– Trupa cyrkowa pojawiła się w Karpaczu. Nie mam pojęcia co to stało, jakie to ma certyfikaty, kto to firmuje. Dla mnie śmiech na sali – mówił podczas sesji rady miejskiej Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza. Dodał też, że Karpacz jest „mocno wyczulony” na jakość powietrza. – Takie festyny, robienie czegoś pod publiczkę (…) to mnie kompletnie nie interesuje i nie bawię się w te rzeczy – skwitował. Polityka rozsierdziła instalacja sztucznych płuc, która pokazała, jakim powietrzem oddychają mieszkańcy.
Przez dwa tygodnie znane wielu (lecz jak widać nie wszystkim) płuca smogowe stacjonowały w Karpaczu. Czas i okoliczności były szczególne z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że trwają ferie zimowe, które przyciągają do górskich kurortów rzesze turystów, w tym dzieci, które są wyjątkowo narażone na oddziaływanie smogu.
Drugim aspektem wartym podkreślenia jest fakt, skąd i dlaczego płuca zawitały właśnie w tym mieście. Stało się to dzięki wylicytowaniu instalacji przez mieszkańca Karpacza w ramach ubiegłorocznej aukcji WOŚP.
Przyjemne z pożytecznym – pomyśli zapewne wiele osób. Wygląda na to, że nie dla burmistrza Karpacza.
Gdy wieje, problemu nie widać i nie czuć
Po dwóch tygodniach happening z płucami został podsumowany podczas briefingu, a jakość powietrza była dobra ze względu na wiatr.
Nie oznacza to jednak, że było tak przez całe 2 tygodnie. Płuca smogowe wybarwiły się bowiem na wyrazisty odcień szarości. Działacze przekonują, że jest lepiej, niż jeszcze 10 lat temu, ale ataki smogu wciąż występują, zanieczyszczenia się kumulują. Według CEEB w Karpaczu zostało jeszcze do usunięcia ponad 100 pozaklasowych pieców zwanych kopciuchami. W pobliskiej Szklarskiej Porębie mniej więcej tyle samo. – Momentami było nawet 600 proc. normy. Trzeba to poprawić, bo ludzie przyjeżdżają do Karpacza, żeby oddychać świeżym powietrzem – podkreśla Krzysztof Smolnicki, lider Dolnośląskiego Alarmu Smogowego (DAS).
Sytuacja zirytowała lokalnego polityka.
– Co do jakiegoś Alarmu Antysmogowego, no błagam szanowni państwo – zaczął wypowiedź podczas sesji rady miejskiej burmistrz Jęcek. Następnie użył sformułowań takich jak „trupa cyrkowa” i „festyny” odnosząc się do 2-tygodniowych pomiarów jakości powietrza przez instalację imitującą ludzkie płuca.
Wszystko dzieje się w ramach kolejnej odsłony ogólnopolskiej i dobrze już znanej akcji „Zobacz, czym oddychasz”. Ośmieszanie prozdrowotnej inicjatywy to kontynuacja przepychanki, która od dwóch dni ma miejsce na linii Dolnośląski Alarm Smogowy – włodarz Karpacza.
Co ważne, burmistrz został zaproszony na briefing prasowy zwieńczający całą inicjatywę. Miasto nie skorzystało jednak z zaproszenia, choć w innych miejscowościach jest to stałą praktyką. Lokalne władze wykorzystują bowiem instalację, aby przekonać mieszkańców do wymiany kopciuchów. Tak stało się na przykład w Obornikach Śląskich, gdzie instalacja trafiła po Karpaczu:
📣Płuca z Karpacza trafiły do Obornik Śląskich by wizualnie testować tu jakość powietrza 🫁. Dzisiaj akcja z udziałem, szkoły, przedszkola, władz miasta, nas i… nowego lokalnego Alarmu Smogowego Oborniki Śląskie💪. Działo się! @alarm_smogowy @SmogLab @KSmolnicki pic.twitter.com/Q8OxInlYpz
— Alarm Smogowy DŚ (@alarm_smogowyDS) January 30, 2025
Nie palić plastikami
Karpacz, tak jak inne dolnośląskie miejscowości, w lipcu 2024 roku zyskał ważne narzędzie w walce o czyste powietrze. Wtedy wszedł w życie kluczowy zapis uchwały antysmogowej.
CO więcej – obowiązujący Program Ochrony Powietrza nakazuje przeprowadzenie minimum 15 kontroli rocznie. – Karpacz nawet tego nie osiągnął mając 5 strażników miejskich. Oni, zgodnie z danymi pozyskanymi od Straży Miejskiej, przeprowadzili 5 kontroli. Burmistrz się chwalił pokazując, że jest zielono (na mapie zanieczyszczeń powietrza – red.). Ale to nie znaczy, że zawsze tak jest.
Anna Bielikiewicz-Stoch ze Stowarzyszenia Sokias, mieszkanka Karpacza, podkreśliła, że powinno się zmienić trzeba szanować zdrowie swoje, sąsiadów i turystów. – I przestać palić np. plastikami, bo to ciągle ma miejsce. Muszę przyznać, że przez ostatnie 8 lat miasto notowało wymianę kotłów, następowała termomodernizacja, ale w naszym odczuciu jest to niewystarczające.
Czujniki są tam, gdzie smog nie zbiera żniwa
Górna część Karpacza, w której założony jest czujnik jakości powietrza, cieszy się jego dobrą jakością w związku z ukształtowaniem terenu. – My z instalacją płuc staliśmy mniej więcej w środku miejscowości, ale w jej dolnej części jest jeszcze gorzej, bo spływają tam wszystkie zanieczyszczenia powietrza z górnej części, szczególnie wieczorem i w nocy – tłumaczy Smolnicki.
– Jesteśmy w centrum miasta. Jak widać powietrze nie jest tak czyste, jak powinno. Warto się nad tym zastanowić. Miejscowość powinna przede wszystkim być przykładem – tłumaczył Grzegorz Kubik, mieszkaniec Karpacza i były radny, który wylicytował postawienie tam płuc smogowych. – Miasto jest przeinwestowane. Miasto jest przeciążone, infrastruktura leży. Mam nadzieję, że mieszkańcy też podejmą ten trud i zaczną wymieniać kopciuchy.
Oby przyjeżdżali, nieważne czym oddychają?
Do trującej mikstury dokładają się także zanieczyszczenia z pobliskich miejscowości. Z kolei smog z Karpacza ma wpływ na sytuację np. w pobliskim uzdrowisku Cieplice-Zdrój. Problem pogłębiają kominki na drewno instalowane w apartamentowcach budowanych masowo dla turystów. Dolnośląski Alarm Smogowy wyjaśnia, że „burmistrz boi się krytyki i ośmiesza akcję dla poprawy jakości powietrza w Karpaczu”.
– Więc mówienie o trupie cyrkowej, gdy to zanieczyszczenie bez wątpienia powoduje przedwczesne zgony w Kotlinie Jeleniogórskiej, to jest lekceważenie tych trupów, które są prawdziwymi trupami – zauważa Smolnicki.
Organizacja rozumie lęk przed odstraszeniem turystów, gdy miasto czerpie z nich tak duże dochody. Także tzw. opłata klimatyczna uiszczana przez nocujące tam osoby generuje milionowe wpływy do budżetu. – Tym bardziej tak bogata gmina powinna sobie poradzić z kopciuchami, zacząć je kontrolować i nie udawać, że problemu nie ma zamiatając go pod dywan.
„Jak sąsiadka rozpala w piecu to trzeba szybko zamykać okna”
Kubik udostępnił na swoim profilu na portalu Facebook krótkie nagranie z akcji. W komentarzach pod postem zawrzało. Najbardziej oburzeni są ci, którzy oferują kwatery na wynajem i żyją z turystyki. Pojawiły się głosy poddające w wątpliwość miarodajność płuc i wiarygodność wyników pomiaru. Internauci mówili, że jest to wina ruchu samochodowego albo sugerowali wprost, że pozwą inicjatorów akcji antysmogowej za „spadek popularności swojego wynajmu w danej lokalizacji”.
To przypomina sytuację sprzed ponad dekady, kiedy ówczesny prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zganił Krakowski Alarm Smogowy za bilbordy w języku angielskim. Te informowały o smogu, co nie spodobało się włodarzowi. Po latach Majchrowski stał się orędownikiem walki o czyste powietrze, a Kraków liderem w walce z zanieczyszczeniami.
- Czytaj także: 2013: Ciszej o smogu, bo wystraszycie turystów! 2020: Turyści przyjadą, bo zajęliśmy się problemem
Cała sytuacja wywołała wiele dyskusji.
– Mądrzy ludzie wyciągną wnioski, przejmą się jakością powietrza w miejscu, w którym mieszkają. Problemy trzeba rozwiązywać a nie udawać, że ich nie ma. Wprowadzić rozwiązania, z których ludzie będą mogli skorzystać. Przecież mamy mieszkańców w starszym wieku, którzy pracowali na to miasto przez większość swojego życia. A teraz to my młodsi i ci, którzy są odpowiedzialni za miasto powinni zadbać o nich. Rozmawiać, edukować, pomagać a nie straszyć pozwami za spadek popularności – napisała jedna z mieszkanek.
Kolejna internautka dodała:
– My w Karpaczu mieszkamy w takim miejscu, że jak sąsiadka rozpala w piecu to trzeba szybko zamykać okna, bo tak potwornie śmierdzi. Więc proszę mi nie mówić, że to nie jest wina kopciuchów, których mamy w Karpaczu „tyle co kot napłakał”. Ludzie nadal palą byle czym. Nawet w sezonie letnim rozpalają po to, żeby zagrzać wodę.
– Mam nadzieję, że zaczniemy dbać o środowisko, o sąsiadów, o wszystkich i staniemy się miejscowością wzorową do naśladowania – podsumował Kubik.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Pav-Pro Photography Ltd