Co dziś przyświeca aktywistom klimatycznym? Na czym koncentrują swoje wysiłki i jakie są ich główne motywacje? Dlaczego zdecydowali się uczestniczyć w szczycie klimatycznym COP28 i czy wizyta pozwoliła uwierzyć, że powstrzymamy katastrofę? O tym rozmawiamy z przedstawicielami młodego pokolenia, które walczy o swoją przyszłość.
Franek Niemczewski i Ariel (Ari) Sawicka uczestniczyli w ubiegłym roku COP28, żeby z bliska przyjrzeć się działaniom na szczycie. Kilka miesięcy po tych wydarzeniach pytamy ich, jaki główny cel przyświeca im w aktywizmie, co na COP28 się udało, a co okazało się hipokryzją.
Tomasz Waśniewski, prezes Fundacji RT-ON, zapytany przez SmogLab, dlaczego Fundacja postanowiła wysłać aktywistów na szczyt klimatyczny, odpowiedział krótko: dlatego, że poprosili. Podkreślił, jak ważnym znakiem jest świadomość młodych o randze kwestii klimatycznych i ich chęć angażowania się.
– Praca nad sprawiedliwą transformacją jest trudna, żmudna i frustrująca. Żeby to robić, potrzeba dużo wewnętrznej motywacji. Nikt zaś nie ma tyle motywacji, co młodzi ludzie, na których spadną najcięższe konsekwencje katastrofy klimatycznej. Brakuje im za to know-how i funduszy. Nawiązaliśmy współpracę z MSK (Młodzieżowym Strajkiem Klimatycznym – red.) – żeby wesprzeć ich od strony formalnej oraz finansowej – i pozwolić im działać z tą niesamowitą energią i pasją. Dlatego, gdy napisali, że chcieliby być częścią szczytu ONZ, było oczywiste, że tam trafią – tłumaczy Waśniewski.
- Czytaj także: Świat odwraca się od spalania węgla, ropy i gazu. Polska za potrojeniem mocy OZE i rozwojem atomu
Chodzi o człowieka
Wydawałoby się, że dla każdej osoby aktywistycznej główna motywacja do walki o przyszłość planety będzie inna. Okazuje się, że Ari i Franek kierują się dokładnie tą samą pobudką. Pytani, co jest dla nich najważniejsze w aktywizmie, jednogłośnie i bez wahania stwierdzają: człowiek.
– Aktywizm jest często motywowany osobistymi doświadczeniami: kontaktem z naturą, podróżami, może wpływem rodziców. Ale nie zawsze. Muszę się przyznać, że nie mam barwnej historii. Dla mnie to po prostu dane. Jestem z wykształcenia fizykiem – mówi nam Weronika Walczyk, koordynatorka zespołu gazowo – finansowego RT-ON.
Przypomina, że efekt cieplarniany to zjawisko fizyczne znane od 200 lat. – Mamy dane na temat wzrostu globalnych temperatur od [momentu] kiedy zaczęliśmy palić węgiel, żeby napędzać pojazdy.
– Dziś wystarczy spojrzeć przez okno. Pogoda szaleje – od ekstremalnych temperatur po huragany. A za nimi ciągną się cierpienie, martwe plony, głód – wylicza Walczyk. – Nieprzejmowanie się tym to absurd.
Ari nie ma co do tego wątpliwości. – Kryzys klimatyczny sprowadza realne zagrożenia, które mogą doprowadzać (…) do wojen o surowce i przeżycie. Brzmi jak scenariusz filmu postapokaliptycznego, ale musimy sobie uświadomić, z czym się mierzymy.
– Już teraz widzimy chciwe korporacje – jak np. Nestle, która wydobywa miliony litrów wody zdatnej do picia. Wyczerpuje źródła okolicznych mieszkańców, zmuszając ich do kupowania tego, co korporacja im ukradła. Hipokryzją jest to, że np. wodę na szycie klimatycznym dostarczała spółka PepsiCo – jeden z głównych „zaśmiecaczy” planety plastikiem – wylicza.
Czytaj także: Ludziom brakuje pitnej wody, za to nie brakuje Coca-Coli. Koncern ma w tym interes?
Szczyt hipokryzji
Szmo Kacprzak z MSK odpowiedział na to samo pytanie: – Dla mnie najważniejsze jest to, żeby walka okazała się skuteczna i żeby udało nam się powstrzymać najgorsze konsekwencje zmian klimatu. Np. to, żeby 2/3 lądów nie nadawało się do życia ludzi.
Franek dodaje: – Przyroda się odbuduje, ale ludzie mogą zniknąć z powierzchni Ziemi szybciej niż nam się wydaje. Jestem białym mężczyzną z Europy. W związku z tym mam wiele przywilejów. Katastrofa klimatyczna dotyka mnie – mieszkańca starego kontynentu – w znacznie mniejszym stopniu. A jednak to głównie kraje tzw. Globalnej Północy odpowiadają za większość światowych emisji.
– W aktywizmie zawsze chodzi o drugiego człowieka – mówi.
Podaje przykład walki o sprawiedliwą transformację. Na myśli ma to, żeby górnicy mieli możliwość przekwalifikowania się lub doczekania emerytury, a nie chęć szturmu na Polskę. – Domagamy się zamknięcia kopalń, ale jednocześnie apelujemy, aby robić to odpowiedzialnie – mówi SmogLabowi Franek.
Podczas COP28 razem z Ari spotkali przedstawiciela grupy Orlen, który wprost powiedział im, że przyjechał tam w sprawie pomocy tamtejszym przedsiębiorstwom w eksploatacji kolejnych złóż ropy naftowej. W praktyce globalna odpowiedzialność ma więc miejsce rzadko.
Czy na COP udało się zrobić coś dobrze?
Jak pisaliśmy na łamach SmogLabu, COP28 przyniósł globalną zgodę na odejście od spalania ropy, węgla i gazu. Polska zadeklarowała potrojenie mocy zainstalowanych w OZE.
Sawicka podkreśliła: – Pierwszy raz głośno powiedziano o udziale przemysłu ropnego w napędzającej się katastrofie klimatycznej. Smutne jest to, że na COP swoje stanowisko miał Barclays – brytyjski bank, który silnie finansuje Shell – największego zatruwacza klimatycznego. Barclays finansuje również izraelskie bomby: 2 mld funtów w izraelskich akcjach zbrojeniowych i 6 mld funtów w pożyczkach i gwarancjach dla firm dostarczających technologię wojskową oraz komponenty dla Izraela – do wykorzystania w ich ludobójczej kampanii w Gazie.
– Ustalenia to lanie wody – przyznała z kolei Ari. – Nic szczególnego i zobowiązującego. Powstał fundusz dla państw poszkodowanych kryzysem klimatycznym, na rekompensatę strat i naprawę zniszczeń. Z rozmów, które przeprowadzałam z ludźmi z krajów MAPA (ang. Most Affected People and Areas – Najbardziej Dotknięte Osoby i Obszary), wynikało, że są mocno zaniepokojeni, czy te środki wystarczą i czy w ogóle będą odpowiednio wydawane.
Niemczewski dodał, że nie wiadomo, czy jest to jednorazowa akcja wizerunkowa, czy też fundusz ma szansę być regularnie dotowany.
– Dla mnie jest niepokojące, że COP-y mają coraz mniej wspólnego z faktycznym dyskutowaniem o powstrzymaniu zmian klimatu – dodaje Kacprzak. – Na to, że impreza była przesiąknięta hipokryzją, najlepiej wskazuje fakt, że było tam więcej lobbystów niż przedstawicieli krajów afrykańskich.
Paliwowi giganci i mięso. Tak szczyt klimatyczny robi greenwashing
– Mówiąc pół żartem, pół serio: to, że na szczycie klimatycznym serwuje się mięso, jest doskonałym obrazem podejścia organizatorów do kwestii kryzysu klimatycznego. Zwiedzając ogromny teren EXPO byliśmy zdumieni ilością lobbystów, którzy przyjechali na konferencję klimatyczną – ubolewa Franek. – Wiele miejsca poświęcono także promocji Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zdecydowanie zbyt mało uwagi koncentrowano na katastrofie klimatycznej.
Przyznaje, że ustalenia, które zapadły na szczycie za zamkniętymi drzwiami, są raczej nietransparentne. Wspomina, iż zapisy o wysiłkach na rzecz odejścia od paliw kopalnych również pozostawiają wiele do życzenia. – Do ostatnich dni szczytu liczyliśmy, że uda się podjąć ambitniejsze – i tak już bardzo spóźnione stanowisko. Odnoszę wrażenie, że była to kolejna droga wycieczka i impreza głów państw, które (poza nielicznymi wyjątkami) nie za bardzo przejmują się losem innych.
Kacprzak zauważa: – Od paru lat jasne jest, jak ziejąca jest przepaść między tym [co się deklaruje], a co państwa faktycznie robią. Trzeba się zastanowić jak te szczyty naprawić.
Szczyt klimatyczny tylko z nazwy?
– Trzeba zadbać, żeby szczyty nie stanowiły okienka, w którym przywódcy światowi mogą się pochwalić, co myślą, żeby zrobić dla klimatu i w ten sposób oczyścić swój wizerunek. Szczyty powinny być miejscem rozmowy – mówi Szmo Kacprzak.
Jak ma się to do latania na szczyty klimatyczne samolotami? – Zawsze trzeba ważyć efektywność działań i zestawiać to z ich kosztami. Szczyt był pełen lobbystów i lobbystek klimatycznych, których nie obchodzi, ile wyemitują swoimi podróżami tam. I latających prywatnymi odrzutowcami, podobnie jak głowy państw. Gdybyśmy całkiem zignorowali to wydarzenie, tak naprawdę oddalibyśmy scenę walkowerem. Być może bez presji osób tam na miejscu, nawet skromne poczynione tam uzgodnienia, nie miałyby miejsca – odpowiedział SmogLabowi.
– Już sama nasza obecność na szczycie jest dla nas bardzo ważna. Bo nie byliśmy tylko biernym zewnętrznym odbiorcą, ale udało nam się znaleźć w samym centrum wydarzeń. (…) Nie chcemy koncentrować się na tych obszarach, w obrębie których moglibyśmy odczuwać jakiś niedosyt. Chcemy skupiać się na tym, co zwiastuje pozytywne zmiany. Bo to jest faktyczna droga do czegoś lepszego, a jednocześnie do zmiany świadomości wszystkich nas. Nawet tych, którzy w ogóle nie wiedzą, czym jest szczyt klimatyczny – podkreśla Ksenia Buglewicz z zespołu ds. komunikacji RT-ON.
Szmo Kacprzak apeluje: – Zapraszam do dołączania do ruchów klimatycznych. Jest ich teraz w Polsce kilka. Każda osoba to cenny wkład w dochodzenie do neutralności klimatycznej.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Camellia Taylor