietrzu i spadła w postaci śniegu”, wyjaśniła dr Hiltbrunner. „Obawiamy się, że do końca wieku narciarstwo, jeśli w ogóle będzie jeszcze sportem, zostanie ograniczone do bardzo bogatych” – stwierdzili autorzy badania przeprowadzonego w grudniu 2022 roku.
Problem jest o tyle poważny, że teraz cały sektor turystyczny po pandemii Covid-19 liczył na powrót do normalności. W lutym i marcu szkoły w Europie zrywają się na zimowy „tydzień narciarski”. Dziesiątki tysięcy rodzin wyruszą w góry, korzystając z białego szaleństwa. Śnieg musi się pojawić i to szybko. To jednak może być pobożne życzenie, chyba że rozpadnie się wir polarny w Arktyce. Niestety, tylko na takie coś możemy liczyć. Kiedy wir polarny w Arktyce jest mocny, a więc warunki w Arktyce są normalne, u nas zimy nie ma. Cyrkulacja zachodnia jest wzmacniana przez wyższe niż kiedyś temperatury. Żałość paradoksu polega na tym, że musimy liczyć na podyktowane ociepleniem klimatu anomalie w Arktyce, by mieć zimę. Kiedy wir rozpada się, jęzory zimnego powietrza spływają na południe, i wtedy mamy zimę.
Uratowanie gospodarki zimowej w kurortach alpejskich okaże się bardzo trudne. Narciarstwo nie zniknie z dnia na dzień, ale znajdzie się w Europie, w której zima jaką znamy, po prostu zniknie.
–
Zdjęcie: Oliver Foerstner/Shutterstock