Czeska „komisja węglowa” zarekomendowała odejście od węgla do 2038 roku. To nie jest jeszcze pewna data – teraz plan musi zostać zatwierdzony przez rząd. Część naukowców i aktywistów uważa, że jest to za mało ambitny cel, a proces dekarbonizacji powinien zakończyć się w ciągu najbliższych 10-11 lat.
„Komisja węglowa” to grupa, na której czele stanęli ministrowie przemysłu i handlu, środowiska. Pozostałych 17 członków to przedstawiciele kolejnych trzech resortów, urzędu górniczego, administracji regionów górniczych, szefowie organizacji pracodawców, reprezentant związków zawodowych, oraz naukowcy i działacze Greenpeace oraz Hnutí Duha (Ruch Tęcza). Nad terminem odejścia od węgla obradowali od 2019 roku z przerwą spowodowaną pandemią, Pod uwagę były brane trzy daty: 2033, 2038 i 2043 rok.
Czytaj także: PGE rezygnuje z Bełchatowa, Turowa i Opola. Elektrownie i odkrywki przejmie nowa państwowa spółka
W piątek 4 grudnia komisja ogłosiła, że realnym terminem będzie ten środkowy. To mniej ambitny cel niż można było się spodziewać – nawet minister środowiska Richard Brabec deklarował, że odejście od węgla do 2033 roku może być możliwe.
Odejście od węgla 8 lat za późno
Górnictwo węgla kamiennego i brunatnego jest bardzo ważną gałęzią gospodarki w Czechach. W całym sektorze pracuje 18 tysięcy ludzi, co oznacza trzecie miejsce w Europie po Polsce i Niemcach. Paliwa kopalne, w tym węgiel brunatny i gaz, są w Czechach dominującym źródłem energii, z 73 proc. udziałem w produkcji energii. Węgiel i gaz są odpowiedzialne za 96 proc. emisji CO2 z produkcji energii elektrycznej. Na osobę Republika Czeska wytwarza najwięcej energii z węgla w UE.
Żeby osiągnąć unijne cele klimatyczne, Czechy powinny wycofać się z węgla do 2030 roku – tak wynika m.in. z raportu think-tanku Ember.
„Wycofanie węgla do 2030 r. byłoby inwestycją w przyszłą gospodarkę Czech i wzmocniłoby ich międzynarodową reputację, ponieważ zapewnia redukcję emisji zgodnie z unijnym Zielonym Ładem i Porozumieniem Paryskim” – komentuje dr Chris Rosslowe z Emberu. Eksperci think-tanku sugerują, że najtańszą opcją dla Republiki Czeskiej, która pozwoliłaby na wycofanie się z węgla w ciągu 10 lat, jest skoncentrowanie się na energii z wiatru (4GW) i słonecznej (10GW), z dodatkiem instalacji gazowych (2,5-2,4GW) oraz z dużymi pompami ciepła i odzyskiem ciepła z odpadów zastępującymi elektrociepłownie. W Czechach działają również dwie elektrownie atomowe – Temelín i Dukovany.
Czytaj także: Polska niedościgniona w produkcji prądu z węgla. Wytwarzamy jej więcej niż Niemcy
2030 rok rekomenduje również nieformalna komisja Shadow Coal Commission, którą stworzyli naukowcy, aktywiści i mieszkańcy regionów górniczych. Członkowie grupy rozpisali także szczegółowy program wyłączania kolejnych elektrowni węglowych.
„Z dotychczas przygotowanych oficjalnych dokumentów wynika, że koniec węgla w Czechach jest możliwy w 2033 roku, bez importu energii elektrycznej przekraczającego 10 proc. zapotrzebowania” – mówi Jan Rovenský, szef kampanii energetycznej, Greenpeace Czechy i członek czeskiej komisji ds. węgla. „Jednocześnie analizy te znacząco nie doceniają krajowego potencjału źródeł odnawialnych. W rzeczywistości proces odchodzenia od węgla mógłby być jeszcze szybszy lub nie wymagałby dużej ilości gazu ziemnego” – dodaje.
Polska daleko w tyle
Również w 2038 roku – jeśli czeski rząd zatwierdzi plan wycofywania się z węgla – zakończy się także dekarbonizacja w Niemczech. Jednak już pojawiają się komentarze, sugerujące, że niemiecka polityka jest kosztowna i przestarzała, a jako pierwsze zostaną wygaszone nowe elektrownie węglowe.
Polski plan odchodzenia od węgla – którego szczegóły mamy poznać 15 grudnia – jest jeszcze mniej ambitny. Od węgla mamy odejść dopiero w 2049 roku. „Wyraźnie widać, że przedłużająca się krajowa dyskusja o zapewnieniu dotacji do polskiego górnictwa do 2049 roku jest nieadekwatna do zmieniającego się otoczenia, i na dodatek blokuje konieczną rozmowę o terminie wycofania mocy węglowych z polskiego systemu energetycznego już w latach 30.” – komentuje Aleksander Śniegocki, kierownik programu “Klimat i energia” WISE Europa.
Z opublikowanego w lutym raportu Fundacji Instrat wynika, że Polska powinna odejść od węgla 19 lat wcześniej, czyli w 2030 roku.
„W naszym >>klubie przyjaciół paliw kopalnych<< z Europy Środkowo-Wschodniej istnieje nadal praktyka szkolnego tłumaczenia się za swoje przewinienia i robienia z opóźnień i win powodu do dumy. Służy to pokazaniu, że jak inni mogą, to nam też wolno – skoro Niemcy mają procentowo mniej węgla w miksie, a odchodzą od niego do 2038 roku, to Czechy czy Polska z większym udziałem węgla w miksie mogą postawić na 2038 roku lub później?” – komentuje Michał Hetmański z fundacji Instrat. „Ta logika nie działa. Polskę, Niemcy i Czechy obejmuje ten sam mechanizm opodatkowania emisji CO2 i rosnące ceny uprawnień w podobnym stopniu zabiją rentowność sektora wytwarzania energii. Po co zaklinać rzeczywistość?” – dodaje.
Zdjęcie: Dynamoland/Shutterstock
Grafika: Shadow Coal Commission