Na kanale „Historia jakiej nie znacie” znajdziemy film, w którym Stanisław Lem opowiada o wpływie różnych zanieczyszczeń na klimat. Materiał pochodzi z października 1970 r.
Jak możemy przeczytać w opisie filmu, pisarz został poproszony przez regionalną Telewizję Kraków o wygłoszenie cyklu wykładów futurologicznych. Komentował w nich wyzwania przed jakimi – jego zdaniem – stanie ludzkość. Materiał ten został później wyemitowany pod tytułem “Felieton z przyszłości”. Tu mamy tylko jego mały fragment.
Globalne zaciemnienie, globalne ocieplenie
W tym krótkim nagraniu Stanisław Lem stwierdza między innymi:
„Otóż, jak wiadomo, ilość kominów fabrycznych na Ziemi, i innych, z których wydobywają się olbrzymie ilości wydalin przemysłowych, rośnie nieustannie. I tak jak z tego papierosa, którego ja w tej chwili zapaliłem, wydobywa się zarówno dym, jak i dwutlenek węgla, tak samo te między innymi dwa składniki wydobywają się ze wszystkich kominów fabrycznych na Ziemi”.
„[…] działanie tych rozmaitych składników pod względem klimatycznym jest niejako przeciwstawne. Ponieważ zanieczyszczenia dymowe i pyłowe powodują zmniejszenie przenikliwości atmosfery dla promieni słonecznych i wzrost ilości zachmurzenia, wskutek tego pojawia się tendencja do ochłodzenia klimatu w skali ogólnoziemskiej.”
Lem mówi tu o zjawisku globalnego zaciemnienia (ang. global dimming). Czyli o zmniejszeniu ilości promieniowania słonecznego dochodzącego do powierzchni Ziemi, spowodowanym obecnością w atmosferze różnych aerozoli.
To, co Stanisław Lem określa jako „zanieczyszczenia dymowe i pyłowe” fizycy atmosfery nazywają aerozolami. Specjaliści od jakości powietrza (smogu) i emisji przemysłowych mówią zaś raczej właśnie o „zanieczyszczeniach pyłowych” lub „pyle zawieszonym”.
Dalej Lem mówi tak:
„Natomiast równocześnie wydobywający się z tychże kominów dwutlenek węgla ma efekt odwrotny, ponieważ tworzy tak zwany zjawisko cieplarniane. Polega to na tym że taki dwutlenek węgla w atmosferze zachowuje się trochę jak szyba w cieplarni – utrudnia ucieczkę ciepła.”
Pisarz science-fiction doskonale zorientowany w otaczającym go świecie
Z tych wypowiedzi jasno widać, jak bardzo Lem był na bieżąco z odkryciami i ustaleniami nauki w dziedzinie badań nad klimatem. Podobnie zresztą jak i w wielu, wielu innych dziedzinach. Co zapewne nie dziwi nikogo, kto zna choćby część jego twórczości.
Proszę zwrócić uwagę, że pisarz mówi nie tylko o oddziaływaniu promieniowania z cząstkami aerozolu, czyli o bezpośrednim wpływie aerozoli na ziemski system klimatyczny. Wspomina też o znacznie bardziej złożonym i trudniejszym do zrozumienia pośrednim oddziaływaniu aerozoli: ich wpływie na powstawanie i własności chmur.
Jedne aerozole chłodzą, inne grzeją
Jeśli chodzi o wpływ bezpośredni, to szczególnie skutecznie chłodzą Ziemię aerozole siarczanowe, powstające z dwutlenku siarki (SO2). Działają one jak malutkie lusterka, odbijając padające na Ziemię promieniowanie słoneczne z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Dwutlenek siarki bierze się zaś w atmosferze głównie ze spalania zasiarczonych paliw, przede wszystkim węgla.
Z kolei sadza, powstająca w wyniku niepełnego spalania paliw kopalnych i biomasy, pochłania promieniowanie słoneczne (dlatego wydaje nam się czarna) i ogrzewa naszą planetę. Jeśli osiada na lodzie lub śniegu, przyspiesza ich topnienie.
Ale całkowity, wypadkowy wpływ aerozoli na klimat (i ten bezpośredni, i pośredni) jest chłodzący. Tak jest dziś i tak było pół wieku temu.
(Osoby, które ten temat interesuje, odsyłam do monografii „Pyły drobne w atmosferze. Kompendium wiedzy o zanieczyszczeniu powietrza pyłem zawieszonym w Polsce”.)
Czego Lem wiedzieć nie mógł?
Oddajmy znów głos Stanisławowi Lemowi:
„I teraz my proszę państwa nie potrafimy dokładnie ustalić w skali całego globu czy w skutek tego że zadymienie i ilość dwutlenku węgla wzrasta, klimat ma tendencję do ochładzania się czy ma tendencję do ogrzewania się, ocieplania. Jest to niewątpliwie sytuacja dosyć trudna, ponieważ skądinąd wiadomo, że w ostatnich 10-leciach zachodzą pewne, jakkolwiek niewyraźne zmiany klimatu.”
W czasie, gdym Lem udzielał tego wywiadu faktycznie nie było jeszcze pewne, który z tych dwóch czynników przeważy.
Po pierwsze, problem globalnego ocieplenia był wtedy znacznie mniej poważny niż obecnie. W roku 1970 stężenie tła dwutlenku węgla wynosiło ok. 320 ppm – raptem o 40 ppm więcej niż przed epoką przemysłową – zanim zaczęliśmy emitować dwutlenek węgla ze spalania paliw kopalnych. Dla porównania, dziś mamy już około 420 ppm.
Po drugie, globalne ocieplenie było jeszcze w bardzo dużej mierze kontrowane i maskowane przez chłodzący wpływ aerozoli.
(Fakt ten wykorzystywany był przez negacjonistów klimatycznych, patrz artykuł „Mit: To nie CO2, bo w połowie XX w. mimo zanieczyszczeń nastąpiło ochłodzenie”.)
A mimo to Lem doskonale zdaje sobie sprawę, że „zachodzą pewne, jakkolwiek niewyraźne zmiany klimatu”.
Ocieplenie przeważa nad ochłodzeniem
Jednak od mniej więcej połowy lat 70, najpierw Stany Zjednoczone, a wkrótce potem państwa Zachodniej Europy zaczęły szybko zmniejszać emisję dwutlenku siarki i zanieczyszczeń pyłowych. Dobrym przykładem jest tu choćby Wielka Brytania. Jednocześnie każdego roku rósł ocieplający wpływ gazów cieplarnianych
Już wtedy stało się jasne, że dominować będzie jednak globalne ocieplenie. Nawiasem mówiąc, dziś dla wielu osób może być zaskoczeniem, jak wiele wiedziano o zmianie klimatu już kilka dekad temu. Choćby w roku 1985, kiedy Carl Sagan składał swoje oświadczenie przed Kongresem USA.
Od globalnego zaciemnienia do globalnego pojaśnienia
W kolejnych latach i dekadach redukcja emisji pyłów i SO2 miała też miejsce w innych częściach Świata. Na przykład w byłym bloku komunistycznym – w państwach powstałych na gruzach ZSRR i w byłych krajach satelickich, takich jak Polska.
Po upadku komunizmu, w pierwszych latach III RP, w naszym kraju bardzo znacznie zmniejszono emisję dwutlenku siarki – częściowo dzięki upadkowi ciężkiego przemysłu, częściowo dzięki odsiarczaniu spalin w elektrowniach węglowych. Zmniejszyła się też ilość pyłów emitowanych przez przemysł. Niestety, z redukcją emisji innych zanieczyszczeń nie było już tak dobrze, a zakłady przemysłowe wciąż zatruwają w Polsce życie tysiącom osób.
Jeszcze w roku 1991 miała miejsce szczególnie silna erupcja wulkaniczna (wybuch Pinatubo na Filipinach) która wyrzuciła do atmosfery ogromne ilości pyłu i dwutlenku siarki. Co przejściowo spowodowało lekkie ochłodzenie klimatu. Jednak było to tylko chwilowe zaburzenie w stałym trendzie.
W latach 90-tych antropogeniczna emisja aerozoli zmniejszyła się na tyle, że zaczęto obserwować wzrost ilości promieniowania docierającego do powierzchni Ziemi. Przynajmniej w tych rejonach Świata, gdzie emisje pyłów i dwutlenku siarki spadły najbardziej – na przykład w Europie. Zjawisko to nazwano „globalnym pojaśnieniem”.
Oczyszczając powietrze, przyspieszyliśmy globalne ocieplenie
W znacznie bliższych nam czasach swoją emisję dwutlenku siarki bardzo zmniejszyły Chiny. Między 2006 a 2021 nastąpił tam prawie dziesięciokrotny spadek emisji tej substancji. Szczególnie duże „tąpnięcie” w emisjach SO2 miało miejsce w połowie ubiegłej dekady, w latach 2014-2016.
Z tego powodu … zmiana klimatu będzie postępować jeszcze szybciej, niż sądzono wcześniej, gdy nie brano pod uwagę tak gwałtownej redukcji emisji SO2. Bo dekadę temu modele klimatu w większości przewidywały wzrost, a nie spadek emisji dwutlenku siarki.
To, że w powietrzu jest coraz mniej SO2 jest oczywiście bardzo korzystne dla ludzkiego zdrowia, ekosystemów, zabytków. Dwutlenek siarki powoduje przecież tzw. kwaśne deszcze, niszczące lasy, zakwaszające jeziora i rozpuszczające wapienne i marmurowe rzeźby. Ale mamy tu sytuację typu „coś za coś” – zmniejszenie emisji SO2 przyspieszyło zmianę klimatu, bo przez to mniej jest w atmosferze chłodzących Ziemię aerozoli siarczanowych!
Dziś ogrzewający wpływ gazów cieplarnianych nadal jest częściowo kompensowany i maskowany przez chłodzący wpływ aerozoli, jednak już nie stopniu takim, jak miało to miejsce wcześniej.
Nasz świat bardzo różni się od tego z początku lat 70-tych. Obecnie problemem numer jeden, największym zagrożeniem i wyzwaniem, jakie stoi przed ludzkością jest globalne ocieplenie (*). Niestety, ten ponury fakt najwyraźniej wciąż nie dotarł do wielu ludzi, w tym do wielu polityków i publicystów.
I niestety, od siedemnastu lat nie ma już z nami Stanisława Lema.
(*) Ktoś mógłby argumentować, że obecnie największym zagrożeniem – zwłaszcza w naszej części świata – jest Rosja. Oczywiście, nie wolno bagatelizować zagrożeń płynącego ze strony tego terrorystycznego państwa. Obawiam się jednak, że będzie nam znacznie trudniej poradzić sobie ze zmianą klimatu niż z putinowską Rosją. I że mamy znacznie, znacznie większe szanse dożyć zwycięstwa Ukrainy (oby jak najszybszego i jak największego), a nawet rozpadu Federacji Rosyjskiej (co daj Boże), niż chwili, gdy przestaniemy emitować gazy cieplarniane. O przywróceniu atmosfery do stanu sprzed rewolucji przemysłowej nawet nie wspominając.