Europejskie miasta chcą, by ich mieszkańcy częściej korzystali z roweru i przemieszczali się pieszo. Inaczej ulice największych metropolii mogą stanąć w ogromnych korkach. Powód? Spadek zaufania do komunikacji miejskiej w czasie zagrożenia pandemią. Przesiadkę na rower w wytycznych dotyczących poruszania się zaleca Światowa Organizacja Zdrowia, a ułatwienia dla cyklistów planuje między innymi Bruksela i Paryż.
„Większość miast znajduje się obecnie na etapie, na którym Holandia była w latach 70., kiedy zerwała z panującym przez dekady myśleniem skoncentrowanym na samochodach” – powiedział portalowi „Politico” Marco te Brömmelstroet, wykładający miejskie planowanie na Uniwersytecie Amsterdamskim. Jednocześnie wyraził nadzieję, że w najbliższych miesiącach europejskie metropolie nieco nadrobią dystans do miast Niderlandów.
Jest na to szansa. Po pandemii wiele osób może obawiać się tłoku komunikacji miejskiej. Przyznają to urzędnicy, którzy ratunku przed gigantycznymi korkami szukają właśnie w jednośladach.
– Jeśli nie przesadzimy sporej liczby osób na rower i nie przekonamy ich do poruszania się pieszo, to nie ma innej alternatywy. Nie wymyśliliśmy na razie teleportacji. Jeśli wszyscy wsiądą do samochodów, to znów staniemy w korkach – mówił SmogLabowi Łukasz Franek z krakowskiego Zarządu Transportu Publicznego.
Kraków pod koniec kwietnia przedstawił swoją „Tarczę dla mobilności” zapowiadając, że piesi i rowerzyści będą mieli priorytet w poruszaniu się po mieście. Ci ostatni dostali od krakowskiego magistratu 7 kilometrów tymczasowych tras rowerowych na pasach do tej pory wykorzystywanych przez samochody. W planie jest też poszerzenie niektórych chodników.
Kraków w ten sposób nadąża za europejskim trendem. W tym samym czasie nad podobnymi rozwiązaniami zastanawiają się władze o wiele większych ośrodków. Jednym z nich jest Mediolan, od lat należący do czołówki najbardziej zanieczyszczonych włoskich miast. Stolica Lombardii podczas koronawirusowej kwarantanny notuje znaczne spadki stężeń szkodliwych substancji w powietrzu. Chodzi przede wszystkim o dwutlenek azotu (NO2) emitowany wraz z samochodowymi spalinami. Władze miasta chciałyby utrzymać ten stan, dlatego opracowały plan nazwany „Strade Aperte” („Otwarte Ulice”). Zakłada on poszerzenie chodników i wyznaczenie nowych dróg rowerowych na 35 kilometrach pasów jezdni przeznaczonych do tej pory jedynie dla samochodów.
Czytaj też: Mniej smogu, ale mniej wymogów. Czy koronawirus osłabi standardy ekologiczne w Chinach?
Na to samo rozwiązanie decyduje się również Berlin, gdzie nowe rowerowe pasy pojawiły się w dzielnicy Kreuzberg. Mer Paryża Anne Hidalgo zapowiada z kolei utworzenie nowych tras rowerowych wzdłuż najpopularniejszych linii metra. Władze zdecydowały też o zamknięciu zazwyczaj zatłoczonej ulicy Rue de Rivoli dla ruchu samochodowego. Arteria, przy której znajduje się słynny Luwr, została oddana pieszym i rowerzystom. Francuski rząd dopłaci poza tym do napraw jednośladów i… treningów dla osób, które od dawna nie wsiadały na rower.
Podobne pomysły pojawiły się też w Brukseli. Unijna stolica już wcześniej miała w planie ograniczyć dopuszczalną prędkość do 30 km/h na wielu ulicach. Dziś dodaje do tego między innymi poszerzanie chodników, by przechodnie znajdowali się na nich w jak największej odległości od siebie. Bruksela zamknie też swoje centrum dla większości samochodów. Wjadą tam jedynie te najmniej zanieczyszczające powietrze. Ma to zwiększyć bezpieczeństwo pieszych.
Czytaj także: Nowy Jork zamknie 160 km ulic. Staną się chodnikami i ścieżkami dla rowerów
Wybieranie jednośladu i przemieszczanie się pieszo w czasie pandemii zaleca Światowa Organizacja Zdrowia. „Jeśli tylko to możliwe, rozważ jazdę na rowerze lub chodzenie. Zapewnia to dystans fizyczny, pomagając jednocześnie spełnić minimalne wymagania dotyczące codziennej aktywności fizycznej, co może być trudniejsze w czasie zdalnej pracy oraz ograniczonego dostępu do sportu i innych zajęć rekreacyjnych.” – piszą eksperci WHO.
Zdjęcie: Oleksandr Dundyk / Shutterstock