Chaos – to, zdaniem ekspertów, najlepsze słowo opisujące polską politykę energetyczną. – Nad planem odchodzenia od węgla i polityką klimatyczną pracuje jednocześnie kilka resortów. Można odnieść wrażenie, że bez wzajemnego porozumienia. Pojawiają się rozbieżne cele i daty – mówi ekonomista Paweł Czyżak z Fundacji Instrat. Według założeń Porozumienia Paryskiego, w 2030 roku produkcja energii z „czarnego złota” powinna być marginalna. Polskie plany na odejście od węgla są jednak znacznie mniej ambitne.
Fundacje Instrat i ClientEarth Prawnicy dla Ziemi opracowały raport „Monopol węglowy z problemami” na podstawie przecieków i nieopublikowanych dokumentów dotyczących polskiej polityki energetycznej na najbliższe lata. Zdaniem ekspertów rządowy plan na odejście od węgla jest zbyt wolny i zawiera założenia, które mogą nie zostać zaakceptowane przez Komisję Europejską.
Czytaj także: Polska przekroczyła swój limit emisji CO2. Największym winnym jest Elektrownia Bełchatów
Przewidywane zmiany, nad którymi właśnie pracują rządzący, zakładają zaledwie 27,8 proc. udziału OZE w miksie energetycznym w 2030 r. – To zdecydowanie za mało ambitny cel – mówi Paweł Czyżak z Instratu.
Z kolei elektrownie węglowe mają w Polsce działać do 2037 roku. Z obliczeń Instratu wynika, że przez ostatnie lata działania, elektrownie nie będą już rentowne.
Przykłady? Elektrownia Siersza w Trzebini, dziś należąca do Taurona, już w tym roku przestaje być rentowna. Opracowywany właśnie plan zakłada jej wyłączenie dopiero za 9 lat. Blok 4 elektrowni Opole, podlegającej pod PGE, również już przestaje być opłacany. Data wyłączenia – 2031.
Do ich utrzymania będzie dopłacać państwo. Czyli podatnicy.
Miliardy strat
Jak pisaliśmy w październiku, Polska Grupa Energetyczna ma się pozbyć wszystkich aktywów węglowych. Przejdą one do nowo utworzonej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE).
– Nowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego będzie generować straty. Plan zakłada przenoszenie aktywów pomiędzy podmiotami, czyli PGE dostaje zielone źródła energii, więcej warte i bardziej opłacalne, a państwowa agencja przejmie węglowe aktywa, które już dziś są mało warte. A potem jeszcze na nich straci – tłumaczy Paweł Czyżak. Według wyliczeń przedstawionych w raporcie „Monopol węglowy z problemami” NABE do 2040 r. wygeneruje 31,1 mld zł strat, zamiast deklarowanych 3,6 mld zł dodatnich przepływów pieniężnych.
W całym planie jest jeszcze jeden kruczek: NABE przejmie aktywa nie tylko od PGE, ale również od Enei i Taurona. Dwie ostatnie spółki już w 2021 mają zostać włączone do grupy PGE. W dodatku Orlen przejął spółkę Energa, a Tauron Ciepło przejdzie do PGNiG.
Czytaj także: Grecja i Węgry zapowiadają odejście od węgla do 2030 roku
-Cały proces będzie wymagać szeregu różnych decyzji administracyjnych. Myślę, że w takiej formule, jaka wynika ze wstępnego planu, jest mało prawdopodobne, że uda się uzyskać wszystkie zgody – komentuje Wojciech Kukuła, prawnik z Fundacji ClientEarth. – Po pierwsze, Komisja Europejska w obliczu zaostrzającej się polityki i prawa klimatycznego, może nie zgodzić się na udzielenie kolejnej pomocy publicznej dla elektrowni węglowych. Po drugie, to wcale nie jest pewne, że nasz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zgodzi się na dalszą koncentrację rynku, czyli łączenie trzech największych firm energetycznych w jedną całość oraz przenoszenie wszystkich elektrowni do nowej państwowej agencji – tłumaczy.
Odejście od węgla w chaosie
Autorzy raportu zwracają również uwagę na niepewną sytuację osób zatrudnionych w sektorze energetycznym. Plan restrukturyzacji dotyczy jedynie 21 tys. z 29 tys. pracowników. – Większość z nich ma odejść na emeryturę albo skorzystać z planu dobrowolnych odejść, więc trudno to nazwać przemyślaną strategią sprawiedliwej transformacji czy przekwalifikowania kadr – komentuje Paweł Czyżak i dodaje, że w planach brakuje informacji o tym, co stanie się z ośmioma tysiącami pracowników. Nie wiadomo, czy zostaną zwolnieni, czy zatrudnieni w NABE.
Czytaj także: Czesi planują odejście od węgla do 2038 roku. 11 lat przed nami
Pod znakiem zapytania stoją też konsultacje społeczne. Na razie związki zawodowe są wyłączone z prac nad odchodzeniem od węgla. „Strona społeczna reprezentująca Tauron nie przystąpi do prac zaproponowanych przez Ministerstwo Aktywów Państwowych zespołów roboczych do czasu, kiedy minister Soboń nie przyjedzie do firmy Tauron” – komentował w rozmowie z OKO.press Bogdan Tkocz, wiceprzewodniczący Komitetu Protestacyjnego Grupy Tauron Polska Energia.
Nieścisłości jest więcej: elektrownie mają działać do 2037 roku, a kopalnie – do 2049 roku. – Jeśli będziemy wygaszać elektrownie w latach 30., to kto ten węgiel z polskich kopalni kupi? – pyta Czyżak.
Daty zawarte w planie nie są spójne z tymi z Polskiej Polityki Energetycznej, publikowanej przez resort środowiska i klimatu.
-Chaos to jest chyba najlepsze określenie polskiej polityki energetycznej we wszystkich sektorach – mówi Wojciech Kukuła. – Na tym chaosie chcą skorzystać spółki elektroenergetyczne, których sytuacja finansowa jest coraz trudniejsza. Przez udział toksycznych aktywów węglowych w swoich portfelach będą po prostu tracić pieniądze. Z ich perspektywy na restrukturyzacji można zarobić. Dlatego naciskają na państwo – dodaje.
Paweł Czyżak zaznacza, że nad planami odejścia od węgla pracuje jednocześnie kilka resortów. Ich działania nie są skoordynowane, przez co pojawiają się różne cele i terminy. – Dopiero niedawno pojawił się pomysł, żeby połączyć prace nad reformą górnictwa i elektroenergetyki. Ale nie spodziewałbym się wyników tych działań szybciej niż wiosną 2021 – mówi.
Dyskusja, której nie ma
„Informacje są częściowe, autorzy nie mogli znać całości informacji, które dziś nie są i nie będą publiczne. Bazując na szczątkowych, choć prawdziwych informacjach autorzy wyciągają jednak fałszywe wnioski” – mówił w rozmowie z PAP dyrektor Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, Tomasz Dąbrowski. „To nie są łatwe tematy, ale wygląda na to, że jedynym celem takich opracowań jest zamącenie dyskusji o transformacji, którą podejmujemy” – dodał.
Zdaniem Czyżaka i Kukuły nie można mówić o „zamącaniu dyskusji”, bo dotychczas jej po prostu nie było.
– To nie jest tak, że kilku panów w garniturach powinno decydować o całej przyszłości naszej energetyki i górnictwa. A tak to się dotychczas odbywało – odpowiada Paweł Czyżak. – Przecieki na temat planu pojawiały się przed wakacjami. W sierpniu wszyscy już wiedzieli, że coś się dzieje, a nadal szczegóły nie zostały podane do wiadomości publicznej. A to jest proces, który dotyczy kilkudziesięciu tysięcy pracowników oraz środków publicznych. Trudno sobie wyobrazić, żeby takie procesy odbywały się bez konsultacji społecznych – dodaje.
Wojciech Kukuła dodaje, że krytyka nie jest dla niego zaskoczeniem, bo wyszła ze strony firm energetycznych, które mogą na tej restrukturyzacji zarobić. Wśród członków Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, jak tłumaczy, są największe polskie firmy energetyczne. Prezesem Rady Zarządzającej PKEE jest Wojciech Dąbrowski, pełniący również funkcję prezesa zarządu spółki PGE.
– Myślę, że im wcześniej taka dyskusja publicznie się rozpocznie, tym tylko lepiej dla finalnego efektu. Wówczas będzie można szybciej i sprawnie przeprowadzić cały proces – mówi prawnik.
Nie dla nowej agencji, nie dla braku ambicji
– Postulujemy przede wszystkim to, żeby nie tworzyć kolejnego państwowego wielkiego podmiotu, który nie będzie spółką giełdową – tłumaczy Paweł Czyżak. – Ekonomiczne motywacje w spółkach energetycznych wynikają z tego, że są spółkami giełdowymi. Mają więc inwestorów, również prywatnych i nie mogą działać na ich szkodę. A nad NABE nie będzie żadnej kontroli. I to jest nasza największa obawa: rząd będzie sztucznie przedłużał życie elektrowni węglowych, nie zważając na koszty – dodaje.
Czytaj także: Odejście od węgla do 2049? Porozumienie górników z rządem “niemożliwe do zrealizowania”
Podaje przykład Ostrołęki C, która miała być blokiem węglowym. Inwestorzy – w tym wypadku Energa i Enea – finalnie się wycofali z tej budowy. Właśnie dlatego, że była ona zupełnie nieopłacalna.
– Cały proces transformacji powinien być bardziej ambitny pod względem klimatycznym. A tymczasem zakłada korzystanie z pomocy publicznej dla elektrowni węglowych nawet po 2030 roku. Jak się ma to Porozumienia Paryskiego czy zaostrzającej się unijnej polityki klimatycznej? – mówi Wojciech Kukuła. – Komisja Europejska zgadzała się w przeszłości na podobną pomoc dla elektrowni węglowych, ale przy o wiele bardziej ambitnych planach. Fundusze otrzymała na przykład elektrownia w Holandii, która już została zamknięta. W Niemczech o państwowe dopłaty zamykane elektrownie mogą ubiegać się do 2027 r. – zaznacza i dodaje: – Później pomocy już nie będzie. Dlaczego więc Polska miałaby ją dostać?
_
Raport Instrtatu i ClientEarth można znaleźć TUTAJ.
Zdjęcie: Shutterstock/Pawel_Brzozowski