W tym roku globalna emisja dwutlenku węgla (CO2) ze spalania paliw kopalnych ustanowi nowy rekord: 37,5 miliarda ton. To wzrost o 1 proc. w porównaniu z rokiem 2021. Emisja CO2 związana ze zmianą użytkowania gruntów (na przykład wycinaniem lasów) wyniesie natomiast 3,9 mld ton. W tym tempie w ciągu zaledwie dziewięciu lat ludzkość może wpompować do atmosfery dość CO2, by przekroczyć próg ocieplenia o 1,5°C.
Dwutlenek węgla (CO2) to najważniejszy gaz cieplarniany. Dlatego to, jak szybko będzie rosła temperatury naszej planety zależy przede wszystkim właśnie od ilości CO2 w atmosferze. Z kolei całkowita ilość (a więc także i stężenie) CO2 w ziemskiej atmosferze wciąż zależy przede wszystkim od tego, ile go emitujemy.
Niestety, najnowsze szacunki nie dają powodów do optymizmu. W tym roku globalna emisja CO2 utrzyma się na wyjątkowo wysokim poziomie.
Rekordowa emisja CO2 z paliw kopalnych
W roku 2022 światowa emisja dwutlenku węgla związana ze spalaniem paliw kopalnych najprawdopodobniej wzrośnie w stosunku do roku 2021 o 1,0 proc. Osiągnie tym samym rekordowy poziom 37,5 miliarda ton. Tak wynika z analizy przedstawionej jeszcze podczas szczytu klimatycznego COP27 w Egipcie przez międzynarodowy zespół Global Carbon Project.
Obecne tempo wzrostu emisji CO2 ze spalania paliw kopalnych jest mniejsze niż w roku 2000. Wówczas wynosiło 3 proc. rocznie. Jest za to większe niż średnio w zeszłej dekadzie (+0,5 proc. rocznie). Przypomnijmy, że w związku z ograniczeniami spowodowanymi pandemią, w 2020 r. globalna antropogeniczna emisja CO2 spadła o 5,2 proc. w porównaniu z rokiem 2019.
Więcej latamy i spalamy więcej węgla
Jednym z głównych powodów wzrostu emisji w tym roku jest „odbicie się” sektora lotniczego po spadkach związanych z pandemią COVID-19.
Innym jest wzrost zużycia węgla, który w przypadku Europy częściowo zastępuje rosyjski gaz ziemny. Zapotrzebowanie na węgiel i gaz ziemny w Europie byłoby mniejsze, gdyby kilka krajów – przede wszystkim Niemcy – od lat sukcesywnie nie likwidowały swojej energetyki jądrowej. Albo nie porzuciły planów jej rozwoju lub budowy, jak Polska. W naszym kraju byłoby też mniejsze, gdyby parę lat temu nie zablokowano rozwoju lądowej energetyki wiatrowej lub gdyby ocieplono więcej budynków.
Jeśli popatrzymy na surowce energetyczne, to w roku 2022 największa emisja będzie związana ze spalaniem węgla (15,1 mld ton CO2, wzrost o 1 proc.). Na drugim miejscu mamy ropę (12,1 mld ton CO2, wzrost o 2,2 proc.). Na trzecim znajduje się gaz ziemny (7,9 mld ton CO2, spadek o 0,2 proc.). Wartości emisji CO2 ze spalania węgla, ropy i gazu są więc bliskie tym z roku 2019. Do tego dochodzi emisja związana z produkcją cementu, która w 2022 r. będzie równa ok. 1,6 mld ton CO2, co oznacza spadek o 1,6 proc.
Gdzie wzrost emisji był największy?
Według szacunków zespołu Global Carbon Project w 2022 r. emisja CO2 ze spalania paliw kopalnych spadnie w Chinach (o 0,9 proc., do 11,4 mld ton) i Unii Europejskiej (o 0,8 proc., do 2,8 mld ton), ale wzrośnie w Stanach Zjednoczonych (o 1,5 proc., do 5,1 mld ton), w Indiach (aż o 6 proc., do 2,9 mld ton) i w reszcie świata (o 1,7 proc., do 15,4 mld ton).
Warto podkreślić, że w ciągu dekady 2012-2021 na świecie było 24 krajów gdzie spadła emisja CO2, a w tym samym czasie gospodarka rosła. To pokazuje, że możliwy jest wzrost ekonomiczny i jednoczesna redukcja emisji.
Zmiana użytkowania gruntów a emisja CO2
Spalanie paliw kopalnych to niejedyne źródło powodowanej przez nas (antropogenicznej) emisji dwutlenku węgla. Innym są zmiany użytkowania gruntów. Pod tym nieco enigmatycznym określeniem kryje się wiele rzeczy. Jednak przede wszystkim chodzi o wycinanie i pożary lasów (wylesianie), a także pożary torfowisk. Te zjawiska i procesy mają bardzo negatywny wpływ na klimat. Z drugiej strony, zalesianie prowadzi do wiązania węgla z atmosfery (’ujemne emisje’), jest więc korzystne dla klimatu.
- Czytaj także: Amazonia w ogniu półprawd
Przewiduje się, że w 2022 r. globalna emisja CO2 wynikająca ze zmiany użytkowania gruntów wyniesie 3,9 mld ton. To dziesięć razy mniej niż emisja ze spalania paliw kopalnych. To jednak nadal bardzo dużo. I choć mamy tu niewielki spadek w ciągu ostatnich dwu dekad, to trzeba też pamiętać, że emisję CO2 związaną ze zmianą użytkowania gruntów znany z dużo mniejszą dokładnością niż w przypadku spalania paliw kopalnych.
W latach 2012-2021 trzy kraje: Indonezja, Brazylia oraz Demokratyczna Republika Konga odpowiadały za ponad połowę (58 proc.) całkowitej światowej emisji CO2 związanej ze zmianą użytkowania gruntów. Niestety nie jest to niespodzianką. Chodzi o państwa, na których terytorium znajduje się ogromna część znikających w zastraszającym tempie lasów tropikalnych naszej planety.
Całkowita emisja CO2
Jeśli dodamy do siebie emisję CO2 z paliw kopalnych i tą ze zmiany użytkowania gruntów, to w 2022 r. dostaniemy 40,6 mld ton. To nieco powyżej poziomu z 2021 r. (40,2 mld ton), ale nadal ciut poniżej wyniku z 2019 r. (40,9 mld ton).
Uwaga: emisja CO2 ze spalania biomasy w celach energetycznych jest już brana pod uwagę przy liczeniu emisji związanej ze zmianą użytkowania gruntów.
Emitujemy CO2, więc jego stężenie rośnie
Tak jak przed rokiem, w 2022 r. stężenie dwutlenku węgla w atmosferze najprawdopodobniej wzrośnie o 2,5 części na milion (2,5 ppm), osiągając 417,2 ppm. To wartość średnia dla całego roku, bo na stały wzrost stężenia dwutlenku węgla w atmosferze nakładają się niewielkie sezonowe oscylacje związane z okresem wegetacyjnym.
Co ważne, chodzi tu o tzw. stężenie tła. Jest ono mierzone z dala od źródeł emisji. Jednym z takich miejsc jest obserwatorium pośrodku Oceanu Spokojnego na wulkanie Mauna Loa. W miastach, gdzie mamy wiele różnych źródeł emisji, stężenie CO2 jest dużo wyższe niż stężenie tła – w niektórych miejscach i porach doby już dziś przekracza 600 ppm.
- Czytaj także: Duszno, coraz duszniej. Rosnące stężenie dwutlenku węgla w atmosferze zagraża naszej sprawności intelektualnej
Jeśli policzylibyśmy, ile CO2 trzeba „wpompować” do ziemskiej atmosfery, by podnieść jego stężenie o 2,5 ppm, wyjdzie nam 19,5 mld ton. Ale to przecież tylko około połowy całkowitej ilości CO2 produkowanego przez nas ostatnio każdego roku. A co dzieje się z resztą?
Pochłanianie CO2 przez lądy i oceany
Okazuje się że wciąż około połowę antropogenicznego CO2 wyemitowanego do atmosfery każdego roku jest pochłaniane przez lądy (przede wszystkim roślinność i gleby) oraz oceany (rozpuszczanie CO2 w wodzie morskiej).
W ciągu dekady 2012-2021 rezerwuary lądowe przyjmowały średnio 11,4 mld ton CO2 na rok, zaś oceany pochłaniały w tym samym okresie średnio 10,5 mld ton CO2 rocznie. Wstępne szacunki na 2022 r. przewidują pochłanianie przez lądy na poziomie około 12,4 mld ton i ok. 10,5 mld ton w przypadku oceanów.
Niestety, zmiana klimatu negatywnie wpływa na wydajność procesów usuwających CO2 z atmosfery. Szacuje się, że pochłanianie CO2 przez oceany i lądy zmniejszyło się odpowiednio o ok. 4 proc. i 17 proc. w ciągu dekady 2012-2021.
„Budżet węglowy” bardzo szybko się kurczy
Naukowcy zajmujący się klimatem używają pojęcia „budżet węglowy”. To ilość CO2 którą można „dorzucić” do atmosfery i wciąż mieć nadzieję, że będziemy mieć rozsądnie dużą szansę (np. 50 proc.) uniknięcia wzrostu średniej temperatury Ziemi powyżej pewnego progu (np. 1.5 °C w porównaniu z okresem przed rewolucją przemysłową). Oczywiście, z każdym rokiem ten „ węglowy budżet” się kurczy – ostatnio jak widzimy o jakieś 40 mld ton.
To, jaki był stan „budżetu węglowego” dwa lata temu dobrze obrazuje ta krótka animacja:
Dziś w tym obrazku trzeba by dodatkowo uwzględnić wartość dwuletniej globalnej emisji, czyli kolejne 80 mld ton CO2.
Ile CO2 trafi jeszcze do atmosfery i jakie będą tego konsekwencje?
Okazuje się, że w 2022 r. pozostały budżet węglowy dający 50-procentową szansę ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5°C, 1,7°C i 2°C zmniejszył się już odpowiednio do 380 mld ton, 730 mld ton i 1230 mld ton.
Widać że przy emisji tak dużej jak w 2022 r. wyrzucenie do atmosfery 380 mld ton CO2 zajmie nam jedynie 9 lat. Na początku następnej dekady najprawdopodobniej stracimy więc szansę na utrzymanie globalnego ocieplenia na poziomie poniżej 1,5°C. A to właśnie jest próg wyznaczony w Porozumieniu Paryskim z 2015 r. w celu uniknięcia najpoważniejszych konsekwencji zmiany klimatu.
Bardzo ambitnie, a i tak za mało
Dla porównania, zakładane choćby przez Unię Europejską osiągnięcie „neutralności klimatycznej” (zerowej emisji CO2 netto) do roku 2050 w skali globalnej oznaczałoby wyemitowanie jeszcze dodatkowych 560 mld ton CO2. To zaś daje 50 proc. prawdopodobieństwo ograniczenia ocieplenia do około 1,6°C, a wiemy, że powinniśmy uniknąć ocieplenia o 1,5°C. Wbrew pozorom te raptem 0,1°C może mieć ogromne znacznie- choćby ze względu na dodatnie sprzężenia zwrotne w ziemskim systemie klimatycznym.
- Czytaj także: Czy grozi nam apokalipsa klimatyczna? [KOMENTARZ]
A przecież „neutralność klimatyczna” całego Świata do roku 2050 to i tak plan bardzo ambitny. Wymaga redukcji globalnej emisji na poziomie około 1,4 mld ton CO2 każdego roku. Czyli prawie 4 proc. rocznie. Jest to spadek emisji porównywalny do tego, jaki miał miejsce w 2020 r. Zawdzięczaliśmy go dość drastycznym ograniczeniom związanym z pandemią COVID-19.
Co dobrze pokazuje skalę i tempo koniecznych działań. I przypomina, jak dalece niewystarczające jest to, co zrobiliśmy do tej pory.
Korzystałem m. in. z materiałów The Global Carbon Project oraz artykułu „Carbon emissions hit new high: warning from COP27”
–
Zdjęcie: Benjamin Clapp/Shutterstock