W sprawie globalnego ocieplenia musimy podejmować decyzje wspólnie – twierdzi Marcin Gerwin, specjalista do spraw zrównoważonego rozwoju i partycypacji. Razem z grupą działaczy zaproponował on powołanie ogólnopolskiego panelu obywatelskiego dla klimatu. Możliwe, że na skalę lokalną będą one odbywać się też w polskich miastach. „Chodzi o odtworzenie państwa lub miasta w pigułce” – mówi nam Gerwin.
Co to jest panel obywatelski? Wiele osób pewnie nie miał do tej pory styczności z taką formą dyskusji.
Osobiście bliższe mi jest określenie: „nowa forma demokracji”. Chociaż nie jest aż tak nowa. W różnej formie panele odbywały się na świecie już od lat 70. XX wieku. Pierwze próby to Stany Zjednoczone i Niemcy. Panel opiera się na reprezentatywnej grupie mieszkańców. Ma ona odzwierciedlać strukturę społeczną miasta, państwa czy innego rejonu, którego dotyczy sprawa. Organizując panele w Polsce bierzemy pod uwagę takie kryteria jak płeć, grupa wiekowa, wykształcenie, a w przypadku paneli dotyczących miast również przynależność dzielnicowa. Członkowie panelu są więc reprezentatywni dla populacji, ale muszą być wybierani drogą losowania. Celem tego zabiegu jest stworzenie miasta lub państwa w pigułce.
Jest jednak duże ryzyko, że paneliści nie będą kompetentni w sprawie, której dotyczy dyskusja.
Panel obywatelski obejmuje więc dużą część edukacyjną. Występują eksperci, którzy pokazują różne perspektywy spojrzenia na poszczególne tematy panelu. W przypadku klimatu i miasta moglibyśmy mówić na przykład o transporcie. Omawiamy więc rozwiązania takie jak wsparcie komunikacji publicznej, budowa i poszerzanie dróg. Przedstawiamy wszystkie możliwe perspektywy. Zapraszane są wszystkie organizacje pozarządowe, instytucje i urzędy związane z tematem. Na poziomie lokalnym nie ma tutaj selekcji, w panelu mają brać udział wszyscy. W przypadku wydarzeń ogólnopolskich byłoby to trudne, dlatego trzeba wybrać odpowiednią reprezentację dla wszystkich stron. Dzięki temu można dobrze poznać temat, skonsultować swoje wątpliwości z ekspertami i wyrazić swoje zdanie. Druga część to deliberacja – czyli dyskusja, rozważanie wszystkich za i przeciw. Dlatego taką formę demokracji nazywa się „deliberacyjną”.
A czy taki panel nie ma jednak ukrytej intencji przekonania kogoś do poglądów, które reprezentuje organizator? Są przecież też osoby, które przeczą zmianom klimatycznym albo uważają, że człowiek nie ma z nimi nic wspólnego.
Pytanie, którym się kierujemy to nie „czy chronić klimat?” a „jak chronić klimat?”. Zakładamy, że kwestia ta została już rozstrzygnięta. Nawet jeśli spojrzymy na to od strony formalnej. Ostatni kluczowy dla tej tematyki raport został przedstawiony przez IPCC, czyli Międzyrządowy Panel do spraw Zmian Klimatu. Te ustalenia zostały zaakceptowane przez rządy, publikacje powstają we współpracy z rządami. Uznajemy więc, że został osiągnięty konsensus mówiący o dużej skali zagrożenia zmianami klimatu. To nasz punkt wyjścia. Z założenia nie powinno być jednak selekcji rozwiązań, które przedstawiamy. Podczas panelu trzeba przedstawić je wszystkie. Należy jedynie wybrać tematy, których dotyczyłoby takie wydarzenie. Mogłaby to być problematyka energetyki jądrowej, odpowiedzialnych społecznie sposobów odejścia od węgla, transportu drogowego i kolejowego, budowy portu lotniczego. Każdą z takich kwestii można poddać pod dyskusję podczas panelu. Dużą wagę przykładamy również do niezawisłości panelistów. Żadna z osób obecnych podczas dyskusji nie jest nominowana przez jakąkolwiek organizację, grupę wpływów lub partię.
Mimo wszystko musi być organizacja, która powoła do życia taki panel. Kto to może być?
Koordynatorem nie mogą być politycy, członkowie administracji publicznej. Oni są stroną panelu. Mają możliwości nacisku. Musi to być możliwie bezstronna organizacja społeczna.
Powiedzmy więc, że panel się odbył i że jego członkowie doszli do jakichś rozwiązań. Czy takie postanowienia są dla kogokolwiek wiążące?
Wypracowaliśmy w Polsce formułę, w której rekomendacje mające powyżej 80 procent poparcia panelistów są traktowane jako wiążące. Nie jest to ujęte w prawie na poziomie centralnym, ale można do tego doprowadzić deklaracją prezydenta lub uchwałą rady miasta. Tak było w przypadku paneli w Gdańsku i w Lublinie. Podobnie jest z budżetem obywatelskim. Prawnie jego postanowienia wcale nie muszą być wiażące, nie ma takiego przepsu, mimo to decyzje mieszkańców są wprowadzane w życie.
Jakie są doświadczenia z inauguracji państwa inicjatywy w Warszawie?
Tam przedstawiliśmy nasz pomysł na organizację panelu w skali ogólnopolskiej. Okazało się, że temat budzi duże zainteresowanie. Mieliśmy pełną salę. Pojawił się tam też pomysł, by organizować panele lokalnie. Wiemy, że zawiązały się już grupy z kilku największych polskich miast, które będą zbierały podpisy pod takim pomysłem. Jeśli zbiórki będą sukcesem, prezydent miasta powinien zgodzić się na zaplanowanie takiego wydarzenia.
A może się nie zgodzić?
Jest tylko jedno miasto na świecie, gdzie nie może – to Gdańsk. W innych decyzja należy do prezydenta. Mamy jednak nadzieję, że włodarze nie będą sprzeciwiali się woli mieszkańców. Różnią się też liczby wymaganych przez lokalne prawo podpisów – w Poznaniu to na przykład dwa tysiące, w Warszawie tysiąc. W Gdańsku po przekroczeniu liczby pięciu tysięcy prezydent już nie może odmówić.
Źródło zdjęcia: Olegg/Shutterstock.