Wybuch wojny w Ukrainie uświadomił wielu krajom, jak niebezpieczne jest poleganie na importowanych surowcach energetycznych. Podobnie jest na Wyspach. Brytyjski rząd przygotował nową strategię bezpieczeństwa energetycznego, która ma między innymi obniżyć ceny. Strategia brytyjskiej polityki energetycznej opiera się na trzech filarach: morskich wiatrakach, atomie (ma powstać osiem nowych elektrowni jądrowych) oraz efektywności energetycznej. Ważną rolę przypisano także złożom gazu i ropy na Morzu Północnym.
We wstępie do strategii, która ma stać się podstawą nowej brytyjskiej polityki energetycznej, premier Boris Johnson napisał: „Jeżeli chcemy obniżyć ceny i sprawić by były niskie w długim terminie, potrzebujemy strumienia energii, na którą nas stać, która jest czysta i ponad wszystko bezpieczna. Potrzebujemy źródła energii, która jest wytwarzana w Brytanii i dla Brytanii – i to opisuje ten plan.”
– Nie będziemy próbować odwracać biegu zegara i wracać do dni, kiedy dusiliśmy się na naszych ulicach, a atmosferę wypełniał brudny dym i zagrażający klimatowi dwutlenek węgla (…). Zamiast tego wykorzystamy niewyczerpane zasoby brytyjskiego wiatru i promieni słonecznych – dodawał.
Trzy filary brytyjskiej polityki energetycznej
Johnson w swoim stylu zwracał w ten sposób uwagę na wybrany element strategii. Ten, który cieszy się największym poparciem społecznym. Na kolejnych stronach można znaleźć jednak kolejne filary nowej polityki. W tym i takie, które budzą na Wyspach wątpliwości. Chodzi na przykład o nowe koncesje na wydobycie gazu i ropy na Morzu Północnym oraz sugestie, że rząd może być otwarty na szczelinowanie hydrauliczne, którym chętnie zajęłyby się firmy wydobywcze. W technologii, która potrafi być groźna dla środowiska, tkwi bowiem duży potencjał finansowy.
Oprócz zwiększenia wydobycia gazu i ropy brytyjska strategia ma oprzeć się na morskiej energetyce wiatrowej, przywróceniu dużego znaczenia elektrowniom jądrowym oraz doinwestowaniu efektywności energetycznej. W tej ostatniej bardzo dużą rolę przypisano termomodernizacji oraz pompom ciepła.
Wiatr i słońce
– Będziemy Arabią Saudyjską wiatraków. Naszą ambicją jest to, by do 2030 roku wiatr odpowiadał za ponad połowę naszej odnawialnej energii – zapisano w dokumencie. Rząd chce, by za osiem lat moc brytyjskich morskich farm wiatrowych wynosiła 50 GW. To prawie pięć razy więcej niż obecnie.
Pomóc mają pieniądze, ale strategia zwraca przede wszystkim uwagę na biurokrację. Ta ma być główną barierą utrudniającą prywatnym firmom inwestowanie w morskie wiatraki. I zapowiada zmiany, które je ułatwią. Wyliczono na przykład, że obecnie na pozwolenie czeka się cztery lata. Po zmianach ma to być rok. W sumie czas realizacji inwestycji ma być krótszy o połowę. Dziś wynosi średnio 13 lat.
Na liście zapowiadanych zmian są też polityki związane z ochroną środowiska. Te mogą zostać ograniczone.
Z dużo większą ostrożnością brytyjski rząd podchodzi do wiatraków na lądzie. Tutaj obawia się o reakcje lokalnych społeczności i szuka zachęt, by przełamać ich opór. Obecnie jest bowiem na Wyspach tak, że energetyka wiatrowa cieszy się ogromnym poparciem. O ile jest obok domu, w którym mieszka ktoś inny. Metodą by to zmienić mają być m. in. niższe rachunki za prąd dla sąsiadów inwestycji.
Dużo napisano także o słońcu i rozwoju fotowoltaiki, ale niezbyt wiele jest tam rzeczy konkretnych.
Czytaj również: Portugalia chce mieć 80 proc. prądu z OZE w 2026 r. Przyspiesza z powodu wojny w Ukrainie
Efektywność energetyczna
Jednym z priorytetów ma być też dbanie o mniejsze zużycie energii. Autorzy strategii podkreślili, że kraj ma duże długi, różne ważne wydatki i nie stać go na to, by dużo wydawać na dotowanie rachunków. Stać go za to, by zainwestować dziś pieniądze, które będą z nawiązką wracać przez wiele lat. Metoda na to ma być prosta. Brytyjskie domy są na ogół stare. Większość pochodzi z czasów przed kryzysem naftowym, kiedy w ogóle nie dbano o właściwe ogrzewanie. Bardzo wiele z nich jest w złym stanie.
Rząd chce zainwestować, by to zmienić i w zaoszczędzić pieniądze w kolejnych latach. Na poprawę efektywności energetycznej domów zamieszkiwanych przez biedniejszych mieszkańców Wysp i budynków publicznych, ma w najbliższych latach pójść blisko 7 miliardów funtów. Zapowiedziano także kilka innych programów wsparcia zmian, ale jak na razie brakuje tutaj wielkich konkretów.
Konkretne są za to ambicje. Strategia zakłada, że rocznie będzie na Wyspach montowane 600 tys. pomp ciepła, które pozwolą zmniejszyć zużycie gazu. Podkreślono, że rosnące ceny energii oraz wsparcie (na Wyspach funkcjonują dotacje na pompy, są także preferencje podatkowe) powodują, że jest to coraz atrakcyjniejsza forma ogrzewania. Dostrzeżono w tym zresztą okazję oraz szanse dla angielskiego biznesu i zapowiedziano plany rozwoju branży producentów. Ten ma zyskać wsparcie finansowe.
Renesans atomu
Strategia zapowiada też renesans atomu. Energetyka jądrowa była w ostatnich latach w odwrocie, ale kryzysowa sytuacja powoduje, że stosunek do niej zmienia się na lepszy. Wyspy to jeden z najbardziej wyrazistych przykładów, bo ambicje są tam spore. Nowa strategia londyńskiego rządu podkreśla, że Wielka Brytania w przeszłości była światowym pionierem rozwoju tego rodzaju energetyki. – Ale od tamtego czasu pozostaliśmy w tyle za innymi krajami. Pięć z sześciu naszych działających elektrowni zostanie wyłączone w ciągu dekady, a dziś mamy tylko jeden nowy projekt w budowie – zapisano w dokumencie. Po czym zapowiedziano budowę ośmiu nowych elektrowni.
Plan jest taki, że do 2050 roku mają zostać oddane projekty o mocy 24 GW (obecnie elektrownie jądrowe w Wielkiej Brytanii mają moc 9 GW, ale będą sukcesywnie wyłączane) i około 25 proc. zapotrzebowania kraju na energię będzie zaspokajane przez atom. Oprócz wskazania miejsc, w których elektrownie mogą powstać i ogólnej polityki, która ułatwi ich budowę, przewidziano także wsparcie dla programu rozwoju niewielkich reaktorów modułowych. Ten jest aktualnie prowadzony w zakładach Rolls-Royce’a i może liczyć na 210 milionów funtów wsparcia od rządu.
Krytyka strategii
Największa krytyka dotyczy dwóch elementów brytyjskiej polityki energetycznej. Braku konkretów oraz braku rozwiązań, które mogłyby pomóc w krótkim terminie. Ten pierwszy wytykano szczególnie w częściach dotyczących efektywności energetycznej oraz fotowoltaiki. Na przykład Simon Virley z firmy doradczej KPMG w rozmowie z „Financial Times’em” nazwał plan „straconą szansą”. – Najlepszą metodą, by na stałe zmniejszyć rachunki, ograniczyć nasze emisje oraz zależność od importowanego gazu jest postawienie na głęboką zmianę w przestrzeni efektywności energetycznej – mówił. Tymczasem – dodawał – brytyjska strategia w zasadzie milczy, kiedy chodzi o metody na poprawienie sytuacji.
Michael Lewis, szef EON, mówił, że niewiele da się w niej znaleźć pomysłów, które mogłyby dostarczyć rozwiązanie w tej dekadzie. – A co dopiero w tym roku – dodawał. Inni wskazywali na kiepską historię realizacji projektów jądrowych w Wielkiej Brytanii, które często były droższe i trwały znacznie dłużej niż zakładano. Podkreślano, że przez to trudno liczyć, by rozwój atomu miał przynieść szybką ulgę.
Kwestią zapalną są też nowe licencje na wydobycie gazu i ropy na Morzu Północnym, które krytykują ekolodzy.
Czytaj również: Nierówności, a klimat. Gdyby SUV-y były państwem znalazłyby się w pierwszej dziesiątce emitentów