Naukowcy z Columbia University alarmują przed nasileniem się zjawisk pogodowych, które są trudne do zniesienia dla ludzkiego organizmu. Połączenie upałów i napływów wilgotnego powietrza może stać się problemem znacznie szybciej, niż przypuszczano. Inna grupa badaczy opublikowała z kolei raport, według którego w ciągu 50 lat niektóre rejony świata mogą być zbyt gorące, by na nich mieszkać.
Rzadkie połączenie wysokiej temperatury i wilgoci to uciążliwa kombinacja dla ludzkiego organizmu. Do tej pory prognozowano, że wraz z postępem zmian klimatu, zjawisko to może się znacząco nasilić. Naukowcy przewidywali jednak, że nastąpi to pod koniec II połowy XXI wieku. Niedawne odkrycia naukowców z Columbia University rzucają nowe (i niepokojące) światło na problem.
Z badań, których wyniki opublikowano w czasopiśmie „Science Advances„, wynika, że w ostatnich 40 latach odnotowano tysiące przypadków „wilgotnych upałów”. Co więcej, pojawiają się one coraz częściej. Intensywność problemu podwoiła się w latach 1979-2019.
Niebezpieczne upały
Okazuje się, że z powtarzającymi się incydentami wysokich temperatur i wilgoci zmagano się na większości obszaru Indii, Bangladeszu, Pakistanu i północno-zachodniej części Australii, a także wzdłuż wybrzeży Morza Czerwonego i Zatoki Kalifornijskiej. Od problemu nie były też wolne Europa i Ameryka Północna, choć był tam rzadszy i mniej dotkliwy.
Ze skrajnie wysokimi, śmiertelnymi „wilgotnymi upałami” do czynienia mieli natomiast mieszkańcy Półwyspu Arabskiego, a także części Chin, Afryki i Karaibów.
Czytaj także: W 2003 roku fala upałów zabiła w Europie 70 tys. osób. Czy jesteśmy gotowi na kolejne?
Mowa w tym przypadku o krótkich incydentach, jednak naukowcy ostrzegają przed upowszechnieniem się problemu. Według ich szacunków, jeśli średnia temperatura na planecie wzrośnie powyżej 2,5 st. Celsjusza względem epoki przedindustrialnej, zjawisko może stać się powszechne w niektórych regionach świata.
Dlaczego „wilgotne upały” są bardziej niebezpieczne niż po prostu wysokie temperatury? Naukowcy podkreślają, że ma to związek przede wszystkim ze sposobem, w jaki człowiek chłodzi swój organizm. Nadmiaru ciepła pozbywamy się poprzez pocenie, które sprawdza się lepiej w warunkach suchych. Gdy powietrze jest wilgotne, trudniej nam się schłodzić. W skrajnych przypadkach może dojść do przegrzania, a nawet śmierci.
Kolejny powód do migracji?
Nasilenie się „wilgotnych upałów” może być kolejnym czynnikiem utrudniającym życie mieszkańcom międzyzwrotnikowej części świata. Przyczyni się do migracji, która i tak wydaje się procesem nieuniknionym w kontekście zmian klimatycznych.
Na problem ten zwrócili niedawno uwagę badacze z Europy, USA i Chin. Wyniki swoich analiz opublikowali w „Proceedings of National Academy of Sciences„.
Ostrzegają oni, że w przypadku bierności ludzi wobec problemu zmian klimatu, w ciągu najbliższych 50 lat ogromna część globu może stać się miejscem nieodpowiednim do życia dla ludzi. Średnie temperatury, jakie mogą tam występować, na razie notuje się tylko na Saharze. Chodzi o obszar położony przede wszystkim pomiędzy Zwrotnikami Raka i Koziorożca, który wówczas – według aktualnych modeli demograficznych – będzie zamieszkiwać jedna trzecia populacji ludzkiej. Czyli 3,5 miliarda ludzi.
Czytaj także: ONZ ogłasza dramatyczny raport o rozpadzie ekosystemu. “Gdzie są żółte paski i pierwsze strony?”
Mowa jednak o scenariuszu, w którym średnie temperatury na Ziemi wzrosną aż o 3 st. Celsjusza powyżej poziomu sprzed rewolucji przemysłowej. Wciąż jednak istnieją nadzieje, że – zgodnie m.in. z Porozumieniem Paryskim – uda się zatrzymać wzrost przynajmniej na dwóch stopniach.
„Dobra wiadomość jest taka, że wpływ ten można znacznie zmniejszyć, jeśli ludzkości uda się powstrzymać globalne ocieplenie” – mówi Tim Lenton z University of Exeter, który jest jednym z autorów badania.
„Nasze obliczenia pokazują, że każdy stopień ocieplenia powyżej obecnego poziomu odpowiadać będzie ok. miliardowi osób, które wypadną poza [odpowiednią dla człowieka – przyp. red.] niszę klimatyczną. Ważne jest, abyśmy wyrazić korzyści płynące z ograniczenia emisji gazów cieplarnianych w sposób bardziej ludzki niż tylko za pomocą sum pieniędzy” – podkreśla Lenton.
_
Z całością opracowania naukowców z Columbia University można zapoznać się tutaj. Analiza dotycząca ludzkiej „niszy klimatycznej” dostępna jest tu.
Zdjęcie: Shutterstock/paha1205