Fundacja Instrat opublikowała nowe zestawienie na temat polskiego węgla kamiennego. Według najnowszych danych we wrześniu br. wydobycie i sprzedaż węgla osiągnęły jedne z najniższych wyników w historii. Czy górnictwo węgla kamiennego czeka nieunikniony koniec, czy może ma szansę na swój renesans? O tym rozmawiamy z Bartłomiejem Derskim, dziennikarzem portalu Wysokie Napięcie, specjalizującym się w tematyce energetycznej.
Przegląd Węglowy to comiesięczne zestawienie danych na temat polskiego górnictwa i rynku węgla kamiennego, przygotowywane przez Fundację Instrat. Najnowsze wydanie pokazuje kontynuację spadkowych trendów, jeśli chodzi o wydobycie i sprzedaż, które osiągnęły jedne z najniższych wyników w historii.
W porównaniu z poprzednim miesiącem wydobycie spadło o 0,2 proc. (do 3,82 mln ton), z kolei sprzedaż o 6 procent (do 3,72 mln ton). Zapasy węgla, choć nieznacznie wzrosły (do 6,33 mln ton), są o ponad jedną trzecią mniejsze niż przed rokiem. Rekordowo wysokie są za to ceny węgla dla ciepłownictwa (PSCMI2), a dla energetyki (PSCMI1) niemal rekordowe (po spadku o 2 proc. miesiąc do miesiąca).
Co to oznacza w dłuższej perspektywie? O trendach obserwowanych w polskim górnictwie węgla kamiennego, jak również o perspektywach na przyszłość, rozmawiamy z Bartłomiejem Derskim, dziennikarzem portalu Wysokie Napięcie.
_
Perspektywy dla górnictwa węgla kamiennego w Polsce
Sebastian Medoń, SmogLab: Z danych najnowszego Przeglądu Węglowego Fundacji Instrat wynika, że do czynienia mamy z wyjątkowo niskim wydobyciem węgla kamiennego w Polsce, a w dłuższej perspektywie również z dużym spadkiem zapasów tego surowca. Rekordowe były przy tym ceny węgla dla ciepłownictwa, niemal rekordowe dla energetyki. Jak ocenia Pan aktualne trendy w tym zakresie i czy jest sens – jak niektórzy postulują – ożywienia polskiego górnictwa?
Bartłomiej Derski, Wysokie Napięcie: Nie oszukamy geologii i historii. W zagłębiu śląskim wydobyliśmy praktycznie wszystkie płytko leżące i dobre pokłady węgla. Miejsce to jest bowiem intensywnie eksploatowane od ponad 100 lat, a historia wydobycia sięga tam tak naprawdę 300 lat. Jest to obszar, który dzieli los wszystkich zagłębi węglowych w Europie: Ruhry, Saary, całego pasa węglowego Belgii, Francji, podobnie w Wielkiej Brytanii. Po prostu wydobyliśmy już ten węgiel. Dalsza intensywna eksploatacja tego zagłębia, czyli np. budowa nowych szybów, nie ma sensu. Nakłady byłyby gigantyczne, przynosząc niewielkie ilości wydobycia.
- Czytaj także: Sierpniowy raport węglowy. Kopalnie zarobią więcej
Wydobycie węgla w zagłębiu śląskim będzie więc już tylko spadać. Jak widzimy na podstawie obecnego roku, nie ma tam większych szans na zwiększenie wydobycia nawet w sytuacji kryzysowej. Jest to zmierzch tego zagłębia, któremu lat eksploatacji pozostało jeszcze może 20. Możliwe, że nastąpią jeszcze jakieś inwestycje w węgiel koksowy, ponieważ ma on wysokie ceny i zapewne transformacja sektora hutniczego jeszcze trochę potrwa. Ale to zasadniczo tyle.
Polskie górnictwo bez szans na „ożywienie”
A co z postulatami „ożywienia” górnictwa? Takie głosy pojawiają się wśród niektórych polityków, także z rządzącego dziś obozu.
Nie ma tam czego ożywiać. Gdybyśmy chcieli zbudować nową kopalnię na Śląsku, to inwestycja w sam jeden nowy szyb kosztowałaby co najmniej 1 miliard złotych. Zbudowanie całej nowej infrastruktury to zapewne 2 miliardy złotych, wydane na rozpoczęcie wydobycia. Uwzględniając chociażby uzyskiwanie zgód środowiskowych, proces ten trwałby zapewne 10 lat, zanim bylibyśmy w stanie cokolwiek wydobywać. Oczywiście, o ile w ogóle znaleźlibyśmy finansowanie dla takiej inwestycji. Dziś nie ma za bardzo instytucji finansowych, które chciałyby inwestować, czyli pożyczać pieniądze na wydobycie węgla.
Polska Grupa Górnicza oczywiście “przeje” fundusze, które zarobi w tym roku i w przyszłym, w związku z wysokimi cenami energii. Wypłaca bardzo wysokie świadczenia dla pracowników. Schemat jest więc ten sam, co zawsze. Pieniądze, które mogłyby być inwestowane, zostaną “przejedzone”. Tak więc spółka nie będzie miała gotówki na inwestycje. Nie pożyczy też na rynku, dlatego nie ma mowy o wzroście wydobycia na Śląsku.
Na Lubelszczyźnie teoretycznie jest szansa na drugą kopalnię. Inwestycja prywatna, która mogłaby tam powstać, była jednak blokowana przez państwo i państwową spółkę “Bogdankę”. Raczej więc nie powstanie. “Bogdanka” prędzej czy później ten węgiel wydobędzie, mniej więcej w ciągu 30 lat eksploatacji.
I to w zasadzie tyle.
Przyszłość węgla i energetyki
Czyli dalszy spadek.
Pamiętajmy o tym – co warte podkreślenia i tłumaczenia – że to nie jest tak, że wydobycie spada od 2004 roku, gdy Polska weszła do Unii Europejskiej. Ani nie od 2009 roku, gdy polityka UE zaczęła być bardziej “zielona”. Wydobycie spada nam od 1979 roku. Wtedy osiągnęliśmy szczyt wydobycia w kraju. Tak więc już za PRL-u rozpoczął się spadek. Już wtedy wydobycie węgla było w wielu kopalniach dotowane, ponieważ już wtedy bywało nieopłacalne.
I będzie spadać dalej. Gdybyśmy przedłużyli obserwowaną do tej pory na wykresach linię spadku wydobycia, z jakim mamy do czynienia od tych ponad 40 lat, to w tym tempie skończy się ono w okolicach 2040 roku. Później co najwyżej “Bogdanka” będzie jeszcze wydobywać kilka milionów ton, w latach czterdziestych. Mówimy tutaj o węglu energetycznym. Węgiel koksowy być może będziemy wydobywać do 2050 roku.
Każdy, kto mówi dziś o wzroście wydobycia, o jakimś renesansie wydobycia, nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wyglądają realia. I ekonomiczne, i geologiczne, i administracyjne, ponieważ trwałoby to lata, zanim udałoby się cokolwiek zrobić w tym zakresie.
Co w takim razie może zastąpić węgiel w energetyce? Skoro ten jest w odwrocie.
Jeśli chodzi o ilość energii elektrycznej dostarczanej do systemu energetycznego, to przede wszystkim będzie to energetyka wiatrowa. Na drugim miejscu natomiast fotowoltaika. Jeśli z kolei chodzi o bilansowanie systemu – czyli zapewnianie potrzebnych mocy, kiedy wspomniane OZE generują mniej energii – to mamy do dyspozycji ogromny niewykorzystany potencjał biogazu. Mogłoby to być ponad 10 GW mocy szczytowych w biogazowniach. Pewnie jakaś też część biomasy mogłaby to wszystko uzupełniać.
Plus dodatkowo magazynowanie energii. Gdy dorobimy się nadwyżek w produkcji energii, to zapewne wodór będzie mógł w tym pomagać.
Niewykluczone też, że w końcu zrealizujemy plany dotyczące energetyki atomowej, która będzie wówczas jakimś uzupełnieniem, zapewne na poziomie 10-15 proc., może 20, w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat. Być może z czasem będzie to większy udział.
- Czytaj także: Za ceny prądu odpowiada wojna, ale i brak reform
_
Z najnowszymi danymi na temat polskiego górnictwa i rynku węgla kamiennego, w postaci Przeglądu Węglowego, zapoznać się można na stronach Fundacji Instrat.
Zdjęcie: Maksym Fesenko / Shutterstock.com