Niebawem rozpocznie się szczyt COP27, po raz pierwszy od wielu lat organizowany poza światem zachodnim. I to właśnie problemy mniej zamożnej części świata, w tym te związane z adaptacją do zmian klimatycznych, mają być poruszane w pierwszej kolejności. Jak wskazują organizatorzy, jest to okazja do pokazania światowej jedności. Ocieplenie planety to bowiem „egzystencjalne zagrożenie” dla nas wszystkich.
6 listopada rozpocznie się szczyt klimatyczny COP27, tym razem odbywający się w egipskim Sharm El Sheikh. Wybór północnej Afryki wydaje się nie być przypadkowy w kontekście tego, że problemy związane z kryzysem klimatycznym, jak m.in. bezpieczeństwo żywnościowe, są teraz dodatkowo podsycane w wyniku wojny na Ukrainie i ryzyka zagrożenia dostaw zbóż.
Podczas niedawnego szczytu ONZ mówił o tym minister spraw zagranicznych Egiptu, Sameh Hassan Shoukry Selim. Apelował on do wszystkich członków społeczności międzynarodowej, by działali zgodnie z obietnicami i zobowiązaniami wsparcia dla krajów rozwijających się. Tak, aby te mogły poradzić sobie z niszczącymi skutkami katastrofy. Wdrożenie Porozumienia Paryskiego z 2015 roku pokazałoby, przekonywał Selim, że działania klimatyczne pozostają ważnym priorytetem dla świata, pomimo innych stojących przed nim wyzwań.
- Czytaj także: To już pewne: „lodowiec zagłady” sprowadzi nam zagładę
„Egzystencjalne zagrożenie” dla nas wszystkich
W komentarzu przed COP27 Światowe Forum Ekonomiczne (World Economic Forum, WEF) podkreśla, że będzie to pierwszy szczyt o charakterze „włączającym”. Uwaga światowych liderów ma być bowiem silniej skupiona na sytuacji i potrzebach mniej zamożnych państw świata. Jak pisaliśmy wielokrotnie, to tzw. Globalne Południe jest bardziej narażone na bezpośrednie skutki zmian klimatycznych.
Według agendy WEF starania zmierzające do ograniczenia globalnego ocieplenia mogą się udać jedynie przy współudziale krajów średnio i najmniej zamożnych. Mówił o tym także niedawno prezydent Egiptu, Abdel Fattah El-Sisi. „Głęboko wierzę, że COP27 będzie okazją do pokazania jedności przeciwko egzystencjalnemu zagrożeniu. Możemy je przezwyciężyć tylko dzięki skoordynowanym działaniom i skutecznej realizacji” – podkreślał El-Sisi.
Czytaj także: Ocieplenie planety przyniesie więcej wojen w Afryce. I pogłębi kryzys migracyjny
Symbolicznie wyraża to wybór miejsca poza Europą, podczas gdy ostatnie sześć szczytów odbywało się na Starym Kontynencie. W ramach COP27 światowi liderzy spotkają się w Egipcie, natomiast COP28 ma odbyć się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Kto zapłaci za kryzys klimatyczny? Wsparcie i pożyczki dla mniej zamożnej części świata
Wsparcie adaptacji do zmian klimatu w krajach Globalnego Południa to koszt wielomiliardowy. Z szerszego komentarza, opublikowanego na portalu Nature, wynika, że to właśnie pieniądze mogą być kością niezgody między uczestnikami COP27. Obiecane do tej pory środki mogą być bowiem niewystarczające.
O co chodzi? Podczas COP26 zdecydowano, że kraje o średnich i niskich dochodach otrzymywać będą na adaptację 40 miliardów dolarów amerykańskich rocznie, począwszy od 2025 roku. To sukces w porównaniu z dotychczasowymi zobowiązaniami. Wcześniej, tj. podczas COP15, ustalono wsparcie roczne w wysokości 100 miliardów, w tym większość, bo 83 miliardy, w formie pożyczek. Tak więc tylko kilkanaście miliardów nie podlegałoby zwrotowi.
Czytaj także: Klimat i nierówności. Gdyby SUV-y były państwem znalazłyby się w pierwszej dziesiątce emitentów
Liczne analizy wskazują jednak, że deklarowana przed rokiem pomoc jest niewystarczająca. Jak wynika z jednej z nich, 40 miliardów dolarów to niewielka część tego, czego społeczności potrzebują do odpowiedniej ochrony przed poważnymi skutkami zmian klimatu.
Państwa mniej zamożnej części świata mają więc o co walczyć, a krajom bogatszym powinno zależeć na dobrych stosunkach z nimi. Skutki zmian klimatycznych to bowiem jedno. W globalnym interesie jest przy tym to, by mniej zamożne kraje rozwijały się w taki sposób, który nie będzie szkodliwy dla klimatu. A więc przy możliwie dużym udziale technologii nisko- i zeroemisyjnych, a nie węgla, gazu i ropy.
_
Zdjęcie: Riccardo Mayer / Shutterstock.com