Udostępnij

Chroniąc się przed smogiem możemy narazić się na śmiertelne niebezpieczeństwo

13.12.2022

By chronić się przed zanieczyszczonym powietrzem lub ograniczać straty ciepła wiele osób nie wietrzy mieszkań, a nawet uszczelnia przewody wentylacyjne. Postępując w ten sposób można narazić się jednak na niebezpieczeństwo znacznie większe niż smog.

W sezonie grzewczym (nie bez powodu zwanym też „smogowym”) często słyszymy ostrzeżenia o złej jakości powietrza. I o tym, że smog stanowi bardzo poważne zagrożenie dla naszego zdrowia. I tak rzeczywiście jest – przede wszystkim w przypadku ludzi cierpiących na choroby układu krążenia i układu oddechowego. Na przykład astmę lub przewlekłą obturacyjną chorobę płuc.

Zanieczyszczenia powietrza są też groźne w przypadku ciężarnych kobiet – ze względu na szkodliwy wpływ na ich jeszcze nienarodzone dzieci.

Smog może zabić

Zanieczyszczenia powietrza stanowią wręcz bezpośrednie zagrożenie dla życia – dotyczy to przede wszystkim osób starszych lub przewlekle chorych.

Stąd biorą się apele o unikanie wysiłku fizycznego i pozostanie w domu w dni, gdy smog jest szczególnie ciężki. Zakłada się przy tym, że w domu powietrze jest czystsze niż na polu. (Jeśli nie mieszkacie w Małopolsce: czystsze niż na dworze).

Faktycznie, podczas „epizodów smogowych” stężenia najważniejszego „składnika smogu”– pyłu PM 2,5 czy też PM 10 – są w naszych domach zwykle mniejsze niż na zewnątrz. Przynajmniej przez jakiś czas.

Pokazały to badania przeprowadzone wspólnie przez Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie i Krakowski Alarm Smogowy. Zgodnie z intuicją, stężenia pyłu w budynku będą zazwyczaj tym mniejsze, w im mniejszym stopniu powietrze z zewnątrz miesza się z tym wewnątrz budynku.

Sposób na smog: zamknąć się w domu?

Wydaje się więc, że jednym z najprostszych i najbardziej oczywistych sposobów ochrony przed smogiem jest nie wpuszczać zanieczyszczonego powietrza do wnętrza domu czy mieszkania. Dlatego w sezonie grzewczym w obawie przed zanieczyszczeniami powietrza wiele osób nie wietrzy mieszkań, a nawet uszczelnia przewody wentylacyjne.

Czasem robimy tak nie tyle z powodu smogu, ale by nie marnować cennego ciepła i dodatkowo nie wychładzać naszych niedostatecznie ocieplonych domów.

Tyle że postępując w ten sposób możemy „wpaść z deszczu pod rynnę”, sprowadzając na siebie i swoich bliskich co najmniej kiepskie samopoczucie. W wielu przypadkach wręcz narażamy się na coś, co może być śmiertelnie niebezpieczne. A w najlepszym razie może powodować poważne problemy zdrowotne.

Mniejszy problem: będzie duszno

Oczywistą konsekwencją tego, że nie wietrzymy naszego domu czy mieszkania jest to, że będzie w nim duszno: w powietrzu będzie (zbyt) dużo dwutlenku węgla (CO2). Jak Państwo pewnie doskonale wiecie, jego źródłem jesteśmy również my sami (i ewentualnie nasze zwierzęta domowe). Po prostu go wydychamy.

Oddychanie powietrzem o podwyższonej zawartości dwutlenku węgla nas oczywiście nie zabije. Przynajmniej jeśli mówimy o wartościach, jakie zwykle możemy spotkać w niewietrzonych pomieszczeniach. Bezpośrednio groźne dla życia są dopiero naprawdę wysokie stężenia tego gazu, rzędu 5-10 proc., czyli od 50000 do 100000 ppm (części na milion). Jednak oddychając „dusznym” powietrzem o znacznie niższej zawartości CO2 (na poziomie 2000–5000 ppm) będziemy „przymuleni” – pojawią się problemy z koncentracją, sprawnością intelektualną, być może także problemy ze snem czy bóle głowy.

Większy problem – niewyczuwalny zabójca

Co gorsza, zbyt wysokie stężenie dwutlenku węgla w niewietrzonym domu nie zawsze będzie naszym największym problemem. Tak będzie tylko w szczęśliwej sytuacji, gdy ciepło w naszym domu czy mieszkaniu pochodzi z sieci ciepłowniczej, grzejników elektrycznych, pompy ciepła czy dwu-obiegowego pieca gazowego. Czyli z urządzeń, które albo niczego nie spalają, albo nie potrzebują do spalania powietrza pobranego z wnętrza budynku. I w przypadków których nie ma możliwości, żeby spaliny przedostały się do pomieszczeń mieszkalnych.

Gorzej jednak, jeśli ogrzewamy dom za pomocą pieca lub kotła na węgiel, drewno czy olej, starego kotła gazowego albo kominka. Dlaczego?

Prawa chemii są nieubłagane

Wśród produktów spalania biomasy, gazu ziemnego, węgla i paliw produkowanych z ropy naftowej zwykle znajdziemy też mniejszą lub większą ilość silnie toksycznego tlenku węgla (CO), czyli czadu. Powstaje on w wyniku nieidealnego, niepełnego spalania każdej substancji zawierających pierwiastkowy węgiel (C).

Im gorsza wentylacja, tym większe ryzyko, że w powietrzu którym oddychamy będzie znajdowała się niebezpieczna dla naszego zdrowia ilość tego gazu. Więcej go będzie powstawać lub wolniej będzie usuwany na zewnątrz.

Kominiarze przestrzegają

Jak mówił w wywiadzie ze Smoglabem mistrz kominiarski Tadeusz Kominek:

„ (…) ludzie oszczędzając, zamykają wszystko. Okna, nawiewniki w ramach okiennych, kratki wentylacyjne. To stanowi istotny problem – może być więcej zatruć. Piecyki gazowe też potrzebują tlenu. Wentylacja potrzebuje tlenu, każdy kocioł go potrzebuje. Staramy się tłumaczyć, że powietrze do spalania jest niezbędne, żeby ludzie się nie truli. W Rybniku było to już w miarę opanowane. Teraz widzę, przychodząc na kontrolę, że wszystko jest pozamykane. Nawiewy zewnętrzne pozatykane jakimiś szmatami czy nawet zapiankowane, bo takie sytuacje były. To stanowi zagrożenie.”

Ostrzegają też strażacy

Warto również zacytować strażaków:

„Tlenek węgla, potocznie zwany czadem, jest gazem silnie trującym, bezbarwnym i bezwonnym (powoduje to problemy z jego wykryciem). Powstaje wówczas, gdy coś się spala (pali), a w otoczeniu, gdzie przebiega ten proces jest za mało powietrza (tlenu). Potencjalne źródła czadu w pomieszczeniach mieszkalnych to: kominki, gazowe podgrzewacze wody, piece węglowe, gazowe lub olejowe i kuchnie gazowe. Zagrożeniem jest nie tylko brak dopływu powietrza, ale też nieprawidłowy odpływ spalin. W związku z tym groźne są zapchane lub nieszczelne przewody kominowe oraz uszkodzone połączenia między kominami i piecami.”

Dlaczego tlenek węgla nam szkodzi?

Czad powoduje niedotlenienie organizmu. Łączy się bowiem z hemoglobiną – białkiem które służy do transportu tlenu – dużo łatwiej niż sam tlen. A zablokowana w ten sposób hemoglobina nie może już dostarczać tlenu do komórek.

Portal Medycyna Praktyczna:

„Tlenek węgla wiąże się z hemoglobiną 250 razy łatwiej niż tlen. W warunkach prawidłowych hemoglobina przyłącza tlen, który organizm pobiera podczas oddychania i z płuc przenosi go to tkanek. Tlenek węgla uniemożliwia ten proces (…). Wskutek wiązania się tlenku węgla z hemoglobiną powstaje karboksyhemoglobina (HbCO), która jest niezdolna do przenoszenia tlenu, co prowadzi do niedotlenienia tkanek (hipoksji) (…). Dawka śmiertelna zależy od stężenia czadu (CO) w powietrzu wdychanym, czasu narażenia i aktywności oddechowej (pobieranie trucizny). Zagrożenie dla życia stanowi stężenie 1000 ppm (0,1%), stężenie 1500 ppm (0,15%) szybko powoduje zgon.”

Kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych rocznie

Część zaczadzeń następuje w wyniku pożarów, ale bynajmniej nie wszystkie. W każdym z 5 sezonów grzewczych (od 2012-2013 do 2016-2017) mieliśmy w Polsce po kilkadziesiąt śmiertelnych zatruć czadem ulatniającym się z urządzeń grzewczych. Liczba zatruć niekończących się zgonem była wielokrotnie wyższa.

Według Państwowej Straży Pożarnej, tylko od początku października 2021 do początku stycznia 2022 w wyniku zatrucia czadem śmierć poniosły 23 osoby.

Skutki zatrucia czadem

Nawet jeśli unikniemy najgorszego scenariusza i przeżyjemy, zatrucie tlenkiem węgla może trwale zniszczyć nasze zdrowie. Bodaj najgorsze są skutki zatrucia czadem dla mózgu.

Za cytowanym już wyżej artykułem z portalu Medycyna Praktyczna:

„Powikłaniem zaczadzenia może być opóźnione uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego, które (OUN) występuje u mniej niż połowy osób, które uległy zatruciu czadem. Do objawów należą zaburzenia funkcji poznawczych (np. problemy z zapamiętywaniem, kojarzeniem, koncentracją), zmiany osobowości, zaburzenia sprawności ruchowej i inne objawy neurologiczne. Pojawiają się one po upływie 3–240 dni (zazwyczaj około 20 dni) od zatrucia. Ich wystąpienie może mieć niewielki związek ze stężeniem HbCO, choć zazwyczaj dotyczy chorych z utratą przytomności w przebiegu zatrucia.”

Nawet jeśli unikniemy ciężkiego zatrucia, to i tak czad może nam bardzo zaszkodzić

Niebezpieczne jest nie tylko zatrucie ostre, czyli efekt relatywnie krótkiego narażenia na wysokie stężenia CO. Zaszkodzić może nam też regularne podtruwanie czadem: długotrwałe narażenie na nawet stosunkowo niskie ilości tlenku węgla.

Z literatury naukowej możemy dowiedzieć się, że objawy przewlekłego zatrucia tlenkiem węgla obejmują chroniczne zmęczenie, problemy z pamięcią, trudności w pracy, zaburzenia snu, zawroty głowy, zaburzenia neurologiczne, parestezje, nawracające infekcje, bóle brzucha i biegunki.

Mieszkańcy bloków też nie są bezpieczni

Zagrożenie czadem dotyczy nie tylko osób mieszkających w ogrzewanych węglem czy drewnem domach jednorodzinnych lub w kamienicach z piecami kaflowymi. Wiele osób mieszkających w bloku wciąż ma w łazience gazowy piecyk do ogrzewania wody (bardziej fachowo i oficjalnie nazywany – tak jak w cytowanych wyżej materiałach informacyjnych Straży Pożarnej – „gazowym podgrzewaczem wody”). Tego typu urządzenia – nie dość sprawne albo niewłaściwie użytkowane – zabiły lub trwale zniszczyły zdrowie niejednego swojego użytkownika.

Nie tylko piece i piecyki – groźny może być nawet gazowy piekarnik

Okazuje się że istotnym źródłem tlenku węgla może być nawet gazowy piekarnik kuchenki, choć zazwyczaj są one dużo bezpieczniejsze niż wadliwie działający piecyk gazowy, i ich używanie nie powinno nam zaszkodzić. Oczywiście o ile zapewnimy odpowiednią wentylację kuchni.

No chyba że ktoś wpadnie na fatalny pomysł, jakim jest dogrzewanie mieszkania za pomocą palników kuchenki lub piekarnika gazowego. Tego robić nie wolno, i na szczęście ostrzegają przed tym na przykład niektóre samorządy:

„Nie ogrzewaj pomieszczeń kuchnią gazową, długotrwałe palenie się gazu powoduje znaczny ubytek tlenu w powietrzu, nadmierna zawartość produktów spalania gazu jest niekorzystna dla ludzi, dodatkowo powstaje niewyczuwalny tlenek węgla (CO). W przypadku zatkanych przewodów wentylacyjnych może dojść nawet do zatruć śmiertelnych”

A jeśli chodzi o palniki kuchenki gazowej, to zwykle problemem raczej nie będzie czad – o ile oczywiście zapewnimy odpowiednią wentylację i nie zostawimy ich włączonych na całą noc. Kuchenki gazowe mogą być natomiast źródłem dwutlenku azotu (NO2)– mniej groźnej niż CO, ale wciąż szkodliwej dla naszego zdrowia substancji.

Zagrożenie, o którym wiemy zbyt mało

Okazuje się, że choć tlenek węgla jest tak niebezpieczny, nasza wiedza o nim jest bardzo słaba:

  • 41 proc. Polaków twierdzi, że potrafi rozpoznać czad,
  • co czwarty Polak myśli, że czad można poznać po zapachu lub po dymie,
  • tylko co piąty Polak wie, że czad można wykryć za pomocą specjalnych czujników,
  • tylko 6 proc. wie, że trzeba mieć sprawne instalacje elektryczne, grzewcze i gazowe.

(Cytuję tu informacje Straży Pożarnej, która z kolei opiera się na wynikach badań zleconych przez MSWiA)

Aż dziw, że w takiej sytuacji zaczadzeń nie ma jeszcze więcej.

Uwaga na pożary

Niewłaściwa eksploatacja urządzeń i instalacji grzewczych to nie tylko przyczyna wielu zaczadzeń spalinami. Według statystyk Państwowej Straży Pożarnej to także przyczyna ponad połowy pożarów w budynkach. A pożary też przecież często wiążą się z zatruciami tlenkiem węgla. Co gorsza, okazuje się też że jedynie nieliczni dostrzegają konieczność regularnego czyszczenia i sprawdzania szczelność komina czy umawiania się na kontrole kominiarskie.

A jak już wspominamy o pożarach, to pamiętajmy że dużym i realnym zagrożeniem jest zapalenie się sadzy w kominie.

Słuchajmy kominiarzy i strażaków

Warto jeszcze raz powtórzyć, co mówią kominiarze: nie wolno ograniczać dopływu powietrza do pomieszczeń, w których znajdują się urządzenia grzewcze.

Jak z kolei przypominają strażacy:

„Przed zatruciem może nas ochronić między innymi regularny przegląd kominiarski, niezakrywanie kratek wentylacyjnych oraz specjalne czujniki”.

Chodzi tu o czujnik dymu i czujnik czadu. Takie urządzenia ma w domu niestety mniej niż jeden na pięciu Polaków. Jeśli jeszcze nie mamy, to warto je kupić (szczególnie wykrywacz tlenku węgla), bo mogą nam i naszym bliskim uratować zdrowie i życie. Można je znaleźć choćby w marketach budowlanych.

Autor

Jakub Jędrak

Fizyk, publicysta, działacz społeczny.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partnerzy portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Bartosz Kwiatkowski

Dyrektor Frank Bold, absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprezes Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu, ekspert prawny polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych.

Patrycja Satora

Menedżerka organizacji pozarządowych z ponad 15 letnim stażem – doświadczona koordynatorka projektów, specjalistka ds. kontaktów z kluczowymi klientami, menadżerka ds. rozwoju oraz PR i Public Affairs.

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.