Osiem osób stanęło przed sądem za ubiegłoroczne wtargnięcie do siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. W ten sposób domagali się przyspieszenia transformacji energetycznej w Polsce. Teraz grozi im rok więzienia.
Prawie rok temu – w marcu 2023 r., kilkanaście osób weszło do siedziby Prawa i Sprawiedliwości. Aktywistki i aktywiści z grupy „Ostatnie Pokolenie” chcieli w ten sposób zwrócić uwagę na formułowane przez nich postulaty. Wydarzenie nazwali „okupacją Nowogrodzkiej”, a Policja na miejscu była już po trzech minutach.
Wśród głównych haseł podnoszonych w trakcie ubiegłorocznego protestu były m.in.:
- Rozwijanie w każdej gminie spółdzielczości energetycznej, czyli demokratycznej energii.
- Oddanie w ręce ludzi części władzy nad spółkami energetycznymi, w których udział ma Skarb Państwa.
Po wejściu do siedziby PiS aktywiści przykleili się do ścian i podłóg. Część z nich przykuła się kajdankami do trwałych elementów budynku. W trakcie wydarzenia przypominali o swoich postulatach. Niektórzy z protestujących zostali siłą usunięci z budynku po około godzinie od rozpoczęcia wydarzenia.
Za te wydarzenia stanęli wczoraj (15.02.2024) przed warszawskim sądem. Wcześniej objęto ich policyjnym dozorem, a zaraz po marcowym proteście noc spędzili na komisariacie.
Obrończyni: prokuratura nie dopełniła obowiązku
Jeden z uczestników protestu w siedzibie PiS, Kamil Krakowski, wyjaśnia skąd taka forma działania. – Łamanie prawa w walce o lepsze życie jest naszym moralnym obowiązkiem, dlatego robimy to w pełnej świadomości konsekwencji, które za to grożą. Mówię to teraz i to samo powiedziałem przed sądem. Historia nas uniewinni – mówi.
Część oskarżonych osób reprezentuje adwokatka Katarzyna Gajowiczek-Pruszyńska. – Dzisiaj spotykamy się w sądzie rejonowym w Warszawie, ponieważ aktywistki i aktywiści mają zarzuty związane z naruszeniem miru domowego – wyjaśniała prawniczka w dzień rozprawy. Dodawała, że głęboko nie zgadza się z tym zarzutem.
– Nie tylko dlatego, że mamy wolność słowa, przekonań i ich wyrażania. Nie zgadzam się również ze względu na to, że prokuratura w tej sprawie nie dopełniła podstawowego obowiązku i postawiła zarzut, który nie jest podparty żadnymi dowodami. Działacze byli przed biurem poselskim, jednak nie przebywali na jego terenie, nie uniemożliwiali wejścia, ani wyjścia z biura, więc nie spełnili znamion czynu. Będziemy walczyć, aby wszystkie osoby zostały oczyszczone z zarzutów – zapowiada obrończyni oskarżonych.
Ostatnie Pokolenie, którego działaczki i działacze współorganizowali protest, to ruch obywatelskiego nieposłuszeństwa. Organizacja żąda m.in. „dostępnego i taniego publicznego transportu dla wszystkich Polaków”. Ruch zapowiada na wiosnę kampanię zakłóceń, która ma „zmusić rząd do radykalnej zmiany polityki klimatycznej i społecznej na taką, która zadba o zdrowie i bezpieczeństwo obywateli w czasach zagrożonych katastrofą”.
Ostatnie Pokolenie: dobra wola polityków nie wystarczy
Po dzisiejszej rozprawie SmogLab zapytał jedną z aktywistek o przebieg sprawy.
– Sąd wyznaczył datę kolejnego posiedzenia, aby rozważyć kwestię umorzenia postępowania. Tak naprawdę to nie PiS miałby prawo do posądzania nas o naruszenie miru domowego, ale ewentualnie właściciel budynku. To poważny, jeden z wielu błędów formalnych. Do tego dochodzi znikoma szkodliwość czynu. Kolejna rozprawa odbędzie się już 4 marca – komentuje Julia Keane z „Ostatniego Pokolenia”.
Aktywistka dodaje, że rozprawa jest sprawdzianem dla państwa. – Liczymy, że wszystkie wnioski o umorzenie zostaną pozytywnie rozpatrzone. To jest proces, który pokazuje, jaka jest prawdziwa twarz nowej władzy. Skala wyzwań związanych ze zmianą klimatu, które przed nami stoją, jest ogromna. Tu nie wystarczy dobra wola polityków, więc już dziś zapowiadamy kolejne działania, które odbędą się na wiosnę. Będziemy sprawdzać, czy politycy rzeczywiście przejmują się klimatem – dodaje Julia Keane.
Do sprawy będziemy wracać w marcu.
- Czytaj także: Państwowy gigant pozywa studentkę. Poszło o mocne słowa