Trudno będzie zgłosić spalanie śmieci przez sąsiada. Nie dowiemy się też, ile pozaklasowych pieców zostało do wymiany, a smogowi truciciele nie dostaną mandatów. Straż miejska, która ma się tym zajmować, została oddelegowana do walki z pandemią. Takie decyzje podjęli wojewodowie śląski i lubelski.
Pierwsze sygnały o problemach ze zgłaszaniem straży miejskiej czy gminnej spraw związanych ze smogiem pojawiły się już wczesną wiosną, na początku pandemii koronawirusa. Opisywała je m.in. opolska „Gazeta Wyborcza”. „Próbowałem telefonicznie zgłosić interwencję w straży miejskiej, bo z komina mojego sąsiada wydobywa się czarny, kłębiasty dym. Usłyszałem, że strażnicy mogą co prawda przyjechać na miejsce, aby zrobić zdjęcie z ulicy, ale do mieszkania nie wejdą” – mówił dziennikarzom mieszkaniec Opola. Powodem odmowy wykonania kontroli miało być zagrożenie koronawirusem.
Miasto odpowiedziało wtedy, że strażnicy nie mają zakazu wchodzenia do mieszkań i powinni przyjechać na zgłoszone miejsce.
Nie muszą tego robić za to strażnicy z Lubelszczyzny. Tam wojewoda wydał polecenie, według którego funkcjonariusze mają skupić się na wykonywaniu zadań związanych z „zapobieganiem rozprzestrzeniania się choroby zakaźnej COVID-19”. Pierwsze takie polecenie zostało wydane w marcu. Kolejne – w październiku. Do lokalnych mediów zgłaszają się czytelnicy, którzy usiłują zgłosić straży miejskiej spalanie odpadów przez sąsiadów. „Powiedziano mi, że na mocy decyzji wojewody mają się zajmować tylko sprawami COVID-19 i nie mogą podjąć interwencji. Policja również odmówiła, bo nie ma sprzętu” – to relacja jednego z mieszkańców Lublina opublikowana w „Dzienniku Wschodnim”.
Brak kontroli na Śląsku
Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek poszedł o krok dalej – wydał polecenie bezpośrednio dotyczące walki ze smogiem. W opublikowanym 21 października piśmie czytamy, że kontrole palenisk trzeba ograniczyć do „niezbędnego minimum”. Tym samym wojewoda zakazał realizowania jednego z działań krótkoterminowych zawartych w Programie ochrony powietrza dla Śląska, który został uchwalony w czerwcu.
Tymczasem smog już dusi Śląsk. W niedzielę 15 listopada powietrze w Rybniku było tak złe, że mógłby się znaleźć na drugim miejscu światowej listy zanieczyszczonych metropolii. Zaraz za Dehli. W tygodniu nie jest lepiej – na przykład w Czerwionce-Leszczynach we wtorek w nocy stężenia PM 10 wyniosły aż 171 mikrogramów na metr sześcienny, czyli 342 proc. dobowej normy. W Będzinie o tej samej porze było 183 µg/m, a w Wodzisławiu Śląskim – 134.
Czytaj także: Większość Polaków popiera zgłaszanie służbom palenia śmieciami w piecu. Tak wynika z najnowszych badań
Jak więc wojewoda uzasadnia swoją decyzję?
Odpowiedź jest prosta: nie uzasadnia. Podobnie jak wojewoda lubelski, powołuje się na artykuł 11h ustawy z 2 marca „o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych”. Jak czytamy w piśmie Jarosława Wieczorka, „decyzja podlega natychmiastowemu wykonaniu z chwilą wręczenia i nie wymaga uzasadnienia”.
Artykuł 11h mówi o tym, że wojewoda w czasie pandemii możne wydawać polecenia m.in. organom samorządu terytorialnego. Mają mieć związek z przeciwdziałaniem COVID-19 i „nie mogą dotyczyć czynności operacyjno-rozpoznawczych, dochodzeniowo-śledczych oraz czynności z zakresu ścigania wykroczeń”.
– Skoro polecenia nie mogą dotyczyć ścigania wykroczeń, to nie powinny dotyczyć kontroli urządzeń grzewczych – mówi Zdzisław Kuczma z Rybnickiego Alarmy Smogowego. – Kontrole są jednym z działań krótkoterminowych zawartych w POP – dotyczą sytuacji, kiedy jakość powietrza już jest zła. Wtedy, przy przekroczonych poziomach dopuszczalnych lub alarmowych, rutynowe patrole i reakcja służb na zgłoszenia są kluczowe. Kiedy mamy smog, powinniśmy bezwzględnie ścigać tych, którzy spalają śmieci, bo to jest jeszcze bardziej szkodliwe niż ogrzewanie domu „kopciuchem” i palenie w nim niedozwolonych paliw – dodaje. Jak podkreśla, kontrole mają też działanie prewencyjne. Im jest ich więcej, tym mniej osób pali śmieciami, a więc i jakość powietrza jest lepsza.
-Decyzja wojewody nie ma nic wspólnego z przeciwdziałaniem COVID-19. Nie ma kontroli, więc do pieców będą wrzucane śmieci, odpalone zostaną „kopciuchy” i niedozwolone paliwa, powietrze będzie nie do zniesienia. A, jak wiadomo, smog zmniejsza odporność i wpływa na ostrzejszy przebieg zakażenia koronawirusem, więc jak możemy mówić tu o walce z pandemią? To jest jej odwrotność – zaznacza Kuczma. Skoro trzeba odciążyć strażników miejskich i gminnych, mówi aktywista Alarmu, można ich zwolnić od czuwania nad porządkiem i kontrolą ruchu drogowego. – Mamy od tego przecież policję drogową – dodaje Zdzisław Kuczma.
Straż miejska przyjedzie tylko w przypadku zagrożenia życia
– Straż miejska w Pszczynie przyjmuje zgłoszenia, lecz ich nie weryfikuje, powołując się na decyzje wojewody. Kontrole palenisk zostały wstrzymane, wykonywane są jedynie „w przypadku zagrożenia życia”. Takie informacje uzyskałam w rozmowie telefonicznej od strażnika miejskiego – mówi Aleksandra Antes-Szewczyk z Pszczyńskiego Alarmu Smogowego.
Pszczyna jest jedną z najbardziej zanieczyszczonych gmin w Polsce. Mimo tego nie ma tam automatycznej stacji pomiarowej, która podaje bieżące stężenia pyłów.
– Sieć czujników Syngeos wskazuje ostatnio kolor zielony i żółty, ale to za sprawą wiatru, który rozwiewa zanieczyszczenia. Podczas bezwietrznej pogody dominuje czerwień! – mówi Aleksandra Antes-Szewczyk. – Skala problemu jest bardzo duża. Szacujemy (inwentaryzacja nie została przeprowadzona), że ok. 90% niskiej emisji pochodzi z domowych kotłów. Gmina liczy ok. 11 tys. domów jednorodzinnych, ok.7 tys. wciąż ogrzewanych jest węglem (często złej jakości) w zdecydowanej większości w „kopciuchach” – dodaje.
Dlatego decyzję wojewody ocenia krytycznie. – Ona cofa walkę ze spalaniem śmieci o kilka lat. Obecnie można bezkarnie popełniać karalne wykroczenie ze szkodą dla naszego zdrowia – mówi.
Straż miejska nie wszędzie walczy z pandemią
W tym samym czasie, kiedy na Śląsku zakazano kontroli, w Krakowie planuje się ich 3 tysiące przez cały okres grzewczy.
Czytaj także: Uprzejmie informuję. Jak zgłosić, że sąsiad pali śmieci i zatruwa powietrze [Cz. 1]
W samym październiku strażnicy wykonali 286 kontroli. „Ujawnili dziewięć wykroczeń, nałożyli trzy mandaty na 500 zł, przygotowali dwie notatki pod wniosek o ukaranie do sądu oraz pouczyli cztery osoby” – czytamy na profilu facebookowym krakowskiej Straży Miejskiej.
We Wrocławiu codziennie przeprowadzanych jest od kilku do kilkunastu kontroli. Na przyszły tydzień zaplanowano badania z użyciem drona na osiedlach Maślice i Pracze Odrzańskie. Z kolei poznańscy strażnicy miejscy sprawdzili w tym sezonie 226 palenisk, wystawili 80 mandatów i trzy pouczenia.
Zdjęcie: Shutterstock