O tym, że wojna przynosi śmierć i zniszczenie, mogą się przekonać Ukraińcy. Rosja napadła na Ukrainę 24 lutego 2022 i od tego momentu mogliśmy zobaczyć, jak wygląda dramat ludzi. Oprócz tego problemu pojawia się inny – taka czy inna działalność wojskowa to przykre konsekwencje dla klimatu i środowiska. O tym, jaki wpływ na klimat ma wojna, mówią nie tylko naukowcy, ale… politycy, jak prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski.
Wojny oddalają nas od celów klimatycznych
Inwazja Rosji na Ukrainę pokazuje pełen dramatyzm wojny, jakim jest cierpienie ludzi, śmierć cywili i zniszczenie miast. Szczególnie teraz, kiedy trwa zima, a miliony ludzi jest pozbawionych dostępu do energii elektrycznej i ogrzewania. To jedna strona tego medalu. Drugą jest ta, że niezawiniona przez Ukrainę owa sytuacja jeszcze bardziej zwiększa i tak już ogromny globalny ślad węglowy sektora wojskowego. Ponadto we wschodnich miastach Ukrainy, gdzie toczą się walki, znajduje się infrastruktura związana z przemysłem górniczym i chemicznym. Bombardowanie tych obiektów powoduje powstawanie koktajlu substancji toksycznych, mających niszczący wpływ na środowisko. Co więcej, wysiłki zmierzające do dozbrajania obu stron zużywają materiały i zasoby, które w przeciwnym razie mogłyby zostać przeznaczone na walkę z kryzysem klimatycznym.
Biorąc pod uwagę globalny budżet węglowy, ludzkość ma mniej niż osiem lat, by zapewnić osiągnięcie celu w postaci utrzymania ocieplenia do 1,5 stopnia. Aby to zrobić, musimy pilnie wdrożyć reformy we wszystkich dziedzinach. Doprowadzić do „zmiany systemowej”, jak to ujęto w sprawozdaniu IPCC z początku kwietnia 2022 roku. Jednakże w tym bardzo obszernym raporcie sektor wojskowy jest ledwie wspomniany. Słowo „military” pojawia się zaledwie sześć razy. Można zatem stwierdzić, że sektor ten nie ma większego znaczenia dla sytuacji kryzysowej związanej z klimatem.
- Czytaj również: Tak Putin niszczy ukraińską przyrodę. Rosjanie palą tony plastiku, tną lasy, zabijają delfiny
Prezydent Ukrainy na COP27
Wołodymyr Zelenski na COP27 8 listopada ubiegłego roku powiedział, że inwazja Rosji na Ukrainę odciągnęła światowe rządy od wysiłków na rzecz walki ze zmianami klimatu. „Nie może być skutecznej polityki klimatycznej bez pokoju”, powiedział, podkreślając wpływ inwazji Rosji na Ukrainę na globalne dostawy energii, ceny żywności i środowisko naturalne Ukrainy. „Ta rosyjska wojna przyniosła kryzys energetyczny, który zmusił dziesiątki krajów do wznowienia produkcji energii z węgla, aby obniżyć jej ceny dla swoich obywateli (…). Ceny, które szokująco rosną z powodu celowych działań Rosji”. Na wideokonferencji COP7 powiedział też, że „To oni [Rosja] rozpoczynają wojny z agresją, kiedy planeta nie może sobie pozwolić na jeden wystrzał, ponieważ potrzebuje globalnych wspólnych działań”.
Ślad węglowy to nie tylko samo używanie machin wojennych
Rzeczywistość jest taka, jaką widzimy i kwestia śladu węglowego wojen, to niestety niszowa tematyka. Używanie sprzętu wojskowego powoduje ogromne ilości emisji. Nie chodzi tu tylko o bezpośrednią emisję związaną z użyciem sprzętu wojskowego. Podczas wojny w Ukrainie tylko w ciągu pierwszych pięciu tygodni odnotowano 36 rosyjskich ataków na infrastrukturę związaną z paliwami kopalnymi. Doprowadziło to do długotrwałych pożarów, w wyniku których do atmosfery dostała się sadza, metan i CO2. Infrastruktura naftowa płonęła również po stronie rosyjskiej. Szacunki nie są jeszcze dobrze znane, dlatego warto tu przytoczyć przykład. Pola naftowe w Kuwejcie, które zostały podpalone w 1991 roku podczas drugiej wojny w Zatoce Perskiej, przyczyniły się do 2 proc. globalnych emisji. Według szacunków, do atmosfery dostało się wtedy ponad 450 mln ton CO2.
Rosyjska inwazja niesie za sobą gigantyczny ślad węglowy
Konsekwencje dla klimatu mogą mieć katastrofalną skalę. Według badań organizacji Oil Change International wojna w Iraku była odpowiedzialna za 141 mln ton emisji ekwiwalentu C02 w okresie od jej wybuchu w 2003 roku do publikacji raportu w 2008 roku. Dla porównania 21 państw członkowskich UE wyemitowało w 2019 roku mniej CO2niż w czasie tej wojny. Tylko 6 państw przebiło tę wartość. Emisje związane z rosyjską inwazją mogą okazać się jeszcze większe. Niedawny raport Climate Focus pokazuje, że pierwsze 12 miesięcy rosyjskiej inwazji na Ukrainę doprowadziło do wyemitowania 120 mln ton CO2. Wojna się jeszcze nie skończyła, więc w chwili obecnej ślad węglowy przekroczył już z pewnością emisje wojny w Iraku.
Odbudowa po wojnie również powoduje znaczące emisje. Szacunki wskazują, że odbudowa Syrii doprowadzi do emisji 22 mln ton CO2. Również odbudowa Ukrainy pochłonie ogromne ilości zasobów. Na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos prezydent Wołodymyr Zelenski stwierdził, że miesięcznie potrzeba co najmniej 5 mld dolarów na odbudowę. Należy zatem dołożyć wszelkich starań, aby doprowadzić do natychmiastowego zawieszenia broni. Zarówno dla dobra klimatu, jak i dla uniknięcia dalszych ludzkich cierpień.
- Czytaj również: Jak duży wpływ na klimat ma wojsko? Dane pokazują tylko ułamek
Emisje poza kontrolą
Emisje związane z działaniem sił zbrojnych i używaniem sprzętu wojskowego powodują znaczne szkody środowiskowe na całym świecie. A jednak, uginając się pod presją USA, wojskowe emisje CO2 zostały wyłączone z traktatów klimatycznych, takich jak Protokół z Kioto z 1997 roku czy Porozumienie Paryskie z 2015 roku. W efekcie nie stanowią one części wiążących ich umów. Nie są ani systematycznie badane, ani transparentnie publikowane. Wynikający z tego brak danych sprawia, że możemy jedynie dokonać mglistych szacunków co do wpływu sektora wojskowego na globalne ocieplenie.
Według badań przeprowadzonych przez Netę Crawford, współdyrektorkę projektu Costs of War na Uniwersytecie Browna, sama armia USA ma większy wkład w kryzys klimatyczny niż poszczególne kraje, takie jak Szwecja czy Portugalia. Czyni to z amerykańskiej armii największe instytucjonalne źródło gazów cieplarnianych na świecie. Szacuje się, że w skali globalnej sektor wojskowy generuje około 6 proc. wszystkich emisji CO2.
Uwikłani w wojnę
Wraz z nowym finansowaniem armii o wartości 100 mld euro Niemcy wydają się skłonne do zaakceptowania dalszych daleko idących skutków dla klimatu. Taka inwestycja będzie wiązać ze sobą zasoby finansowe i intelektualne. W takiej sytuacji mało realne jest osiągnięcie celu 1,5 stopnia. To, że kraje chcą się lepiej chronić przed potencjalną agresją Rosji, jest zrozumiałe. Jednak debata publiczna wokół tej kwestii musi zrównoważyć niepewny wzrost bezpieczeństwa z ograniczeniem naszej zdolności do walki ze zmianami klimatu.
Niemieckie wojsko było odpowiedzialne za około 4,5 mln ton emisji CO2 w 2019 roku. To znacznie więcej niż emisje generowane przez cywilne lotnictwo Niemiec. Ślad węglowy niemieckiego lotnictwa cywilnego to 2,5 mln ton rocznie. Cele wojskowe Niemiec mają się zwiększyć, więc i emisje ulegną zwiększeniu. Tylko jeden z samolotów F-35 zamówionych w Lockheed Martin przez Niemcy emituje około 28 ton CO2 na jednym zbiorniku paliwa. Dla porównania: średni roczny ślad emisyjny w Niemczech wynosi około 11 ton na głowę.
Dochód ze sprzedaży paliw kopalnych zapewnia stałe finansowanie agresywnej wojny Putina. Od 24 lutego do 24 kwietnia 2022 roku eksport paliw kopalnych przez szlaki morskie i rurociągi tego kraju miał szacunkową wartość 58 mld euro. Na UE przypadło 70 proc. tej sumy, czyli 39 mld euro, natomiast Niemcy są największym pojedynczym importerem rosyjskich paliw kopalnych o wartości 8,3 mld euro. To się oczywiście powoli zmienia. Niemniej nasza wspólna zależność od paliw kopalnych jest czynnikiem prowadzącym zarówno kryzysu klimatycznego, jak i inwazji na Ukrainę.
A jednak przedstawiciele polityki i biznesu wykorzystują wojnę jako pretekst do opóźnienia koniecznej transformacji społeczno-ekologicznej. Wielkie korporacje nadal tkwią w epoce paliw kopalnych. To takie firmy jak BP, Shell czy Saudi-Aramco. Odnotowują one rekordowe zyski, a kryzys klimatyczny postępuje bez przeszkód.
Wojna i klimat: nie mamy „planety B”
Kraje NATO najwyraźniej liczą się z ewentualną katastrofą klimatyczną. Liczą się z tym, że poza wojną w Ukrainie, mogą być inne wojny. Wojny w Afryce i na Bliskim Wchodzie, i że z tego powodu może mieć miejsce kryzys migracyjny. Jest to cyniczne podejście. Najbardziej poszkodowani są przecież ci, przed którymi, jak niektórzy uważają, kraje UE i NATO muszą się chronić. Ci, którzy najmniej przyczynili się do globalnego ocieplenia. To wydaje się jeszcze bardziej absurdalne, gdy weźmiemy pod uwagę, że wojna i konflikty o zasoby przyczynią się do zniszczenia środowiska i tego, że klimat nadal będzie się ociepłał.
Zeleński nieraz oskarżał Rosję o „ekobójstwo”, co jest jak najbardziej uzasadnionym stwierdzeniem. Prezydent mówił o tysiącach martwych ssaków morskich wyrzuconych na brzeg Morza Czarnego. „A to tylko niewielka część niszczących konsekwencji”, powiedział „Rosyjska wojna ma ogromny wpływ na dziką przyrodę naszego kraju”, dodał Zelenski, potępiając rosyjskie ”ekobójstwo na Ukrainie”. „Szacujemy, że w wyniku wojny zginęło już co najmniej 50 tys. delfinów”, oświadczył Iwan Rusew, dyrektor badań w Narodowym Parku Przyrody Tuzly Estuaries. To 20 proc. całej populacji delfinów w Morzu Czarnym. A na tym się nie skończyło, ponieważ 6 czerwca rosyjskie wojska zniszczyły zaporę wodną Kachowskiej Elektrowni Wodnej, co doprowadziło do nie tylko strat materialnych, ale rozległych spustoszeń w środowisku naturalnym.
Powodem do tego, by ludzkość dojrzała do świata, w którym wojna nie istnieje, jest ocieplający się klimat. Jest to, że żyjemy na jednej planecie. Nie mamy „planety B”. Pytanie tylko, kiedy ludzkość dojrzeje do czasów, że wojna jest piekłem?
–
Zdjęcie: Soloviova Liudmyla/Shutterstock