Dylemat Grenlandii. Niezależność i zatrudnienie czy wydobycie złóż i zniszczenie wyspy?

Podziel się:
grenlandia wybory

Wybory w Grenlandii wygrała lewicowo-ekologiczna partia, jednak polityczna przyszłość wyspy nadal jest niepewna. Pierwsze dni negocjacji koalicyjnych nie przyniosły rozstrzygnięć. Od ich wyniku zależy przyszłość branży wydobywczej w kraju leżącym na bogatych złożach metali ziem rzadkich i uranu.

Spór dotyczący wydobycia napędzał kampanię poprzedzającą wybory w Grenlandii. W centrum uwagi znalazła się dyskusja o złożu Kuannersuit (po duńsku Kvanefjeld). Eksploatację uranu i minerałów ziem rzadkich planuje tam zależna od australijskiego kapitału firma Greenland Minerals.

Wybory w Grenlandii: rozwój dzięki turystyce, nie wydobyciu

Inwestycja stoi jednak pod znakiem zapytania – szczególnie, że ostatnie wybory wygrała partia sprzeciwiająca się wydobyciu na południu kraju. Nowy rząd usiłuje stworzyć socjaldemokratyczna i separatystyczna partia Inuit Ataqatigiit (w wolnym tłumaczeniu: Społeczność Narodu, IA). Partia twierdzi, że gospodarka Grenlandii może opierać się w większym stopniu na turystyce. Dzięki niej kraj mógłby uniezależnić się od Danii, co mogłoby doprowadzić do ogłoszenia niepodległości.

Na razie Grenlandia jest terytorium zależnym od skandynawskiego kraju – również ekonomicznie. Budżet wyspy spina się między innymi dzięki dotacjom od Danii, sięgającym pół miliarda euro rocznie. Uniezależnienia się od Kopenhagi chce również socjaldemokratyczny Siumut, który jednak wykluczył koalicję z IA. Powód? Według liderów stronnictwa niepodległość można uzyskać jedynie przez korzystanie z bogactw naturalnych wyspy.

Brak poparcia ze strony bliskiej ideologicznie frakcji stawia IA w trudnej pozycji. Lewicowcy nie mogą liczyć na wsparcie lojalistycznych wobec Danii partii Demokratów i Attasut. W tej sytuacji potrzebne będą rozmowy z centrową, niepodległościową partią Naleraq. Taki sojusz oznaczałby jednomandatową większość w 31-osobowym parlamencie.

Ciężar dla przyszłych pokoleń

Powodzenie rozmów koalicyjnych zdecyduje o losie inwestycji wydobywczych w kraju. Przeciw tym protestują mieszkańcy Grenlandii, w tym ci skupieni w ruchu „Urani? Naamik” (Uran? Nie dziękuję). Inicjatywa organizowała głośne protesty przed biurami Greenland Mining i pochody ulicami stołecznego Nuuk. Zgłaszała też swoje zastrzeżenia wobec procesu konsultacji społecznych kopalni Kunannersuit, ograniczonych przez pandemię koronawirusa.

– Ryzykujemy, że nasz kraj za jakiś czas nie będzie do niczego się nadawał – mówiła duńskiemu nadawcy publicznemu DR liderka ruchu, Mariane Paviasen. – Polegamy na rybołówstwie i polowaniach, które mogą stać się niemożliwe przez rosnący poziom zanieczyszczeń. Nie możemy zapisać się w historii jako ludzie, którzy przekażą ten ciężar przyszłym pokoleniom.

Czytaj również: Tysiące Serbów protestowało w obronie środowiska. Kraj niszczą przemysłowe zanieczyszczenia

Skażenia środowiska obawia się również lider AI Múte B. Egede, który po wygranych wyborach potwierdził swoją niechęć do prowadzenia wydobycia.

– Musimy słuchać obywateli zaniepokojonych planami wydobycia w Kunannersuit. Sprzeciwiamy się wydobyciu uranu – mówił Egede.

Czytaj także: Grenlandia. Na “szczycie” lądolodu pierwszy raz spadł deszcz zamiast śniegu

Rozwój dla regionu kosztem degradacji przyrody

Nie wszyscy na wyspie są podobnego zdania. Odmienną opinię wyraził między innymi Mikkel Schøler, biznesmen zajmujący pośredniczący w zagranicznych inwestycjach w Grenlandii. Na łamach portalu „Over The Circle” pisał o szansie, która może już się nie wydarzyć. Kopalnia mogłaby zatrudnić około 700 osób, a kolejne według Schølera mogłyby znaleźć zatrudnienie w firmach zależnych od wydobycia. Przedsiębiorca zwraca uwagę na ucieczkę młodych ludzi z pobliskiego planowanej kopalni miasta Nasraq. Emeryci stanowią 15 proc. jego populacji, a wśród dorosłych osób panuje wysokie, 13-procentowe bezrobocie.

– Spodziewane zyski z projektu Kuannersuit szacuje się na ponad 1,2 mld duńskich koron (194 mln amerykańskich dolarów) rocznie. To zdecydowanie za mało, by zapewnić Grenlandii niezależność w perspektywie krótkoterminowej. Inwestycja rozwiązałaby jednak problem starzejącej się populacji, a w dłuższej perspektywie mogłaby nawet umożliwić uzyskanie niepodległości – pisał Schøler, nie ukrywając, że kopalnia nie do poznania zmieni sielski dziś krajobraz grenlandzkiego wybrzeża. Malownicze, chętnie odwiedzane przez turystów pustkowie przetną drogi zapełnione przez ciężarówki. Inni eksperci wprost ostrzegają przed zanieczyszczeniami, które mogą przeniknąć do wody i gleby. Mówił o tym geolog Anton Chakhmouradian z kanadyjskiego Uniwersytetu w Manitobie.

– W gruncie obecna jest skomplikowana strukturalnie mieszanina 11 pierwiastków, a są też te „pomniejsze”, jak wapń, aluminium czy niob – zwracał uwagę profesor. Według niego z tego miksu niezwykle trudno jest wyodrębnić poszczególne minerały na skalę przemysłową, a wydobycie będzie niosło ze sobą ryzyko skażenia radioaktywnego.

W ostatnich wyborach wśród mieszkańców Nasraq wygrały obawy. Większość obywateli miasta, jak i prowincji Kujalleq odrzuciło perspektywę zarobku na górnictwo, oddając głos na partię Inuit Ataqatigiit.

Źródło zdjęcia: Chris Christophersen / Shutterstock

Podziel się: