Polska, wspierana przez trzy inne państwa członkowskie zablokowała parę dni temu decyzję Rady Europejskiej dotyczącą osiągnięcia przez Unię Europejską neutralności klimatycznej do roku 2050 [1].
Dlaczego polski rząd zdecydował się na taki krok? I czy weto Polski ma jakiekolwiek znaczenie, skoro cała UE odpowiada jedynie za ok. 10%, a Polska raptem za ok. 1% globalnej emisji gazów cieplarnianych?
Tak, sprzeciw naszego kraju ma znaczenie.
I to większe, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. A to dlatego, że bez wspólnego, jednogłośnego stanowiska wszystkich krajów członkowskich w sprawie polityki klimatycznej Unii ciężko będzie wywierać wpływ na inne państwa, zwłaszcza na największych emitentów gazów cieplarnianych. Przede wszystkim zaś na Chiny, tradycyjnie niechętne do działania w pojedynkę, które – pod nieobecność Stanów Zjednoczonych w międzynarodowej debacie na temat polityki klimatycznej – szukały w Unii partnera.
Rola Unii jako światowego lidera walki ze zmianą klimatu jest obecnie szczególnie istotna, właśnie ze względu na jawny negacjonizm klimatyczny prezydenta Donalda Trumpa, który wycofał USA z paryskiego porozumienia klimatycznego. A spójna, ambitna polityka klimatyczna UE była postrzegana jako coś, co może wzmocnić chińskie ambicje w kwestii ochrony klimatu.
Li Shuo, zajmujący się polityką klimatyczną w chińskim Greenpeace stwierdził wręcz:
Europejscy politycy powinni zrozumieć, że ich działania mają znaczenie globalne, a nie tylko dla krajów członkowskich.
A przecież bez upartej postawy naszego kraju w kwestii neutralności klimatycznej nie byłoby wspólnego destrukcyjnego stanowiska pozostałych trzech państw – Czech, Węgier i Estonii. Czyli Grupy Wyszehradzkiej, tylko ze Słowacją podmienioną na Estonię [2].
Choć więc nasz bezpośredni wkład w globalną emisję gazów cieplarnianych to faktycznie jakiś jeden procent, to wpływ pośredni, polegający na osłabianiu wspólnego stanowiska Unii i byciu hamulcowym europejskiej polityki klimatycznej jest znacząco większy. Dzięki Polsce
Unia Europejska pojedzie na najbliższy szczyt klimatyczny bez wspólnego stanowiska.
Parę lat temu piętnastoletni wówczas syn mojego znajomego stwierdził, że dla dobra ludzkości i naszej planety Polska powinna wyjść (albo zostać wyrzucona) z UE. Właśnie dlatego, by nie blokowała koniecznych w celu ochrony klimatu działań. Dla naszego kraju byłaby to katastrofa, ale dla reszty Świata niewątpliwy zysk.
I choć to nieco przewrotne stwierdzenie brzmi dziś szczególnie aktualnie, to warto przypomnieć, że Polska była hamulcowym unijnej polityki klimatycznej już od bardzo dawna, a postawę obojętności wobec zmian klimatycznych prezentowali politycy praktycznie wszystkich polskich partii. Co gorsza,
polityka klimatyczna UE nie jest wcale aż taka ambitna, jakby się mogło wydawać
Nawet osiągnięcie neutralności klimatycznej na całym Świecie, a nie tylko w Unii dopiero w roku 2050 najprawdopodobniej nie wystarczy, by uratować nas przed katastrofą klimatyczną. Tak naprawdę, należałoby to zrobić jak najszybciej, najlepiej do roku 2030!
Niestety, polscy politycy najwyraźniej nie zdają sobie z tego sprawy. Ani też, szerzej, z powagi sytuacji w jakiej się znajdujemy. A może jest jeszcze gorzej: zdają sobie sprawę, ale nie dają tego po sobie poznać? Były minister spraw zagranicznych, Witold Waszczykowski tak skomentował polskie weto:
„Rozwój gospodarczy nie może być zakładnikiem ideologicznych fobii”
Najlepszym chyba komentarzem do wypowiedzi Witolda Waszczykowskiego jest wpis prof. Szymona Malinowskiego, który w oryginale był po prostu komentarzem do polskiego weta:
Po nas choćby potop. Jakoś szczególnie brzmią te słowa….
Zastanawiam się też, jakie „ideologiczne fobie” ma na myśli min. Waszczykowski?
Być może warto w tym miejscu przypomnieć, że do walki ze zmianami klimatu wzywa również Kościół Katolicki. I to nie tylko papież Franciszek w poruszającym tekście, jakim jest encyklika Laudato si’.
Także polscy biskupi w liście duszpasterskim wzywali niedawno do tego, by
(…) szerzyć wiedzę o zmianach klimatu i ich przyczynach; motywować polityków do przeciwdziałania zmianom klimatu; promować stosowanie odnawialnych źródeł energii;
Co więcej, 20 lat temu, w trakcie kazania w Zamościu św. Jan Paweł II mówił tak:
Zwracam się w szczególny sposób do tych, którym powierzona została odpowiedzialność za ten kraj i za jego rozwój, aby nie zapominali o obowiązku chronienia go przed ekologicznym zniszczeniem! Niech tworzą programy ochrony środowiska i czuwają nad ich skutecznym wprowadzaniem w życie! Niech kształtują nade wszystko postawy poszanowania dobra wspólnego, praw natury i życia! Niech ich wspierają organizacje, które stawiają sobie za cel obronę dóbr naturalnych!!
Ci, którym obecnie „powierzona została odpowiedzialność za ten kraj” o wspomnianym przez Ojca Świętego obowiązku najwyraźniej zapomnieli.
Dlaczego nasz rząd ma w tak istotnej kwestii stanowisko zupełnie inne niż Unia?
Najbardziej prawdopodobne są dwa powody, które zresztą wzajemnie się nie wykluczają .
Po pierwsze, parę miesięcy przed wyborami politycy partii rządzącej nie chcą narażać się na oskarżenia o działania na szkodę polskiego górnictwa, energetyki i ogólniej: działania wbrew (specyficznie rozumianym) polskim interesom. I w drugą stronę – w kampanii wyborczej fakt, że twardo postawili się Unii będą mogli zapewne zdyskontować jako sukces.
Po drugie może to być sposób na wzmocnienie naszego stanowiska negocjacyjnego na forum unijnym. Na przykład w celu wywarcia nacisku na inne kraje Wspólnoty, by mocniej (czytaj: większą ilością gotówki) wsparły Polskę w trudnym zadaniu, jakim jest transformacja naszej przestarzałej energetyki. Albo w celu wywalczenia jakichś jeszcze innych korzyści.
Oczywiście, w grę mogą też wchodzić inne powody i czynniki o których my, zwykli zjadacze chleba nie mamy pojęcia i których nie będziemy się w stanie nawet domyślać. Ale może nie ma tu już żadnego drugiego dna.
Czy jednak rząd przypadkiem nie strzelił sobie w stopę?
Kalkulacje rządu – o ile faktycznie są właśnie takie, jak opisane wyżej – mogą się nie sprawdzić, a obrana taktyka może okazać się przeciwskuteczna.
Liczne badania opinii publicznej pokazują bowiem, że Polacy coraz bardziej przejmują się tematami środowiskowymi, w tym zmianą klimatu, którą uważają za duży problem i zagrożenie. Przejmują się coraz bardziej, choć być może wciąż jeszcze nie tak, jak mieszkańcy wielu innych krajów.
Co więcej, większość naszych rodaków popiera odejście od węgla w energetyce. Nawet wśród wyborców PiS przewaga zwolenników nad przeciwnikami rezygnacji z węgla jest znaczna (55:36, pozostali nie mają zdania).
Najprawdopodobniej więc coraz bardziej zauważalnym i dotkliwym skutkom ocieplenia klimatu będzie towarzyszył również wzrost świadomości społecznej co do prawdziwych przyczyn tego zjawiska.
Mogę się też założyć, że kolejne fale upałów (ekstremalne temperatury grożą nam znowu już za parę dni!) i powtarzająca się z roku na rok susza i niedobory wody sprawią, że coraz więcej osób w naszym kraju będzie domagać się ambitniejszych działań na rzecz ochrony klimatu. Nawet jeśli teraz jeszcze uda się naszym politykom przed wyborami ugrać coś dzięki wetowaniu unijnej polityki klimatycznej, to może być to już ostatni taki raz.
Jeśli zaś chodzi o lepszą, mocniejszą pozycję do negocjacji z UE, to zapewne bardziej skuteczna byłaby na przykład taka postawa:
Tak – dostrzegamy ogromne zagrożenie związane z nadciągającą katastrofą klimatyczną, i oczywiście poprzemy wspólną, ambitną politykę ochrony klimatu, ale oczekujemy w zamian wsparcia dla naszego kraju.
Natomiast obecne stanowisko polskiego rządu, choć może niezbyt zaskakujące, budzi zapewne u wielu europejskich polityków i obywateli Unii niesmak i irytację, a może i jeszcze gorsze uczucia. Zwłaszcza u tych, którzy dobrze wiedzą, jak blisko jesteśmy od załamania się ziemskiego systemu klimatycznego.
Niewykluczone więc, że blokując inicjatywę większości krajów Unii, że rząd strzelił sobie nie w jedną, a w obie stopy.
Przypisy
[1] Neutralność klimatyczna oznacza, że ograniczamy emisje gazów cieplarnianych do zera we wszystkich sektorach, gdzie jest to technicznie wykonalne, zaś pozostałe emisje (tzw. emisje resztkowe) kompensujemy, np. sadząc lasy lub stosując inne sposoby pochłaniania dwutlenku węgla z powietrza.
[2] Estonia zdecydowała się przyłączyć do Polski, Węgier i Czech być może także dlatego, że podobnie jak nasz kraj wciąż opiera swoją energetykę w ogromnej mierze na paliwach kopalnych, a konkretnie na łupkach bitumicznych.
Z kolei Słowacja ma w porównaniu z Polską bardzo ambitną i progresywną politykę klimatyczną, między innymi do 2023 zobowiązała się zaprzestać subsydiowania węgla. Inna sprawa, że na Słowacji jest to znacznie łatwiejsze niż Polsce.
Źródło zdjęcia: Shutterstock.com/Alexandros Michalidis