Opublikowane w piątek nowe dane brazylijskiej agencji INPE – informuje między innymi agencja Reuters – pokazują, że sierpień był kolejnym miesiącem, kiedy przyspieszyło wylesianie w brazylijskiej Amazonii. Podano także informacje, że jest mniej nowych pożarów. W pierwszych pięciu dniach września miało być ich 2799, o 60 proc. mniej niż rok wcześniej.
Według przekazanych do mediów informacji w sierpniu zniknęło około 1700 kilometrów lasu deszczowego. Wcześniejsze wyniki wstępne mówiły o liczbie o kilkaset kilometrów kwadratowych mniejszej. Jeżeli dane się potwierdzą, będzie to oznaczać trzykrotny wzrost w stosunku do ubiegłego roku, kiedy w sierpniu zniknęło 527 km2 lasów deszczowych. Poprzednio powierzchnię większą niż 1000 km2 straciliśmy w 2016 roku, kiedy wykarczowano 1025 km2 brazylijskiej puszczy. Jest to też wynik najgorszy odkąd monitoring jest prowadzony z wykorzystaniem zaawansowanych narzędzi satelitarnych, czyli od pięciu lat. Ostatnio podobną skalę wylesiania notowano w roku 2010, a gorzej było w połowie lat 2000, o których mówi się jako o „czarnych”.
Jednocześnie kraj mierzy się z najgorszą serią pożarów lasów od 2010 roku. Pojawiły się informacje – podał je między innymi Euronews i New York Times – że liczba pożarów zarejestrowanych w Brazylii w sierpniu tego roku była znacząco większa niż w roku ubiegłym. Autorzy artykułu, który pojawił się na stronie stacji informacyjnej powołując się na dane INPE, pisali nawet o trzykrotnym wzroście – do ponad 30 tysięcy. Są to jednak dane, które wymagają jeszcze dalszej weryfikacji, bo kiedy chodzi o Amazonię dochodzimy do miejsca, w którym trudno uznać jakiekolwiek informacje za pewne. Poza tym, że degradacja puszczy po spowolnieniu, do którego udało się doprowadzić w ostatnich latach, zaczęła w tym roku przyspieszać.
Kiedy więc chodzi o dane wymagające weryfikacji, to pojawiły się też inne. Według nowych informacji z INPE liczba pożarów po bardzo złym sierpniu, na początku września zaczęła spadać. Według nowych doniesień agencji Reuters w pierwszych pięciu dniach miesiąca zarejestrowano ich 2799 – o 60% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Co można odczytać na co najmniej dwa sposoby. Jednym jest to, że efekty przynosi międzynarodowa presja, która zmusiła Jaira Bolsonaro do ogłoszenia zakazu wypalania puszczy oraz podjęcia działań ochronnych.
Drugim jest zwrócenie uwagi, że – jak informowaliśmy w lipcu – trzeba oczekiwać, że wkrótce z Brazylii przestaną napływać złe informacje. A to dlatego, że prezydent kraju niezadowolony z tego, jakie dane podaje agencja INPE, która monitoruje degradację puszczy, zwolnił jej szefa. Przy okazji zapowiadano, żeby czekać na nowe dane, które z pewnością pokażą, że jest lepiej niż pokazywano.
Komentarz. Co działoby się, gdyby nie tzw. „medialna histeria”?
Która z tych wersji jest prawdziwa? Nie wiem. Z jednej strony eksplozja międzynarodowego zainteresowania, która była związana z fatalną pod względem pożarów drugą połową sierpnia (a także pożarami, które zarejestrowano w innych z ważnych lasów świata, np. rosyjskiej tajdze), zmusiła brazylijski rząd do działania i spowolnienia realizacji głośno zapowiadanego planu eksploatacji Amazonii. Z drugiej nowe dane mogą wynikać z tego, że kierowanie agencją objął nowy człowiek. Bardzo możliwe, że na obraz sytuacji wpływają jednocześnie obie te sprawy.
Jeżeli przyjąć, że zainteresowanie świata miało wpływ na wydarzenia, to być może właśnie dzięki tej tak zwanej „medialnej histerii” udało się zapanować nad sytuacją. Warto bowiem zwrócić uwagę, że pod wpływem międzynarodowego zainteresowania, Bolsonaro został zmuszony do podjęcia kroków przeciwdziałających pożarom i m. in. wprowadził 60-dniowy zakaz wypalania lasów deszczowych. Kiedy to robił, było bardzo źle, o czym świadczy na przykład to, że tylko w 48 godzin od wprowadzenia zakazu, zanim jeszcze dało się zauważyć jego efekty, naliczono w kraju prawie 4 tys. pożarów lasów. W tym 2 tys. w samej Amazonii. Gdyby takie tempo się utrzymało, tylko we wrześniu byłoby 30 tys. nowych pożarów w samej Amazonii i 60 tys. w całej Brazylii. A sezon pożarowy trwa przecież jeszcze w październiku.
Jednak co tak naprawdę mówią te liczby? Niewiele. Spór statystyczny jest tutaj jałowy, bo z pomocą statystyki można zarówno ukryć kilka katastrofalnych tygodni w ponadprzeciętnie wilgotnych pierwszych miesiącach roku (to w istocie robi się, kiedy do porównań korzysta się tutaj ze statystyk rocznych i w ośmiu miesiącach ukrywa trzy tygodnie), jak też wykorzystać dwie doby, żeby pokazać, że jest bardzo, bardzo źle. Do tego nie ma pełnego obrazu powierzchni pożarów. Nie ma także informacji o innych ważnych i wpływających na ocenę sprawach i być może ich nie będzie, bo nie wszystko jest tutaj dokładnie mierzone i monitorowane, a jest wiele istotnych rzeczy, które trzeba brać pod uwagę. W internetowej dyskusji nie ma niestety na to szans.
My na przykład zwlekaliśmy z podaniem wiadomości o pożarach dlatego, że niewiele wcześniej NASA informowała, że sytuacja jest mniej więcej w corocznej normie. Kiedy jednak federalna brazylijska agencja przekazała mediom, że pożarów przybywa w szybkim tempie – zdecydowaliśmy, że to ważne i nie do pominięcia*. Choć myślę teraz, że to tak naprawdę źle, iż trzeba czekać na takie wydarzenia, by ktoś się zainteresował. Sama informacja, że nazywana „zielonymi płucami świata” [pozostaniemy przy tej przyjętej konwencji] Puszcza Amazońska jest degradowana w normalnym tempie, powinna być czymś, co stawia na nogi cały świat. O ile bowiem od jej stanu nie zależy to, czy się udusimy, to może zależeć, jak szybko się „ugotujemy”. Normalna degradacja nie jest bowiem niczym normalnym i niesie za sobą takie samo ryzyko, jak nienormalna. Wyobrażam sobie taki żółty pasek: „Amazonia degradowana w normalnym tempie”. Przy czym oczywiście w bieżącym roku nie ma nic normalnego.
Dyskusja na statystykę zaciemnia więc istotę sprawy [polecam drugą połowę programu Tomasza Rożka, który znajdziecie tutaj]. Największe znaczenie, kiedy chodzi o Amazonię ma bowiem coś innego. To, że po nieco lepszych latach dla lasów deszczowych, w tym roku przyspieszyła jej degradacja. Kiedy chodzi o „płuca świata” jesteśmy więc dziś mniej więcej w takiej sytuacji, że jedziemy samochodem i z daleka widzimy przepaść, do której się zbliżamy, ale zamiast mocno hamować, dociskamy pedał gazu. A jednocześnie pasażer wola z tylnego fotela: spokojnie stary, nic się nie bój, jechałeś szybciej i nic się nie stało. Wtedy nic się nie stało. Teraz może się stać. Naukowcy alarmują wszak, że jesteśmy coraz bliżej miejsca, w którym Puszcza Amazońska może przekroczyć punkt przełomowy i zacząć samoistnie zmieniać się w sawannę. To z kolei – jak już pisałem – nie spowoduje, że się udusimy. Ale może przyspieszyć moment, w którym się „ugotujemy”.
Zainteresowanie świata spowolniło nasz pęd do tego, by spaść ze skarpy. Ale jedynie na krótką chwilę, a za rok może być gorzej. Bolsonaro, który nie kryje chęci intensywnego eksploatowania Puszczy, będzie wiedział, jak postępować, żeby nikt mu w tym nie przeszkodził. Za rok nie dowiemy się na przykład o tym, jakie jest realne tempo degradacji lasów deszczowych i ile jest tam pożarów. Wszystko dlatego, że nowym szefem INPE został lojalny wobec Bolsonaro człowiek. O ile więc wszystko wskazuje, że gorączka będzie narastać, to nie będzie termometru, który mógłby o tym ostrzec. A ludzi podnoszących alarm, będzie się uciszać z pomocą zarzutu takiego samego, po jaki sięgnięto w tym roku: nie histeryzuj, bywało już przecież gorzej i nic złego się nie stało.
Robiący to zapomną tylko dodać, że do przepaści było wówczas o wiele dalej.
* Warto tutaj zrobić jeszcze małą dygresję i zwrócić uwagę na jedną istotną sprawę, która umyka ludziom zarzucającym mediom histeryczną reakcję. Owa tzw. medialna histeria – jak chcą niektórzy – wybuchła bowiem w związku z tym, że po przeciętnej pod względem pożarów pierwszej połowie roku, w sierpniu w ciągu zaledwie kilku dni zarejestrowano w brazylijskich lasach kilka tysięcy nowych ognisk. Te spowodowały, że São Paulo zostało spowite przez dym, a połączenie dużej liczby nowych pożarów w krótkim czasie z dymem nad stolicą Brazylii, ściągnęło uwagę świata.
Fot. Demonstracja w São Paulo, która odbyła się w sierpniu/Shutterstock.