Mobilizacja szkolnego strajku w Polsce. „Najpierw natura, potem matura”

Podziel się:
Młodzieżowy Strajk Klimatyczny

Uczniowie na całym świecie opuszczają lekcje i wychodzą na ulice w walce o klimat. W szkolnym strajku zapoczątkowanym przez Gretę Thunberg udział bierze też polska młodzież. – Jak oglądałem filmy z Belgii z tłumem na kilkaset metrów, miałem dreszcze. O czymś takim marzę tu u nas – mówi Tytus Kiszka, jeden z ludzi, którzy organizują Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Kasia Osuch, także organizatorka, dodaje: – Pokażemy ministerstwu energii, że cały czas tu jesteśmy.

Karolina Gawlik: Pisałam o organizatorach szkolnych marszów w Belgii, Wielkiej Brytanii, was poznaję dopiero teraz. Zacznijmy więc od początku.

Tytus Kiszka: Zaczęliśmy działać w grudniu, kiedy Greta Thunberg nawoływała do strajku. Uczniowie z trzech warszawskich liceów: Wielokulturowego Liceum Humanistycznego, LXIV Liceum im. Witkiewicza i gimnazjum Startowa zorganizowały pierwsze działania wokół nauki o klimacie i świadomości wokół niej. WLH założyło profil na Facebooku, udało nam się wszystkim porozumieć. Po próbnym tygodniu wspólnego działania zorganizowaliśmy spotkanie z aktywistami Obozu dla Klimatu, a później strajk. Teraz widzimy aktywność uczniów z kilkunastu szkół.

Co z innymi miastami?

Kasia Osuch: Ludzie z innych miast piszą do nas na Facebooku, że chcą zorganizować strajk u siebie w mieście, wtedy my dzielimy się własnymi doświadczeniami, zasobami, kontaktami. Mamy kanał komunikacji, na którym omawiamy sprawy organizacyjne, wspieramy się.

Czemu apel Grety do was przemówił?

T: Ta transformacja zaczęła się u mnie z pół roku temu. Zdałem sobie sprawę, jak dużo rzeczy marnuję i jakie to jest głupie. Potem obejrzałem dokument o zanieczyszczeniu plastikiem na świecie, czytałem coraz więcej o środowisku. Mama działa w Izabelińskim Alarmie Smogowym, więc podsyłała mi różne artykuły. Pewnego razu trafiłem na artykuł, który mówił o tym, że tak naprawdę zostało nam 12 lat na ocalenie świata, jaki znamy. Wtedy zainteresowałem się klimatem jako całością, pojechałem na Marsz dla Klimatu w Katowicach organizowany podczas COP. Chwilę później zawiązał się nasz strajk.

K: U mnie to się działo od drugiej strony. Od początku gimnazjum jestem aktywna w różnych inicjatywach, więc gdy wychodził ten strajk, odezwali się do mnie znajomi, czy jestem im w stanie jakoś pomóc swoją osobą. Chociaż kwestie środowiska zawsze w mniejszej skali gdzieś tam się przewijały w moim życiu. Zdawałam sobie sprawę, że wiedza, którą mam, różni się od tego, co mówią politycy. Nie działałam bezpośrednio w ekologii, ale miałam świadomość, że to się zupełnie nie spina. Dlatego jak się dowiedziałam, że moi znajomi zaczynają działać, dołączyłam, bo wiedziałam, że to niesamowicie potrzebne.

O co chodziło w pierwszym, styczniowym strajku?

K: Składaliśmy uwagi do dokumentu „Polityka energetyczna Polski do 2040 roku”. Dotyczy on właściwie całego naszego dorosłego życia.

T: A ten plan miał być wiążący i wdrażany w najbliższych latach. To był ostatni dzień składania tych uwag, a skoro ten dokument będzie miał na nas tak duży wpływ, to nie może on zostać zrealizowany bez naszego udziału. Zebraliśmy ponad 900 podpisów pod dziewięcioma szerokimi uwagami, które naukowo i merytorycznie pomógł nam sformułować Obóz dla Klimatu. Dotyczyły one różnych kwestii, m.in. pominiętego już poniesionego kosztu na infrastrukturę węglową. Jeśli mamy plan budowy Ostrołęki C, to w prognozie, która porównuje jej koszty z budową farm wiatrowych, nie ma uwzględnionych kosztów wykonania projektu, ekspertyz, konsultacji.

Jaka była reakcja ministerstwa?

K: Złożyliśmy uwagi w biurze podawczym, podaliśmy maila, gdzie miało przyjść potwierdzenie i odpowiedź. Do tej pory jej nie dostaliśmy, a to było prawie dwa miesiące temu. W trakcie samego protestu wyszli do nas urzędnicy, ale poczuliśmy się potraktowani dość protekcjonalnie, bo zamiast porozmawiać, chcieli nam rozdać kalendarze ministerstwa. Z kolei gdy składaliśmy uwagi słyszeliśmy, że tylko jedna osoba powinna je złożyć, a nie 900, żeby usprawnić proces.

Kolejny duży krok to?

K: Strajk szkolny 15 marca. Nie pójdziemy w tym dniu na lekcje. Na razie swój udział zadeklarowali uczniowie w ośmiu 12 polskich miastach, ale ciągle ich przybywa.

T: Na całym świecie od kilku tygodni są organizowane strajki klimatyczne, pełna mobilizacja jest właśnie 15 marca. W Australii działania przybrały niespotykane rozmiary, powstają uliczne graffiti informujące o strajku. Codziennie czytaliśmy o tej dacie, więc stwierdziliśmy, że Polska nie może być martwym punktem na strajkowej mapie Europy.

Dlaczego strajk w trakcie lekcji?

K: Nasza przyszłość nie zależy tylko od tego, jacy przykładni będziemy w szkole i ile się w niej dowiemy, ale przede wszystkim od tego, jak będzie wyglądał nasz świat za 40 lat. To jest teraz najważniejsze kwestia, a wyjściem na ulice ze szkoły bardziej pokażemy naszą siłę i udowodnimy politykom, jak bardzo nam zależy.

T: Opuszczaniem lekcji pokazujemy, że to dla nas sprawa nadrzędna, ważniejsza od tego, czy zdamy jakiś test. Pokazujemy, że dla tej sprawy jesteśmy w stanie poświęcić nasz czas na przygotowanie do matury, bo oboje z Kasią jesteśmy w ostatniej klasie. Mamy nawet takie hasło: Najpierw natura, potem matura.

W szkole uczyliście się o zmianach klimatu?

K: Ja tego nie doświadczyłam, a jestem na profilu z rozszerzoną geografią. Owszem, była jedna lekcja o dziurze ozonowej. Ale najbardziej absurdalne jest to, że w programie nauczania geografii wszystkie podręczniki są nastawione na gospodarkę Polski. I to jest kryterium ważenia wszystkich kwestii. Ostatnio miałam zajęcia z energetyki i znów jedynym czynnikiem w zadaniach była gospodarka Polski. Zupełnie nie tak powinniśmy do tego podchodzić.

T: Ja w szkole słyszałem jedynie, że zmiany klimatu są i kiedyś ludzkość będzie miała z nimi problem, ale tak naprawdę to tyle. Do zeszłego roku nie miałem jednak świadomości, że to będzie coś, z czym będę musiał się zmierzyć jako 18-letni, a nie 70-letni człowiek. Chodzę do szkoły, ale nie wiedziałam, że w tej dekadzie będą się ważyć losy naszego świata. Rzeczywiście, pojawiał się temat dziury ozonowej, która na szczęście się zmniejsza, czyli podejście na zasadzie “mieliśmy duży problem, ale już go nie ma”. Program kompletnie pomija zmiany klimatu.

Dlaczego zryw młodzieży w Polsce ma mniejszą skalę niż w innych częściach świata?

K: Zaczęliśmy później, więc mam nadzieję, że się rozkręcimy. Dopiero 15 marca będzie naszą pierwszą samodzielną ogólnopolską akcją, więc mamy jeszcze szansę. Odnoszę wrażenie, że mamy jednak w Polsce dużo mniejszą kulturę angażowania się w ruchy oddolne, więc tego też musimy się nauczyć jako społeczeństwo.

T: Pamiętajmy, że w Belgii na pierwszym marszu było trzy a nie 35 tysięcy uczniów. Ale owszem, u nas jest trochę inaczej. Nie wiem, czy to kwestia właśnie edukacji, czy ogólnego braku zainteresowania tematami ogólnoświatowymi. Za bardzo ograniczamy się do myślenia w granicach Polski, nie zwracając uwagi na zagadnienia odległe, nienamacalne, jak zmiany klimatu.

Jakie są reakcje dorosłych?

T: Słyszałem o nauczycielach, którzy nie tylko wykazują pełne zrozumienie wobec uczniów, ale też sami wybierają się na protest. Wielu zgodziło się, żeby 15 marca nie robić próbnych matur lub ważnych testów. Inna sprawa, że jak rozmawiam z dorosłymi, to wielu nie jest świadomych tego, co się dzieje. Widać, że słyszeli o zmianach klimatu i o tym, że surowce się skończą, ale nie zdają sobie sprawy, co naprawdę nas czeka i co ich pokolenie nam zgotowało. Trzeba bardzo mozolnie tłumaczyć podstawy także dorosłym, a tego nie da się zrobić w ciągu jednej rozmowy. To zagadnienia mało realne, trudne, więc myślę, że z tego też wynika wyparcie tych kwestii przez dorosłych i traktowanie ich w niepoważny sposób.

K: Nie jest to negatywna reakcja, bardziej zaciekawienie, ale niespecjalnie połączone ze wsparciem, prędzej z niezrozumieniem. I tak jak mówi Tytus, dorośli często nie wiedzą, o co chodzi w problemie.

Może też dlatego, że polskie media nie mówią za bardzo o szkolnych strajkach.

T: W zeszłe wakacje Polskę dotknęły naprawdę duże susze, były problemy z dostawami wody, zdrowiem ludzi, rolnictwem. Słyszało się o tym w telewizji, ale jednocześnie nie wspominało o zmianie klimatu. Mówimy o objawach, a nie mówimy o przyczynach. Nie wiążę się takich zjawisk ze stanowiskiem nauki. Po powrocie do domu z marszu podczas COP, odpaliłem Wiadomości, żeby zobaczyć siebie w telewizji. Nie powiedzieli o tym marszu nic. Było tam ponad trzy tysiące osób, czyli naprawdę sporo, jak na tematykę ochrony środowiska. Bardzo mnie to zabolało. Uświadomiłem sobie, że zmiany klimatu nie są traktowane poważnie. Media powinny mówić o zmianach klimatu i szkolnych strajkach nie co miesiąc, nie co tydzień, ale co drugi dzień. To kryzys na miarę wojny światowej, tylko nie jest krwawy i nie dzieje się na ulicach.

K: Głośno w mediach zrobi się wtedy, kiedy skutki będą odczuwalne dla każdego, a wtedy już będzie za późno.

A rówieśnicy, którzy są poza strajkiem, co mówią?

T: Ja często spotykam się z określeniem “eko-terroryści”, “eko-świry”. Wielu się wydaje, że to jakaś abstrakcja, czyli ten sam problem, co u dorosłych. Długo zajmuje przekonanie ich, że to nie jest jakaś fanaberia. Ale się da.

K: Jak już zaczynamy rozmawiać, to bardzo często się wkręcają. Zaczyna się od pytań, a nie od świadomości działania, ale u mnie też się tak zaczęło. Kwestie ekologii w Polsce są też bardzo upolitycznione, jako problem lewicowych aktywistów. Jeśli działasz w tym zakresie, możesz być szufladkowany.

Co się będzie działo w Polsce za tydzień?

T: Robimy marsz głównymi ulicami Warszawy. Jak oglądałem filmy z Belgii z tłumem na kilkaset metrów, miałem dreszcze. O czymś takim marzę tu u nas. Będziemy informować o szczegółach. Zgłosiliśmy już zgromadzenie i czekamy na odpowiedź. Później planujemy pójść znów z pikietą pod ministerstwo energii z pikietą.

K: Upomnimy się o to, czego nie dostaliśmy. Pokażemy, że cały czas tu jesteśmy.

T: I nie zgadzamy się na lekceważenie naszego pokolenia, nie zgadzamy się na zepchnięcie na margines i podejmowanie decyzji bez naszego udziału.

K: Zachęcamy do tworzenia wydarzeń w swoich miastach, bez względu na jego wielkość. Piszcie na nasz fanpage, my też się uczymy, ale dzielimy się tym niewielkim doświadczeniem. Nawet jeśli wyjdzie na ulice 10 osób, to też jest ważne. Organizujcie się nawet ze swoimi znajomymi. Jak się do nas zgłosicie, włączamy was w ogólnopolską strukturę. Możemy też udostępniać materiały edukacyjne, którymi możecie aktywizować swoją szkołę.

Jaka jest największa siła szkolnego strajku?

T: Jest różnica w odbiorze, kiedy widzimy protestujących dorosłych i protestujących 13-latków. Ten strajk jest znacznie bardziej przejmujący.

K: Taka, że osoby, które są przyszłością tych krajów, będą je budować, już teraz są w stanie się zaangażować i pokazywać, jak bardzo im na czymś zależy.

Podziel się: